"Polityczna prostytutka Putina", czyli rosyjska misja Diego Maradony

PAP/EPA / ANTONIO BAT
PAP/EPA / ANTONIO BAT

- Putin to człowiek, który może przynieść pokój wielu ludziom na całym świecie - przekonuje Diego Maradona, który nagle zapałał wielkim uczuciem do rosyjskiego prezydenta. Ta miłość może go drogo kosztować.

Na lotnisku witała go uroczyście specjalna delegacja. Diego Maradona zaraz po przylocie do Rosji kilka dni temu dostał w prezencie samowar, ciasto z ziemniakami i grzybami oraz butelkę argentyńskiego wina. Słynny piłkarz chce jednak dużo więcej. I wie doskonale, co trzeba zrobić, żeby to dostać. Nawet jeśli trzeba będzie zostać polityczną prostytutką.

Najważniejsze pierwsze wrażenie

Oficjalnie przyjechał do Rosji na zaproszenie ruchu społecznego "Rosja kocha futbol" i najstarszej rosyjskiej gazety sportowej "Sowiecki Sport". Podczas wizyty spotykał się z fanami, piłkarzami i hokeistami, zwiedzał stadiony w Moskwie i Sankt Petersburgu, gdzie był też gościem honorowym finałowego meczu Pucharu Konfederacji.

Maradona od początku świetnie odgrywał swoją rolę. Na lotnisku w Moskwie wysiadł z samolotu z uśmiechem bardziej tęczowym niż krzesełka na Stadionie Łużniki. Po przyjeździe do hotelu natychmiast został otoczony przez chłopców machających szalikami z napisem "Rosja kocha futbol". A skoro tak, to on kocha Rosję. Aby to udowodnić, nie potrzebował żadnych szalików i transparentów. Wystarczyło, że zaczął udzielać wywiadów.

ZOBACZ WIDEO Palmeiras pokonało Gremio - zobacz skrót (wideo) [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Putin zaprowadzi pokój

Mówił tyle, że w ciągu kilku dni został pośmiewiskiem większości rosyjskich kibiców, którzy z przykrością i niedowierzaniem czytali kolejne złote myśli piłkarskiej legendy. Maradona na każdym kroku wychwalał rosyjskiego prezydenta. - To fenomen - powiedział o Władimirze Putinie, gdy tylko zstąpił na rosyjską ziemię. - Myślę, że po Hugo Chavezie i Fidelu Castro, razem z Danielem Ortegą i Evo Moralesem reprezentują wyższą ligę - tłumaczył zdziwionym dziennikarzom. A potem wypalił jeszcze: - Putin to człowiek, który może przynieść obecnie pokój wielu ludziom na całym świecie.

W kolejnych wywiadach nadal dryblował. Jak na boisku. Nie licząc się z niczym.  - Putin to mój idol. Mam w domu na ścianie fotografie wielkich ludzi. Obok siebie wiszą tam portrety Fidela Castro i Władimira Putina - zdradził szczegóły wystroju swojej willi. Nie wiadomo na razie, jak te wzniosłe słowa zadziałają na wyobraźnię rosyjskiego prezydenta. Póki co Putin nie znalazł czasu, żeby spotkać się z legendarnym piłkarzem, który bardzo chce się mu przypodobać. Tak bardzo, że zamiast sympatii i wdzięczności, naraził się na śmieszność. Jego postać budzi w Rosji tyle samo podziwu co niesmaku.

"Maradona - oto przykład, co z mózgiem człowieka robią narkotyki", "Ciekawe, czy ubiega się o przyznanie luksusowego apartamentu, czy o obywatelstwo", "Polityczna prostytutka Putina", "Wszyscy narkomani i ludzie chorzy na głowę to fani Putina" - rosyjscy kibice na forach internetowych nie mają litości dla gwiazdora. Nie wszyscy wiedzą jednak, że epatowanie uwielbieniem dla rosyjskiego prezydenta, ocierające się o groteskę, to część starannie wyreżyserowanego planu.

Droga do Rosji

W 2010 r. Diego Maradona został zwolniony z funkcji szkoleniowca kadry Argentyny. On sam nie chciał przyznać się do trenerskiej porażki. Opowiadał w wywiadach, że zamierza prowadzić reprezentację Portugalii albo jakiś uznany klub. Rzeczywistość okazała się bardziej bolesna: sezon 2011/12 spędził w zespole Al Wasl Dubaj. Po tym, jak nie udało mu się zdobyć z nim mistrzostwa kraju, został zwolniony. Zanim do tego doszło, zdążył jeszcze pokłócić się ze wszystkimi w klubie.

Po tej przygodzie Maradona rozstał się z piłką nożną na pięć lat. W tym czasie leczył chore nerki i wzrok, podróżował po świecie przy okazji różnych akcji charytatywnych. W maju 2017 r. ten wybitny Argentyńczyk zdecydował, że nadszedł moment, aby powrócić do świata futbolu i zostać trenerem innego klubu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich: Al Fujairah.

- Prowadzę rozmowy z tym klubem, ale patrząc na rosyjską reprezentację, to każdemu zachciałoby się zostać jej trenerem - deklarował kilka dni temu w Moskwie Maradona. - Czy mógłbym objąć waszą kadrę? A niby po co tu przyjechałem?! Mam wielkie plany i przede mną dużo pracy - oznajmił zdumionym dziennikarzom. Od kilku dni mówiło się w Rosji, że to może być główny powód jego wizyty, ale taka bezpośrednia deklaracja wprawiła jednak w osłupienie.

Bo kto wie, może Maradona wcale nie żartował. - Co bym poprawił w grze rosyjskiego zespołu? Bardzo dużo. Widziałem mecze Pucharu Konfederacji. Nie chcę krytykować waszego trenera, ale wydaje mi się, że Rosjanie nie potrafią atakować - analizuje. - Zawodnicy nie wiedzieli też, jak zachować się w obronie, zatrzymać piłkę. Grali bez pewności siebie, a tu dużo zależy od trenera.

To, czy po nieudanym Pucharze Konfederacji Stanisław Czerczesow pozostanie na stanowisku selekcjonera reprezentacji Rosji, zależy przede wszystkim od wysoko postawionych polityków. Nic więc dziwnego, ze Maradona stara się przypodobać władzom i wychwala pod niebiosa Władimira Putina. Ma też coś dostać za pomoc w promocji mistrzostw świata w 2018. W grę wchodzą ponoć wielkie pieniądze.

Depardieu i Rodman przetarli szlaki

Nie on pierwszy obrał taką taktykę. Równie nagłą i mocną miłością do rosyjskiego przywódcy zapałał kiedyś aktor Gerard Depardieu. Publicznie wychwalał Putina, nazywając go wielkim człowiekiem. Fani aktora mówili, że zwariował, a media pisały  wprost: "Władimir Putin kupił Depardieu. Pytanie tylko, za ile?". W przeciwieństwie do Maradony, słynny aktor osobiście poczuł zabójczy urok Kremla.

Putin spotykał się z nim podczas uroczystych kolacji, a świat ze zdumieniem słuchał opowieści Depardieu o "wielkiej demokracji rosyjskiej" i ojcu komuniście słuchającym Radia Moskwa.

W styczniu 2013 r. francuski aktor otrzymał rosyjski paszport, a dekret w tej sprawie podpisał sam prezydent Rosji. Dlaczego aktor tak mocno pokochał Putina? Już wcześniej planował uciec z Francji przed groźbą płacenia wysokich podatków.

We Francji stawka miała wynosić wtedy 75 procent dla osób zarabiających powyżej milion euro rocznie. Media wyliczyły, że dzięki otrzymaniu rosyjskiego obywatelstwa Gerard Depardieu zaoszczędził kilkaset tysięcy euro rocznie. Za tyle Putin go kupił.

Ile korzysta na przyjaźni z innym dyktatorem koszykarski skandalista? Tego jeszcze nikt nie wyliczył. Były kolega Michaela Jordana z Chicago Bulls, król zbiórek NBA, Dennis Rodman, od kilku lat publicznie deklaruje uwielbienie dla Kim Dzong Una. Amerykanin już kilka razy odwiedzał Koreą Północną. W kwietniu tego roku był w Pjongjangu z kolejną "koszykarską wizytą dyplomatyczną".

Obecne władze Stanów Zjednoczonych odżegnują się od jego "misji", ale jeszcze w 2013 roku Donald Trump twierdził, że "prawdopodobnie Dennis jest o wiele lepszy niż to, co mamy teraz". Dennis Rodman koreańskiego dyktatora nazywa "przyjacielem na całe życie". Diego Maradona jeszcze dwa miesiące przed wizytą w Rosji nazywał siebie "synem Dubaju" i "synem Zjednoczonych Emiratów Arabskich".

Maradonie się odmieniło. Za ile?

- Mam nadzieję, że w klubie Al Fujairah będę mógł zrobić to samo co w Dubaju. Otrzymywałem wiele propozycji prowadzenia innych zespołów. Mogłem objąć np. Kazachstan. Miałem ofertę z Rosji i innych krajów - twierdził jeszcze w maju. - Ale teraz moje myśli są tylko z Al Fujairah. Podoba mi się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. To najlepsze miejsce na świecie i nigdy nie chcę go opuścić.

Te słowa Maradony rosyjskie media przypomniały zaraz po tym, jak po przylocie do Moskwy zadeklarował chęć objęcia kadry Rosji i stwierdził, że to najbardziej gościnny kraj na świecie. "Niech obejmie Sborną, gorzej nie będzie. Weselej - całkiem możliwe" - żartują kibice. Mało kto traktuje jego słowa poważnie. Chyba, że w końcu tak jak kiedyś Gerard Depardieu, otrzyma od prezydenta Władimira Putina zaproszenie na kolację. Wtedy już tylko zostanie jedno pytanie: "Za ile?"

Źródło artykułu: