Marazm szkockiego futbolu trwa

Reuters / REUTERS / Mecz Glasgow Rangers
Reuters / REUTERS / Mecz Glasgow Rangers

Szkocki futbol ligowy przeżywa potężny kryzys. Po wtorkowej sensacji w postaci odpadnięcia Rangers FC z rozgrywek Ligi Europy, przyszła kolej na drużynę St. Johnstone F.C.

Klub z siedzibą z Perth nie jest z pewnością szkockim potentatem. W zespole brakuje uznanych nazwisk, a także milionowych transferów. Drużynę w okresie przygotowawczym wzmacniali głównie młodzi Anglicy z niższych lig m.in. Kyle McClean czy Scott Tanser. Nikt jednak nie przypuszczał, że Szkoci przeżyją w swoim pierwszym dwumeczu pucharowym z wicemistrzem Litwy - FK Trakai.

Do tego sezonu St. Johnstone sześć razy wystąpiło w europejskich pucharach, w tym aż cztery razy w obecnej dekadzie. Zdobywcy Pucharu Szkocji z 2014 roku na ogół radzili sobie na tle przeciwników z za granicy dość przeciętne, a w sezonie 2015/2016 odpadli w 1. rundzie kwalifikacyjnej, przegrywając dwumecz z Alaszkertem Erewań przez gorszy stosunek bramek. Wówczas można było jeszcze mówić o przypadku bądź słabszym momencie. W dwumeczu z Litwinami doszło już do prawdziwej kompromitacji.

Wicemistrzowie 49. ligi w rankingu UEFA, w którym klasyfikowanych jest 55 państw to prawdziwy tygiel kulturalny. Wprawdzie barwy zespołu prowadzonego przez Olega Vasilenkę reprezentują reprezentanci Litwy (Deividas Cesnauskis, Valdemar Borovskij), ale w drużynie znalazło się również miejsce dla Nigeryjczyka, Amerykanina, Mołdawianina, Białorusina, dwóch Ukraińców i dwóch Rosjan. W tabeli A Lyga Trakai znacznie ustępuje dobrze znanemu w Polsce Żalgirisowi Wilno. Ta interesująca grupa piłkarzy nie pozostawiła żadnych złudzeń Szkotom, zarówno na wyjeździe, jak i w spotkaniu rewanżowym. W Perth, klub z Trok pokonał gospodarzy 2:1, a u siebie długo utrzymywał bezbramkowy rezultat, aby grając w osłabieniu po czerwonej kartce wcisnąć gola w 88. minucie spotkania i pokonać w ostatecznym rozrachunku St. Johnstone 3:1.

BBC wprost uderza w pokaz bezradności Szkotów w europejskich pucharach: - Niewiele mamy do powiedzenia. To był denny tydzień dla szkockich klubów w Europie, z odpadającymi przeciwko Luksemburczykom Rangersami, a teraz St. Johnstone z Litwinami. Jeszcze dalej idzie Allan Preston, szkocki dziennikarz współpracujący z BBC: - Jeśli nadal będziemy robić to co robimy, będziemy osuwać się coraz niżej.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Grosicki trenuje na wakacjach, Totti adoptuje bulldoga (WIDEO)

A przypomnijmy, w którym miejscu znajdowała się szkocka Ekstraklasa jeszcze niecałą dekadę temu. Scottish Professional Football League znajdowała się w dziesiątce najlepszych lig europejskich, z bardzo dużym dorobkiem 33,375 punktów. Glasgow Rangers w maju 2008 roku szykowało się na finał Pucharu UEFA. Ledwie rok wcześniej Celtic Glasgow odpadał w 1/8 finału Ligi Mistrzów po dogrywce z późniejszym triumfatorem rozgrywek - AC Milan. Prawa do transmisji ligowych, również w naszym kraju za sprawą występujących w The Bhoys Artura Boruca oraz Macieja Żurawskiego stanowiły łakomy kąsek dla stacji telewizyjnych. Gra w Lidze Mistrzów była dla wielkich firm z Glasgow na porządku dziennym i nikt nie wyobrażał sobie odpadnięcia w przedbiegach pucharowych.

Po boiskach biegali znani w Europie zawodnicy tacy jak Shunsuke Nakamura, Jan Venegoor of Hesselink, Kris Boyd, John Hartson czy Dado Prso. Jeszcze wcześniej mogliśmy oglądać na boiskach Szkocji prawdziwe gwiazdy - Iana Wrighta czy Henrika Larssona, a także Briana Laudrupa bądź Ally'ego McCoista. Do sukcesów The Bhoys pod batutą trenera Gordona Strachana prowadzili Artur Boruc i Maciej Żurawski. Nie sposób wymienić wszystkie nazwiska kapitalnych graczy od dekad znajdujących swoje miejsce na ziemi czy to w Celticu czy Rangersach.

Prawdziwa katastrofa przyszła wraz z upadkiem właśnie tych ostatnich. Lata życia ponad stan i wielomilionowe długi doprowadziły do jednego z najbardziej spektakularnych bankructw w dziejach futbolu. The Gers zostali w sezonie 2011/2012 relegowani do Scottish Third Division (czwarty poziom rozgrywkowy), pomimo wywalczenia wicemistrzostwa kraju. Spowodowało to powstanie prawdziwego monopolu Celticu, który od 5 lat rokrocznie zdobywa mistrzostwo kraju.

Degradacja oznaczała również brak słynnych Old Firm Derby, które rozpalają zmysły kibiców w największym szkockim mieście, a także w całym kraju. W ślad poszedł również dramatyczny spadek frekwencji o ponad 30 procent w zaledwie jednym sezonie. Powrót do sytuacji sprzed kryzysu nastąpił dopiero rok temu, za sprawą awansu Rangersów do ekstraklasy. Wydawać się mogło, że to już koniec wielkiego marazmu szkockiej piłki, a kolejne niemiłe niespodzianki czy to w europejskich pucharach, czy to na polu meczów reprezentacji, staną się przeszłością. Tym bardziej, że włodarze Rangersów wydali na transfery aż 8 milionów euro, pozyskując m.in. reprezentanta Meksyku Carlosa Penę czy podpisując kontrakt z byłą gwiazdą FC Porto i Zenitu Sankt Petersburg - Bruno Alvesem. W futbolu nie grają jednak pieniądze, a The Gers ograł czwarty zespół ligi luksemburskiej, Progres Niedercorn.

Aktualnie Scottish Professional Football League zajmuje w krajowym rankingu Europejskiej Unii Piłkarskiej 23. miejsce. Tegoroczny dorobek punktowy jest jednak wyjątkowo słaby. Zaledwie 0,250 punktu zdobyte w I rundzie stawia Wyspiarzy jedynie przed San Marino, Andorą i Gruzją. Oczywiście w grze wciąż pozostają mistrz i wicemistrz czyli Celtic czy Aberdeen, a szkoccy fani gorąco liczą na zmazanie plamy na honorze jaką jest olbrzymia wpadka St. Johnstone i Rangersów. Największe nadzieje można pokładać na podopiecznych Brendana Rodgersa, którzy dość regularnie kwalifikują się do fazy grupowej Ligi Mistrzów bądź Ligi Europy. The Bhoys zagrają w przyszły piątek mecz w nieodległym Linfield przeciwko mistrzom Irlandii Północnej, zaś Aberdeen podejmie bośniacki Siroki Brjeg.

Komentarze (1)
avatar
pajac
7.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Obecnie największy marazm jest w polskiej lidze, bo wygrywa jakaś słaba Legła (właściwie Korona) Warszawa, a nie Wielki Ruch.