- Adam zawsze dużo mówi. I dużo żartów można od niego usłyszeć. Jest takim samym bohaterem jak i ja. Ja tego nie rozdzielam - ripostował Pavels Steinbors. - Co ja bym robił bez innych piłkarzy ma boisku. Oni wykonali swoją pracę na 110 procent. Ja starałem się tak samo - dodawał skromnie.
I jak przyznał, po meczu w szatni drużyna najwyżej podrzucała wygraną paterę, a nie jego. - Ja jestem za ciężki - śmiał się.
Łotewski bramkarz rozegrał na stadionie przy ul. Łazienkowskiej kapitalny mecz. Szczególnie w pierwszej połowie bronił świetnie i gdyby nie on, to Arka Gdynia pewnie przegrywałaby z Legią Warszawa. A tak doszło do rzutów karnych, w których Steinbors obronił strzały Thibaula Moulina i Michała Kopczyńskiego.
Nie było w tym jednak przypadku. - Nasz sztab dobrze mnie przygotował. Miałem listę, gdzie uderza każdy zawodnik. Potwierdziło się jak strzelali - ujawnił.
Steinbors ma 31 lat, w Gdyni gra od roku. Nad polskie morze przyjechał z Cypru, w drużynie Nea Salamina spędził 1 sezon. Wcześniej przez dwa lata bronił w Górniku Zabrze. Za sobą ma również grę w Anglii i RPA.
W maju był również bohaterem finału Pucharu Polski. Arka wygrała wówczas z Lechem Poznań 2:1 po dogrywce. Adam Marciniak: - Świetny chłopak, bardzo pracowity. Różne miał chwile w Arce, długo był rezerwowym. A od pewnego czasu pokazuje, że to jest absoluty numer jeden.
W piątek gdynianie pokonali Legię w rzutach karnych 4:3. Po 90 minutach było 1:1.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: łzy Jermaina Defoe. Jego młody przyjaciel umiera