Jagiellonia Białystok w II rundzie kwalifikacyjnej Ligi Europy zmierzy się z azerskim klubem Gabala FK. Teoretycznie wydawać by się mogło, że dla przedstawiciela polskiej ekstraklasy przejście tego przeciwnika i zameldowanie się w kolejnej fazie rozgrywek nie powinno stanowić większego problemu. Okazuje się jednak, że "Jagę" czeka piekielnie trudne zadanie, co wyraźnie zaznacza Dawid Pietrzkiewicz, który w Gabala FK zatrudniony był od 2013 roku.
- Mój były już klub od czterech lat regularnie walczy o mistrzostwo kraju. Na razie jeszcze się to nie udało, ale w ostatnim sezonie byliśmy o krok od celu. Wywalczyliśmy wicemistrzostwo, czyli największy sukces w historii. Odebrane to jednak zostało jako porażka, bo trochę ponad miesiąc przed końcem ligi byliśmy liderem i mieliśmy sporą przewagę nad Karabachem. W końcówce sytuacja nas jednak przerosła, spuściliśmy z tonu, Karabach przeskoczył nas w tabeli. Na dodatek przegraliśmy z nimi także w krajowym pucharze - wspomina Pietrzkiewicz, który nie zdecydował się na przedłużenie umowy z powodów rodzinnych, choć na stole czekał już na niego kontrakt.
- Trenerem jest tam Ukrainiec Roman Grygorczuk, rządzi twardą ręką. Doprowadził ekipę dwa razy do fazy grupowej europejskich pucharów. W eliminacjach idą jak burza. Pokonują silne marki, na przykład Panathinaikos, Maribor, Lille czy Apollon. Dopiero w fazie grupowej zawsze nam czegoś brakowało - zauważa bramkarz.
W sezonie 2015-16 Gabala mierzyła się w grupie Ligi Europy między innymi z Borussią Dortmund. Ekipa z Azerbejdżanu w meczu u siebie potrafiła nawet dłuższymi fragmentami nawiązać z gigantem wyrównaną walkę. W poprzednim sezonie również zdołała przedostać się do fazy grupowej, o wiele lepsi okazali się w niej piłkarze Anderlechtu, Saint-Etienne oraz Mainz.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: przegrała zakład. Pogba wepchnął ją do basenu (WIDEO)
- Szanse Jagiellonii na awans do kolejnej rundy oceniam 50:50. Obrona i bramkarz Gabali zostali ci sami, ale z przodu nastąpiło sporo zmian. Rozum nakazuje jednak bardziej stawiać na Gabalę, bo to oni mają większe doświadczenie w Europie. Są znakomicie przygotowani, ich celem jest przejście Jagiellonii, bo już nie takie marki przechodzili - uważa Pietrzkiewicz.
Gabala jest oddalona od Baku o 200 kilometrów. To nieduża miejscowość, w której specjalnie dla klubu wybudowano świetne obiekty treningowe. Drużyna mieszka w pięciogwiazdkowym hotelu, na treningi jest podwożona autokarem. - Wszystko jest znakomicie zorganizowane. Właścicielem jest były minister w azerskim rządzie, który dziś mieszka w Londynie. Klubem zarządza jego syn. Czasem pojawiał się w szatni po dobrych meczach i przyznawał premie, ale na pewno to nie są takie klimaty jak w Tereku Grozny, o których opowiadał Maciej Rybus - mówi Pietrzkiewicz.
- Życie w Azerbejdżanie mocno różni się od życia w Polsce. W Gabali nie ma na przykład galerii handlowych. Drużyna mieszkała w hotelu, widzieliśmy się ze sobą codziennie. Polska jest bardziej rozwinięta, u nas krów na ulicach raczej się już nie spotyka, a tam owszem. Baku jest piękne i zadbane, ale prowincja odstaje - mówi Pietrzkiewicz.
Na początku lipca umowę z innym, azerskim klubem - Karabachem Agdam - zdecydował się podpisać dotychczasowy kapitan Legii Warszawa, Jakub Rzeźniczak. - Było delikatne zaskoczenie, nie ukrywam, bo przejść z Legii do Karabachu to nie jest oczywista decyzja. Klub jest jednak bardzo dobrze poukładany, solidny. Na pewno duże znaczenie miał w tym przypadku fakt, że zawodnicy mieszkają i trenują w Baku. Gdyby zespół swoją siedzibę miał poza Baku, Kuba raczej nie zdecydowałby się przeprowadzkę. Warunki finansowe też miały pewnie duże znaczenie - kończy bramkarz.