39 dni. Tyle czekali kibice Ekstraklasy na nowy sezon. Podobnie jak przed rokiem, włodarze ligi zdecydowali się rozpocząć od starcia w Płocku, gdzie Wisła ponownie miała postawić się Lechii. Tak się jednak nie stało, gdańszczanie już na inaugurację pokazali sporą jakość.
Na początku tej jakości wiele w jej poczynaniach nie było jednak widać. Wisła często przesuwała się w pole karne niepokonanego od 30. kolejki ubiegłego sezonu Dusana Kuciaka. Przesuwała, ale niewiele więcej z tego było, bo drużyna debiutującego na płockiej ławce Jerzego Brzęczka, do przerwy strzelała tylko raz - i to niecelnie.
W końcu jednak Lechia Gdańsk zaczęła pokazywać, że nie przez przypadek walczyła w minionych rozgrywkach do końca o europejskie puchary. Po akcji rozpoczętej przez Mario Malocę i podaniu w pole karne Pawła Stolarskiego, gola głową strzelił współlider klasyfikacji strzelców sezonu 2016/17, Marco Paixao.
Wisła znów starała się nieporadnie atakować, ale to Lechia z minuty na minutę błyszczała coraz bardziej. Niezwykle aktywny był Lukas Haraslin, po którego akcji miał miejsce kuriozalny rzut rożny. Seweryn Kiełpin nie ustawił nikogo przy słupku i Milos Krasić posłał piłkę na niemal zerowy kąt. Skorzystał z tego Mateusz Matras i strzelił gola w debiutanckim spotkaniu.
Płocczan było stać w pierwszej połowie jedynie na koszmarny strzał z dystansu Dominika Furmana, po którym piłka przeleciała na wysokości trzeciego piętra. Dwubramkowe prowadzenie przybliżało Lechię do trzech punktów i statusu pierwszego lidera Ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO Cudowne gole w La Paz! Lanus bliżej awansu do ćwierćfinału Copa Libertadores (WIDEO)
Wisła na początku drugiej połowy mogła zaskoczyć faworytów z Gdańska. Akcję sam na sam przeprowadził Arkadiusz Reca, którego powstrzymał jednak Kuciak. Praktycznie wszystkie nadzieje gospodarzy rozwiał Furman. Piłkarz, który w ocenie osób będących bliżej płockiego klubu trzy minuty po pyskówce z sędzią, uderzył łokciem w twarz Flavio Paixao. Decyzja sędziego mogła być jedna - pomocnik został odesłany do szatni.
Więcej z gry miała Lechia, która nie tylko kontrolowała przebieg spotkania i zaliczyła niezliczoną liczbę podań, ale i kilka razy miała okazję na podwyższenie wyniku. Wisła grała nerwowo, a po postawie płocczan przez długi czas było widać olbrzymie zniechęcenie. Dopiero w samej końcówce zespół Jerzego Brzęczka zaczął atakować rywala. Idealną szansę na gola miał Kamil Biliński, który koszmarnie przestrzelił w ostatniej minucie. Lechia wygrała, jednak zagrała zbyt niefrasobliwie i w kolejnych meczach może to się zemścić.
Wisła Płock - Lechia Gdańsk 0:2 (0:2)
0:1 - M.Paixao 24'
0:2 - Matras 37'
Składy:
Wisła Płock: Seweryn Kiełpin - Cezary Stefańczyk, Przemysław Szymiński, Damian Byrtek, Paul Pirvulescu - Dominik Furman, Damian Rasak - Giorgi Merebaszwili, Piotr Wlazło (71' Nico Varela), Arkadiusz Reca (80' Jakub Łukowski) - Mateusz Piątkowski (68' Kamil Biliński).
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Paweł Stolarski, Michał Nalepa, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak - Daniel Łukasik (58' Aleksandar Kovacević), Mateusz Matras - Lukas Haraslin, Milos Krasić (81' Grzegorz Kuświk), Flavio Paixao (80' Mateusz Lewandowski) - Marco Paixao.
Żółte kartki: Furman (Wisła), Łukasik (Lechia).
Czerwona kartka: Furman (Wisła) 56' / za faul.
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Widzów: 6 889