Marcin Robak dla WP SportoweFakty: Chciałem grać w Lechu. Odszedłem przez Bjelicę

PAP / Jakub Kaczmarczyk
PAP / Jakub Kaczmarczyk

- Trener Bjelica mówi różne rzeczy i nie do końca zgodne z prawdą. Chciałem grać dla Lecha, odszedłem przez niego - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty król strzelców ekstraklasy, Marcin Robak.

[b]

Jacek Stańczyk, WP SportoweFakty: Ulżyło panu po transferze do Śląska Wrocław?
[/b]

Marcin Robak: Czy to była ulga... Chciałem po prostu wyjaśnić moją sytuację i spokojnie myśleć tylko o graniu w piłkę. I z tego powodu cieszę się, że wszystko jest już jasne.

Jaka to była sytuacja? Nie chciał pan grać w Lechu?

To były już decyzje trenera. Ja byłem razem z drużyną. Trener nie brał mnie pod uwagę. Słyszałem co mówił trener Nenad Bjelica, że odszedłem, bo nie chciałem już grać w Poznaniu. Muszę to sprostować. Prawda jest taka, że moja decyzja o odejściu związana była z trenerem Bjelicą. Chciałem grać dla Lecha, a wpływ na moje odejście miał właśnie trener.

Co to znaczy, że miał wpływ? Bo pana nie wystawiał w składzie?

Tu już tyle zostało powiedziane... Jeszcze raz. Chciałem odejść przez trenera.

Jest pan indywidualistą, który gra tylko na siebie i ma problem z tym, że ktoś może pana zmienić? Tak mówił Nenad Bjelica.

To jest jego zdanie. Ma taką opinię, a nie inną. Ja również mógłbym się wypowiedzieć jakim jest trenerem, ale tego nie robię.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gwiazdy Arsenalu trenowały... kung-fu (WIDEO)

Ale to pan wyszedł na tego złego, udało mu się tak tę sytuację przedstawić. Weźmy pod uwagę choćby to wygwizdanie pana przez kibiców.

W ostateczności trener właśnie mi zarzucił dokładnie to, że nie chcę być więcej w Lechu. A dobrze wie, jaka była prawda. Z jednej strony więc dziwię się, że opowiada takie rzeczy. A z drugiej już nie, bo mówi różne rzeczy i nie zawsze jest to zgodne z prawdą.

Jak wyglądało rozstanie z drużyną?

Jeszcze nie do końca się z nią rozstałem, bo nie było okazji. Rozpocząłem treningi ze Śląskiem, jestem tu parę dni, a chłopaki mają mecze. Nawet nie ma kiedy się pożegnać. Jestem jednak z nimi w kontakcie, paru z nich będzie mi brakowało.

Nenad Bjelica podał panu rękę na "do widzenia"?

Nie było okazji.

Śląsk Wrocław to chyba klub dla pana pisany. Już kilka razy mógł pan tu trafić.

Tak było. Od momentu gdy grałem jeszcze w Miedzi Legnica, Wrocław zaczął się pojawiać. Trwało to aż do dzisiaj. Było parę podejść, nie udawało się, ale w końcu tu jestem.

Jaką wizję Śląska roztoczył przed panem Jan Urban?

Trener na pewno nie ma łatwego zadania. Są tu duże roszady, przyszło sporo nowych chłopaków i nie ma za bardzo czasu, aby nas wszystkich zgrać. Jest początek sezonu, każdy mecz jest ważny i trzeba się na tym skupić. Inna sprawa, że są tu piłkarze ograni w ekstraklasie, wyróżniający się w poprzednich klubach, więc to jest argument za tym, aby zespół jak najszybciej stanowił jedność.

To osoba Jana Urbana przekonała pana do tego, że warto przyjść do Wrocławia?

Po części tak. Trener dzwonił do mnie nie raz i nie dwa. Było widać, że zależy mu na mnie. Te jego telefony na pewno mi pomogły w podjęciu decyzji.

A inne możliwości były? Król strzelców, na dodatek skłócony z trenerem, to przecież doskonała okazja do wzięcia.

Zapytań miałem sporo, ale nie byłem wolnym zawodnikiem. Nie mogłem więc też tak do końca o swojej przyszłości decydować. Wszystko zależało od Lecha. Był też moment, że przewijały się kluby zagraniczne. Tyle, że szukały zawodników wolnych, za których nie musiałyby płacić.

Zawirowania właścicielskie w Śląsku pana nie martwiły?

Tym akurat się nie martwiłem. Śląsk jest dużą marką, wielu ludziom zależy na jego losie - niezależnie, czy właścicielem będzie miasto, czy klub miałby przejąć prywatny inwestor - jestem spokojny o przyszłość.

Król strzelców, jak zakładam, stawia sobie bramkowy cel przed sezonem. Jaka to liczba?

Nigdy nie stawiałem sobie bramkowego celu. Chciałbym strzelać w każdym meczu, a na koniec sezonu usiądę, podsumuję wynik i powiem czy dany rezultat mnie satysfakcjonuje.

No, ale korona strzelców już tylko dla pana, a nie wspólna jak to było w poprzednim sezonie?

Oczywiście. Jednak gdyby moje bramki po prostu dawały punkty, to też będę zadowolony.

----

Marcin Robak grał w Lechu Poznań przez dwa lata. W poprzednim sezonie 2016/17 strzelił 18 goli i wspólnie z Marco Paixao z Lechii Gdańsk został królem strzelców Lotto Ekstraklasy. To jego drugi taki tytuł.  Pierwszą koronę dla najlepszego snajpera ligi zdobył w sezonie 2013/14, gdy grał w Pogoni Szczecin. W listopadzie skończy 35 lat.

Komentarze (21)
Mo39
31.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To kopaczowi Robakowi sodówka uderzyła do głowy i zaczął po chamsku odnosić się do trenera. Myślał, że piłkarze pójdą za nim i Zarząd zwolni trenera. Chyba pierwszy raz w Polsce zamiast trenera Czytaj całość
avatar
PiKey
24.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Moim zdaniem szkoda, że mimo wszystko Robak nie dogadał się z trenerem i z klubem i odszedł. Nigdy nie jest dobrze jeśli w tym samym momencie odchodzi dwóch podstawowych napastników. Przekonała Czytaj całość
avatar
Andrzej Iwanek
23.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Była drużyna- to trener z zawodnikiem się ze sobą niezgadzali bo jezyka wspólnego nie znali teraz drużyna dołuje zawodnika już nie ma a dla trenera czas odejscia nadchodzi LECHU DUMO WIELKOPOLS Czytaj całość
avatar
Paweł 60
23.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szanowna Redakcjo.
Nie macie ciekawszych tematów na "pierwszą stronę" ? ( nie mówiąc już o tytule)
Pan Robak ewidentnie ma problem i całe szczęście że znalazł się Klub gdzie może ten problem pr
Czytaj całość
avatar
Kot_Alik
23.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Po prostu nie mogli się dogadać. To zrozumiałe, skoro jeden po polsku nie mówi w ogóle, a drugi bardzo słabo.