Obelgi i gwizdy pod adresem Dorde Cotry. Kibice Zagłębia "gorąco" przyjęli byłego kapitana

PAP / PAP/Jan Karwowski
PAP / PAP/Jan Karwowski

Dorde Cotra wrócił na stadion Zagłębia Lubin w barwach Śląska Wrocław. Kibice ze stolicy polskiej miedzi nie chcą zapomnieć Serbowi, że wzmocnił największego rywala. Przy każdym kontakcie obrońcy z piłką z trybun słychać było gwizdy i obelgi.

Już kilka dni przed meczem derbowym Cotra znalazł się w ogniu pytań. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro lewy defensor przez cztery i pół roku reprezentował KGHM Zagłębie Lubin. Z Miedziowymi spadł do I ligi, ale nie uciekł z tonącego okrętu i znacząco pomógł w wywalczeniu awansu do Lotto Ekstraklasy.

W Lubinie Serb stał się jednym z ulubieńców publiczności. Zagrał z zespołem w europejskich pucharach, dorobił się nawet opaski kapitana i przed rokiem wyprowadzał Zagłębie m.in. na spotkanie ze Śląskiem. W barwach Miedziowych rozegrał 96 ligowych potyczek, strzelił trzy bramki, ale w pamięć zapadły przede wszystkim jego rajdy lewą stroną i dośrodkowania w pełnym biegu.

W końcówce sezonu 2016/2017 stało się jasne, że Cotra musi powoli pakować walizki. Na jego pozycji zaczął występować Daniel Dziwniel, a po zakończeniu rozgrywek piłkarz nie dogadał się z władzami klubu w sprawie przedłużenia kontaktu. Nowy kierunek? Chyba najbardziej ryzykowny z możliwych. Serb podpisał umowę z lokalnym rywalem, dla kibiców Zagłębia wręcz wrogiem, Śląskiem Wrocław. Ostatnio taki transfer miał miejsce w 2008 roku, gdy na wypożyczenie do Lubina trafił Radosław Janukiewicz, swoją drogą rodowity wrocławianin. I delikatnie mówiąc, nie spodobało się to miejscowym.

Zapowiedzią "gorącego" przyjęcia podczas derbów było usunięcie tablicy z przemówieniem Cotry, poprzedzającym mecz Ligi Europy z Partizanem Belgrad. Do zeszłego sezonu wisiała ona nad tunelem prowadzącym na murawę.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Ronaldo pokazał rodzinę. Na zdjęciu 16 osób

Zgodnie z przewidywaniami, najwierniejsi sympatycy lubinian nie wybaczyli Serbowi przejścia na "ciemną stronę mocy". Gdy piłka znajdowała się w posiadaniu Cotry, z trybun rozlegały się przeraźliwy gwizdy, pojawiły się też wyzwiska. 32-latek na przekór był bardzo aktywny, raz nawet, dość przypadkowo, mógł zaskoczyć Martina Polacka.

Atmosferę podgrzały jeszcze wydarzenia z drugiej połowy. Niedawny kapitan mógł pogrążyć swój były klub, ale przegrał pojedynek z Polackiem. Cotra po chwili ładnie przymierzył z rzutu wolnego, minimalnie nad poprzeczką. Wszystko to przy akompaniamencie różnego rodzaju inwektyw.

Choć Cotra zostawił na boisku sporo zdrowia, to jego Śląsk przegrał 0:1 po golu Jakuba Świerczoka w doliczonym czasie gry. Serb po spotkaniu był wyraźnie niepocieszony. Mając przez 45 minut przewagę jednego piłkarza, wrocławianie bili głową w mur i są aktualnie najgorszą drużyną Lotto Ekstraklasy.

Źródło artykułu: