- Jestem tak załamany. Nie dowierzam, że przegraliśmy. Jak straciliśmy bramkę, czułem się jakby wbił mi ktoś siekierę w plecy. Dawno czegoś takiego nie przeżyłem. Zażenowanie razem ze wstydem i upokorzeniem. Będąc zdecydowanie lepszym zespołem, trzeba takie mecze wygrywać - przyznał po meczu Kosecki. I trzeba mu przyznać rację, Śląsk nie miał prawa tego meczu przegrać.
Po czerwonej kartce dla Jakuba Tosika w 44 minucie, Śląsk znalazł się w znakomitej pozycji wyjściowej. Zyskał więcej swobody w środku pola i bramki wydawały się kwestią czasu. Piłka nie chciała jednak wpaść do siatki. Po przerwie bardzo blisko szczęścia był Piotr Celeban, a jeszcze przed czerwoną kartką Tosika sytuację-marzenie w koncertowy sposób zmarnował Sito Riera. Hiszpan musiał tylko dostawić nogę. Owszem, dostawił, ale tak anemicznie, że Martin Polacek uchronił Zagłębie. Dwa metry od linii bramkowej!
Miedziowi, choć w "dziesiątkę", próbowali się odgryzać. I w końcu im się udało. Superrezerwowy Jakub Świerczok uprzedził bardzo niezdecydowanego na przedpolu Jakuba Wrąbla i głową skierował piłkę do siatki. Załamani piłkarze Śląska padli na murawę. Na własne życzenie przegrali drugi mecz z rzędu i po 2. kolejkach zamykają tabelę Lotto Ekstaklasy.
- Stworzyliśmy sobie tyle sytuacji, że powinniśmy wcześniej ten mecz zamknąć. Nie wiem nawet, co powiedzieć. Jeszcze przy wyniku 0:0 w 90 minucie czułem ogromny niedosyt i nie dowierzałem, że po tak dobrych okazjach nie zdołaliśmy nic strzelić. Dostaliśmy bramkę ze stałego fragmentu gry i przegraliśmy mecz nie do zremisowania - mówił Kosecki.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kiedyś pięć goli, teraz pięć bil. Lewandowski zszokował Chińczyków! (WIDEO)