Freddy Adu przeszedł w Nowym Sączu testy medyczne pod okiem doktora Tomasza Cisonia. Po analizie wyników postanowiono podziękować zawodnikowi. 28-latek, były reprezentant USA, nie dostanie szansy w meczu sparingowym drużyny rezerw z Hartem Tęgoborze. Klub nie podejmie też dalszych negocjacji z zawodnikiem.
Pojawienie się Amerykanina w Polsce wywołało sporą konsternację w środowisku. Trener Sandecji Radosław Mroczkowski nie ukrywał swojego rozczarowania i zapewniał, że Adu nie zagra u niego w żadnym spotkaniu.
- To jakiś żart. Czytam w mediach o testach. Zapytałem dyrektora, (Arkadiusz Aleksander - red.) dlaczego nic mi o tym nie powiedział. A on na to, że przecież wysłał mi SMS-a, że "będzie piłkarz na testach". No i że wszyscy wiedzieli. Marketing wiedział, pracownicy w klubie wiedzieli... No tak, tylko trener nie wiedział, że będzie testował piłkarza - mówił wówczas szkoleniowiec.
Przed laty Amerykanina uważano za wielki talent. Na swojego następcę namaścił go nawet wielki Pele. Już jako 14-latek zadebiutował w MLS, świetnie spisywał się w reprezentacjach młodzieżowych. Od 2007 roku i transferu do Benfiki Lizbona Adu rozpoczął gwałtowny zjazd. Zwiedził sporo państw (Grecja, Turcja, Francja), aż w końcu wylądował w Serbii i... Finlandii.
Z biegiem czasu coraz mniej przypominał profesjonalnego piłkarza, przede wszystkim pod względem sylwetki. Ostatniego gola Adu strzelił blisko pięć lat temu, a niedawno parał się reklamowaniem odkurzaczy w internecie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kabaret na boisku! Zobacz, jak ośmieszył się w tej sytuacji (WIDEO)
Tego Adu od dzieciaka czynili wielkim i nic nie wyszło.
Coś jak w polskich skokach Klimek Murańka.