- Zagraliśmy dobry mecz, który nic nam nie dał. Drużyna walczyła do końca o drugiego gola - mówi Jacek Magiera. Prowadzona przez niego Legia Warszawa wygrała 1:0 z FK Astana, ale to zespół z Kazachstanu zagra w kolejnej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów.
- Było dziś to, czego zabrakło w Astanie. Determinacja, walka, odcinanie od podań, dyscyplina. Z tego mogę być zadowolony. Nie jestem zadowolony z tego, że odpadliśmy - stwierdził trener i podziękował kibicom za fantastyczny doping, który zresztą zrobił ogromne wrażenie na przyjezdnych.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że o odpadnięciu Legii zadecydował pierwszy mecz na wyjeździe, gdzie mistrz Polski przegrał 1:3.
- Nie zgadzam się - stwierdził na tak postawiona tezę szkoleniowiec. - To było do odrobienia i moglibyśmy to zrobić. Stać te drużynę, żeby odrobić takie straty. Jestem wściekły, zabrakło może jeszcze większej determinacji, żeby wepchnąć tę piłkę do siatki w ostatnich minutach meczu - mówi trener.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: David Beckham znów z Realem Madryt
Determinacja to jedno, ale w cały meczu Legia oddała tylko trzy strzały, które można uznać za groźne. Choć dominowała, nie tworzyła dobrych sytuacji.
- Zgadzam się w stu procentach, trzy strzały to mało. To zdecydowało. Być może gdybyśmy się zdecydowali na oddanie strzału, któryś z zawodników Astany wyszedłby ze strefy... Oni bronili się momentami dziewiątką - mówi szkoleniowiec.
Nie ma dziś wątpliwości, że w środku pomocy Legii jest ogromna dziura po odejściu Vadisa Odjidja-Ofoe. Zabrakło zawodników, którzy byliby w stanie wziąć na siebie ciężar gry, rozegrać piłkę, zrobić coś niestandardowego, stworzyć przewagę.
- Takiego zawodnika jak Vadis w polskiej lidze nie ma i nie odkrywam Ameryki, stwierdzam fakt. Zastąpić takiego piłkarza na dziś jest to niemożliwe. Ale nie ma go i nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać. Pracujemy z tymi, których mamy, inaczej - mówi Magiera.
Ogromnym zaskoczeniem było wejście Sebastiana Szymańskiego. 18-latek porwał swoich kolegów do boju i nie dał awansu ale dał emocje. - Nie boję się stawiać na młodego piłkarza, bo jest po prostu dobry. Nie możemy go zagłaskać, ale przed nim może być przyszłość, jeśli będzie tak pracował jak dotychczas. Jeśli się nie zmieni, jeśli nie zmieni swojego sposobu myślenia, może daleko zajść - przyznał Magiera.
- Dziś ożywił mecz, wziął ciężar gry, dał pozytywnego kopa. Do tego zaliczył asystę. Widać u niego pazerność. Piłka jest już na aucie a on biegnie po nią, bo chce. Jak tak dalej będzie pracował, to będzie dostawał szanse - zapewnił szkoleniowiec Legii.
Teraz Legia będzie walczyła o Ligę Europy. Zresztą od początku szefowie klub mówili, że to jest plan na sezon, a Liga Mistrzów jest tylko czymś "extra"
- Puchary to nasz obowiązek. Musimy awansować - stwierdza Magiera.