Jacek Stańczyk: Legia Warszawa. Oprawa na całe życie (komentarz)

Niemiecki pistolet przystawiony do głowy polskiego, wystraszonego chłopca, ukazany na ogromnym obrazie na oczach setek tysięcy ludzi to brutalna i kontrowersyjna lekcja historii.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk

Podobała mi się oprawa kibiców Legii. Wstrząsnęła mną i jednocześnie przybiła gwoździami do siedzenia. Tak, że przez chwilę nie mogłem się ruszyć. Być może tak być nie powinno. Bo przecież polityka teoretycznie nie powinna się ze sportem mieszać, a stadion nie jest miejscem na takie demonstracje. Przecież nie po to idę na mecz albo z chipsami w ręku siadam przed telewizorem. Pewnie powinienem pomyśleć, że oto widzę obrzydliwe granie na emocjach, podburzanie do nienawiści. I w ogóle, że to żałosne. Takich opinii już nie brakuje. Burza się zaczęła, a oprawę pokazują media na całym świecie.

Przepraszam, ale tak nie pomyślałem. Być może w innym mieście, przy innej okazji tak bym zareagował. Rozstrzeliwane dziecko na pewno nie jest tematem na tak przyziemną sprawę, jak mecz piłki nożnej.

Jednak nie w Warszawie, gdzie mieszkam, nie dzień po rocznicy Powstania Warszawskiego, gdy całe miasto zamiera. Nie, gdy pamięć o tamtym niemieckim okrucieństwie jest jeszcze tak młoda. I nie jestem warszawiakiem od urodzenia, a moi dziadkowie w powstaniu nie ginęli. Nie jestem też jakimś fanem kibicowskiego, chuligańskiego różnorodnego świata, generalnie wiele mnie w nim drażni. Na przykład faszystowskie symbole.

A ubiegłorocznego zbydlęcenia i biegania po stadionie w meczu z Borussią Dortmund nie jestem w stanie pojąć.

ZOBACZ WIDEO Michał Kucharczyk: Możemy mieć głowy podniesione do góry

Rozumiem jednak jak ważne powstanie jest w stolicy. Rozumiem, że część kibiców Legii ma takie poglądy, a nie inne. To przecież nie pierwsza ich tak patriotyczna oprawa. Do tej pory najlepsza była legendarna już "War Saw. Miasto, które przetrwało własną śmierć". Też ostra, też dosadna. I też nie mająca nic wspólnego ze sportem. Pokazująca heroizm miasta.

Rozumiem też dlaczego UEFA tak zaciekle, wlepiając karę za karą walczy o rozdzielenie polityki i sportu (pewnie Legia za tę oprawę zapłaci), ale też wiem, że tego się nie da zrobić. To było, jest i będzie. Na Camp Nou będą chcieli odłączenia Katalonii od Hiszpanii, a w madryckim Rayo Vallecano nadal będą protestować, gdy na piłkarza padnie choć cień podejrzenia, że ma prawicowe poglądy. Przykładów jest więcej. To część historii, zaszłości, których nie da się wyeliminować.

Na stadionie są wszystkie grupy społeczne, rozprawiają o wszystkim. Ważne, żeby drugiego nie deptać, nie obrażać.

W środę nikt nikogo nie obraził. Na pewno nie Niemców. To ambasada niemiecka dzień wcześniej opuszczała flagi do połowy i pisała o niemieckich siłach w okupowanej Warszawie i o niemieckim wojsku niszczącym to miasto.

Tak po prostu było, przecież fani Legii nie skłamali. Legijna oprawa dosadnie przypomniała to, co w tym mieście wydarzyło się nie tak dawno. To było jak uderzenie kolbą karabinu w łeb. Przypomnienie: Hej, pamiętaj o tym! Pamiętaj, że niejeden chłopiec taki jak ten na oprawie zginął, żeby tobie, w tym mieście, dziś żyło się dobrze.

Nie wyzwoliło to również we mnie nienawiści do Niemców. Nie mam zamiaru do nich strzelać. Mam niemieckich kolegów i nadal ich lubię. Chętnie też znowu pojadę na równych jak stół niemieckich autobahnach. Moim oplem oczywiście.

Idąc na stadion, siadając przed telewizorem mogłeś nie chcieć uczestniczyć w tej lekcji. Ok, miałeś do tego pełne prawo. Jednak chcesz czy nie, będziesz teraz o tym pamiętał. I o to właśnie chodziło.

Mi się podobało, Tobie może nie. Fajne mamy dziś czasy. Chłopiec z oprawy też chciałby pewnie w takich czasach, w takim mieście żyć.

Oprawa kibiców Legii:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×