Nenad Bjelica rozzłościł się, kiedy jeden z dziennikarzy spytał, czy nie obawia się, że kibice stojący za nim do tej pory murem, mogą zacząć go rozliczać za brak efektów jego pracy. - Niczego się nie boję. Po takim meczu, jak z Utrechtem nie mam podstaw. Graliśmy dobrze i byliśmy lepsi. To wy (dziennikarze - przyp. red.) od początku ich lekceważyliście. Mam sprawić, żeby piłkarze zawsze byli gotowi i walczyli. Prezes może zwolnić mnie w każdym momencie. Nie będzie Bielicy, nie będzie problemu - stwierdził.
- Pytanie po takim występie, po takiej grze nie jest w porządku - tłumaczył.
- Jestem bardzo dumny z mojej drużyny. W mojej karierze nigdy nie byłem tak, jak dzisiaj. Totalnie nowa drużyna, która ma 10 nowych piłkarza zagrała tak, jakby była ze sobą od dwóch lat. To powiedziałem zespołowi w szatni - powiedział po meczu z Utrechtem.
Trener Lecha Poznań użył nawet stwierdzenia, że jego drużyna zdeklasowała rywala, ale "taka jest piłka". - Wszyscy widzieliśmy, że nasza drużyna zagrała dobry mecz. Agresywnie, cały mecz skoncentrowana. Mieliśmy lepsze okazje i to my byliśmy drużyną, która grała w piłkę. Drużyna, która zrobiła wszystko, żeby awansować nie wygrała - dodał.
Jedno z pytań na konferencji dotyczyło tempa rozgrywania akcji. Czy zdaniem trenera nie można było zagrać nieco spokojniej jeszcze przed stratą drugiego gola? - Emocje muszą być. Z tym trenerem zawsze będą.
Trener swoje emocje pokazał również na konferencji. Podkreślał, jak dobrze zagrał zespół, ale na pytanie o brak wyników (przegrana walka o tytuł, Puchar Polski, a teraz szybkie odpadnięcie z pucharów) w ostatnich miesiącach zareagował bardzo nerwowo.
- Kibice byli zadowoleni. Graliśmy z dobrą drużyną. Nie szanowaliście rywala, a to był bardzo dobry zespół. Jeśli nie widzicie, że to był dobry mecz w naszym wykonaniu to wasza sprawa - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO Jakub Czerwiński: Astana to dobra drużyna. Nie czujemy wstydu (WIDEO)