Edward Herman - wspomnienie legendy Niebieskich

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Była gwiazda Niebieskich, Edward Herman nie żyje. Legendarny napastnik Ruchu zasnął na wieki w poniedziałek wielkanocny. Nieco ponad półtora miesiąca temu świetny przed laty napastnik chorzowian udzielił wywiadu naszemu portalowi, w którym mówił, że nie wierzy, że doczeka czasów, w których Ruch będzie znów walczył o najwyższe ligowe cele. Nic wówczas nie wskazywało, że może tak szybko odejść.

W tym artykule dowiesz się o:

W przerwie derbowego meczu pomiędzy Ruchem Chorzów, a Górnikiem Zabrze legendarny napastnik Ruchu, Edward Herman wraz ze świetnym przed laty obrońcą Górnika, Janem Banasiem oklaskiwani przez wypełniony po brzegi Stadion Śląski odebrali pamiątkowe zegarki. Herman, który z Ruchem sięgnął po mistrzowski tytuł w 1986 roku był szczęśliwy, że chorzowski klub o nim pamiętał: - To bardzo miłe, że Ruch Chorzów pamięta o swoich byłych zawodnikach i za to temu klubowi dziękuję. Ja swoją karierę w Ruchu rozpoczynałem w 1965 roku, kiedy przyszedłem do Chorzowa z Dębu Katowice, a trzy lata później z Ruchem zdobyliśmy tytuł mistrza Polski. Wygraliśmy wówczas z wielkim Górnikiem Zabrze, na czele którego stał wspaniały Stanisław Oślizło. Do dzisiaj pamiętam ten skład i jestem szczęśliwy, że udało nam się tak utytułowanego rywala pokonać i zdobyć mistrzostwo dla Chorzowa - mówił popularny "Kolyba" w rozmowie z naszym portalem.

Na twarzy 72-letniego Edwarda Hermana malował się jednak frasunek. Był rozczarowany stylem gry Niebieskich w meczu derbowym: - Ruch zagrał bardzo, bardzo słabo i jeśli tak zagrają w następnych meczach, sezon ten mogą zakończyć na pozycji, o której nawet nie chce myśleć. Nie wiem jak można prowadzić klub w taki sposób jak czynią to władze Ruchu. Ten klub to historia, która jest teraz niszczona - ubolewał Herman, który w trykocie Ruchu wystąpił w 179 spotkaniach, w których strzelił 74 bramki.

Wizualnie nic nie wskazywało na to, że kres ziemskiego życia Edwarda Hermana jest tak bliski. Sam Herman jednak musiał coś przeczuwać, o czym dał znać w wypowiedzi dotyczącej szans na powrót Ruchu do dawnej świetności: - Nie wierzę, że dożyję czasów, gdy Ruch będzie znowu liczył się w walce o mistrzostwo Polski. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć jacy zawodnicy w Chorzowie grają, jaki poziom prezentują i w jakim stylu gra drużyna. Nie wierzę, że Ruch stać będzie w najbliższych latach na jakiś spektakularny zryw i walkę o wyższe cele. W obecnej sytuacji ta drużyna musi się skupić na tym, żeby z ekstraklasy nie spaść, a nie myśleć o niebieskich migdałach - przestrzegał.

Edward Herman był postacią nietuzinkową. Na boisku walczył za dwóch. Znany był także z doskonałego boiskowego aktorstwa, dzięki któremu często nabierał sędziów, którzy Ruchowi przyznawali rzuty karne. Wywodził się z usportowionej rodziny. Jego wuj, Ryszard Herman zdobył z reprezentacją Niemiec Puchar Świata w 1954 roku. Swoją przygodę z piłką Edward Herman rozpoczynał w Dębie Katowice. W 1964 roku, jako 27-latek trafił do Ruchu Chorzów, którego barwy reprezentował nieprzerwanie do roku 1972. Z Chorzowa przeniósł się do GKS Tychy, w barwach którego występował do 1975 roku. Wówczas zakończył karierę.

Komentarz od autora

Podczas rozmowy ze ŚP Edwardem Hermanem dostrzegłem u tego człowieka niespotykaną charyzmę. Mimo, że swoją przygodę z piłką nożną zakończył 34 lata temu nadal był człowiekiem, który kochał futbol, a w samym środku jego Niebieskiego serca był odciśnięty jeden klub – Ruch Chorzów. W barwach chorzowian Edward Herman sięgnął po najwyższe ligowe laury i gdy mówił o tym, co obecnie dzieje się z klubem z ulicy Cichej drżał mu głos. Nic nie wskazywało na to, że ten poczciwy, uśmiechnięty człowiek może tak szybko odejść z tego świata. On sam jednak zdawał się przeczuwać rychły koniec. Ruch Chorzów stracił w poniedziałek wielkiego kibica, dla którego ten klub był niemalże religią. Teraz zapewne z nieba będzie dopingował Niebieskich by ci sięgnęli jak najszybciej po 15. tytuł mistrza Polski.

Niech spoczywa w pokoju.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)