Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Byłby pan chętny do złożenia jakiejś deklaracji dotyczącej trenera Nenada Bjelicy?
Piotr Rutkowski: Nie wiem o jaką deklarację panu chodzi.
Że zostanie lub nie.
- Nie widzę potrzeby odpowiadać na takie pytanie i to w formie deklaracji. Jestem też przekonany, że trener nie oczekuje teraz tego typu publicznego wsparcia. Jest w tym klubie bo chce wygrywać a my razem z nim.
Pytanie nie jest jednak znikąd. Powiedzmy sobie wprost - Lech przegrywa.
- Nie, Lech nie przegrywa. Lech przegrał, odpadł z kwalifikacji do Ligi Europy, odpadł z Pucharu Polski. Przegrał dwukrotnie, ale nie przegrywa jako klub, choć rzeczywiście niektórzy tak to interpretują. Rozczarowanie po odpadnięciu z Ligi Europejskiej było ogromne. Odpadliśmy po świetnej grze, przy znakomitej atmosferze, doskonałym dopingu. Bardzo bolało, bo do ostatniej sekundy była wiara, oczekiwanie...
Na cud.
- Nie, nie na cud. Było naprawdę blisko, była przewaga, gdyby ktoś wystartował pół sekundy wcześniej, był o pół metra bliżej... takie to było spotkanie. Graliśmy naprawdę dobrze. A w Pucharze Polski przegraliśmy w fatalnym stylu, to zupełnie inna historia i nie szukam usprawiedliwień. Szkoda trofeum, bo chcemy je zdobywać. Dostaliśmy więc dwa mocne ciosy, a sezon dopiero się zaczyna. Walczymy o tytuł. Nie mówimy, że "Lech przegrywa" jak to pan ujął.
Ostanie raporty Deloitte pokazały, że wasz ostatni brak awansu do pucharów dał 29-procentowy spadek przychodów. Znaczną część tego, zarobicie na szkoleniu, stracicie na pucharach.
- Nie chodzi tu nawet o pieniądze, ale o to, żeby grać, być w Europie, dawać kibicom powody do dumy, budować markę, rozwijać klub przez to. Boli i będzie bolało. Wizerunkowo, sportowo, piłkarsko.
Nerwowo się zrobiło, trener zaczyna się denerwować na spotkaniach z poznańskimi dziennikarzami, zwykle przychylnymi klubowi.
- Emocje. Trener jest autentyczny, nie udaje i nie chowa przed światem swoich odczuć i opinii. Za to zresztą w Poznaniu zyskał szacunek. Ale w takim klubie jak Lech emocje być muszą i trzeba się z tym liczyć.
Pytałem o bilans zysków i strat bo zastanawiam się czy na dłuższą metę transfery młodych piłkarzy coś zmieniają.
- Dla nas to jest potwierdzenie tego, że na płaszczyźnie szkoleniowej pracujemy co najmniej dobrze. Pokazujemy że nasi zawodnicy idą do czołowych europejskich klubów. To inspiracja dla przyszłych roczników. Po 10, 11 latach cierpliwości i konsekwencji wypracowaliśmy jakość piłkarską. Klub będzie miał na lata korzyści z tego sposobu myślenia. Te transfery pozwolą nam się rozwijać. Zależy nam na tym, żeby za parę lat, na koniec kariery, ci zawodnicy wrócili do nas i dali swoje doświadczenie i wiedzę tym, którzy do zespołu dopiero będą wchodzić. Dziś Poznań zrobił się dla nich za ciasny, ale marzę o tym, żeby Linetty, Bednarek, Kędziora, Kownacki, zagrali jeszcze kiedyś razem w zespole Lecha Poznań. I pomogli wyjść nowym w świat. Tak, cieszę się z tych transferów bo to jest dla nas bardzo ważne.
Ale czy nie jest tak, że dopiero co obraliście kurs i już z niego zboczyliście w imię doraźnych celów? Ostatni zaciąg to zawodnicy ze Skandynawii, Chorwacji. Piłkarze z wypracowanym CV.
- Nie, nasze działanie ma bardzo solidne podstawy. Chodzi o to, że mamy coraz lepszych wychowanków i będziemy ich wprowadzać. Teraz do pierwszej drużyny będą przychodzili chłopacy z roczników 1998, 1999. Skoro co sezon do zespołu wprowadzamy dwóch młodych z akademii, którzy z upływem czasu mają wygrywać rywalizację i wchodzić do składu meczowego, to i profil piłkarzy sprowadzanych do nas jest inny. Teraz przychodzą zawodnicy w sile wieku, którzy muszą jak najszybciej grać dać jakość tu i teraz. Oni również pozwolą wejść do poważnej piłki młodym. Co roku będą się jedynie zmieniały nazwiska wychowanków. W tej chwili Gumny i Jóźwiak grają już regularnie, w kadrze I drużyny są Kurminowski i Moder, zimą do zespołu dołączyli Tomczyk i Puchacz. Ten pierwszy już zbiera szlify na wypożyczeniu w Podbeskidziu.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Bolt i Mourinho świętują, Mayweather trenuje do upadłego
A czy nie było tak, że zirytowały was te wszystkie komentarze: "Tak mamy młodych, ale Legia wygrywa tytuły".
- Jesteśmy przekonani, że jesteśmy w stanie pogodzić te dwie drogi. I młodzi i walka o tytuły. Nie ma zresztą innej drogi dla nas. Tego typu kluby, muszą stawiać na akademię jeżeli chcą się liczyć przez wiele lat w swoim regionie.
Jak ta kwota z transferów, około 50 milionów złotych, wpłynie na was w przyszłości? Patrzę na Basel, które dzięki takim regularnym transferom stała się regionalną potęgą.
- Dzięki temu, co zarobiliśmy, byliśmy w stanie wydać dla nas najwyższą dotychczas kwotę 3,5 mln euro na pierwszy zespół. Ale ważne jest to, by cały czas poprawiać infrastrukturę, skauting, akademię. Stawiamy balon do treningów dla młodych, wyremontujemy infrastrukturę akademii we Wronkach, rozwijamy i stawiamy na coraz lepszą kadrę szkoleniową. To system naczyń powiązanych. Ten zastrzyk dał nam przyspieszenie rozwoju. Tak na to trzeba patrzeć.
Z perspektywy dalekosiężnych planów to okno było...
- Wyjątkowe. Ale widzę naszych wychowanków i nie wykluczam, że się powtórzy.
Mówimy tu o wielkich planach, wizjach na lata. A przeciętnego kibica interesuje tu i teraz. Legia kupuje sobie "na ławkę" zawodnika z Juventusu, a Lech?
- Ja się na Legii nie skupiam. Jesteśmy po różnych przejściach, na razie wszystko się rozkręca, zespoły się zgrywają ze sobą. Pytanie kto szybciej "zaskoczy". Jeśli chodzi o nas z Utrechtem - pokazaliśmy na co nas stać, jaki potencjał ta drużyna ma i jak może grać w najbliższej przyszłości. Czas żeby ta drużyna się zgrała i pokazała na co stać Lecha w tym sezonie. Jest kilku zawodników, którzy powinni odegrać ważne role: Situm, Gytkjaer, Janicki, Vujadinović, "Guma", "Jóźio". Na papierze zespół jest ciekawy, czekamy aż zacznie wygrywać.
Pytałem o Legię, bo ostatnie lata to okres jej dominacji. A Lech to nie jest klub, którego ambicją jest drugie miejsce. Mistrzostwo to honorowy punkt?
- Nie chodzi tu o honor, a o wygrywanie. Zawsze gramy o tytuł.
Porażki was nie zniechęcają? Czy nie przychodzi panu do głowy myśl:"Może jednak pojechaliśmy nie tą drogą"?"
- Gdybyśmy przez tyle lat po każdym przegranym meczu tylko zatracali się w rozpaczy, miałoby to negatywny wpływ na klub. Trzeba umieć sobie poradzić z porażkami, znać swoje mocne strony i nauczyć się je wykorzystywać. Poszliśmy tą drogą. Mimo emocji, które są ogromne. Latami inwestowaliśmy ogromne pieniądze w akademię i niejeden pewnie myślał: "Po co to robimy?". Ale cierpliwość się opłaca. Włożenie tych pieniędzy, które przeznaczyliśmy na szkolenie, w pierwszy zespół, nic by nam nie gwarantowało. A ostatnie transfery Bednarka, Kędziory i Kownackiego pokazały nam, że idziemy w dobrym kierunku, skoro ci piłkarze zyskali uznanie w dużych europejskich klubach. Wiemy już że ta droga sprawi, że klub będzie stabilny i że równocześnie, z roku na rok będzie podnosił jakość. Jesteśmy przekonani do tej drogi i będziemy nią szli.