Zwycięstwo z Sandecją Nowy Sącz wydawało się być obowiązkiem Lechii Gdańsk. - Przez cały tydzień miałem takie wyobrażenie, ale w pierwszej połowie to się rozmyło. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była fatalna. Mieliśmy niewyobrażalną liczbę strat i nie utrzymywaliśmy piłki. W drugiej połowie wyszła inna drużyna i wydawało się, że się napędziliśmy, a wychodzimy z zerowym dorobkiem - powiedział Sławomir Peszko, kapitan Lechii.
Piłkarze znad morza otrzymali sporą porcję gwizdów. Nikt nie ma wątpliwości, że były one zasłużone. - Krytyka kibiców i mediów będzie normalna. Presja przed meczem w Krakowie będzie ogromna. Musimy uwierzyć w to, że mamy w drużynie dobrych piłkarzy, bo teraz po jednej akcji boimy się podejmować decyzje w drugiej - dodał Peszko.
- W pierwszej połowie nie byliśmy zespołem i od tego trzeba zacząć. Każdy z nas w przerwie widział jak ciężka jest nasza sytuacja. Odkryliśmy się, zostawiając trzech obrońców. Przy 2:2 znów zaczęliśmy grać zbyt zachowawczo i kalkulowaliśmy, zamiast atakować - żałował reprezentant Polski.
Co teraz piłkarze Lechii mogą zrobić, by odwrócić kartę? - Ciężko będzie o tym wszystkim teraz zapomnieć. Każdy z nas musi w sobie wyzwolić świadomość: Jestem dobry, potrafię grać w piłkę. Te niepowodzenia, to jeden z gorszych momentów jakie przeżywam w Lechii i musimy to przeboleć. Jak się teraz poddamy, nic z tego nie będzie - stwierdził wprost Sławomir Peszko.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Bolt i Mourinho świętują, Mayweather trenuje do upadłego