Akcja Śląska z 88. minuty jeszcze długo będzie odbijać się echem. Sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny, którego nie było. Może nie byłoby to aż tak szokujące, gdyby nie... pomoc VAR-u, systemu wideoweryfikacji. Ale po kolei.
Na skraju pola karnego Michał Chrapek uprzedził Sylwestra Lusiusza i obrońca Cracovii zahaczył nogę rywali. Przynajmniej tak to wyglądało z wysokości trybun. Identycznego zdania był Marciniak i podyktował rzut wolny z linii "szesnastki". Kilka sekund później postanowił skorzystać z systemu VAR i obejrzał tę sytuację jeszcze raz. Arbiter nie miał wątpliwości i wskazał na 11. metr. Rzeczywiście, zdarzenie mogło mieć miejsce w polu karnym, z tym, że tak naprawdę faulu nie było. Powtórki obnażyły katastrofalny błąd Marciniaka. Lusiusz nawet nie dotknął Chrapka.
- Oglądałem tę sytuację w szatni i naprawdę tam nic nie widać - uczciwie przyznał pomocnik Śląska.
I dodał: - Mogę tylko powiedzieć, jak to odbieram z boiska. Zawodnik Cracovii źle przyjął piłkę, a często w takich akcjach, kiedy rywal jest szybszy, sędzia gwiżdże faul. Czułem bardzo delikatny kontakt i starałem się to wykorzystać. Wielokrotnie widziałem powtórki i nie wygląda to na faul.
ZOBACZ WIDEO Tak Lewandowski zdobył gola. Zobacz skrót Bayern - Bayer [ELEVEN]
Niewiele brakło, a Chrapka nie byłoby już wówczas na boisku. - Pokazywał, że jest bardzo zmęczony. Zmotywowałem go i kazałem, by nie włączał się już tak często do akcji ofensywnych. Później dobrze ustawiał się razem z Igorsem Tarasovsem i dotrwał do końca meczu - wyjaśnił trener Śląska Jan Urban.
Chrapek potwierdził, że w końcówce prosił o zmianę: - Koło 84. minuty mocniej popracowałem, złapałem straszną zadyszkę, czułem "nabite" nogi. Trochę ciągnąłem się po boisku. Trener ostatecznie mnie zostawił i okazało się, że to dobra decyzja.
Występ pomocnika Śląska długo stał pod znakiem zapytania. Chrapek nie dokończył poprzedniego spotkania w Białymstoku. - Poczułem ukłucie w pachwinie i nie byłem w stanie kontynuować gry. Przez cały tydzień do używalności doprowadzali mnie klubowi fizjoterapeuci - przyznał.