Czytaj w "PN". Alan Czerwiński: Byłem kluską, aż zobaczyłem Piszczka

To chodzący, biegający, dryblujący i świetnie podający dowód na to, że piłkarzy pod ekstraklasowe wymogi należy szukać w niższych klasach. Alan Czerwiński pojawił się nagle w Lubinie, ale wygląda na to, że wszedł do ekstraklasy razem z drzwiami.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Alan Czerwiński PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Alan Czerwiński
Zbigniew Mucha, "Piłka Nożna": Zanim o tobie, to najpierw kilka słów o Zagłębiu, które - a rozmawiamy tuż przed meczem z Legią - liderem po sześciu kolejkach być wcale nie miało, a właśnie jest. Dlaczego? Alan Czerwiński: A dlaczego nie miało? Ja nie znam żadnych założeń, natomiast wiem jakie ambicje drzemią w naszym trenerze i zawodnikach. Najbardziej szkoda meczu z Termaliką i bramki straconej w ostatniej minucie, bo gdyby nie tamten remis dziś mielibyśmy jeszcze więcej oczek. Inna sprawa, że z punktu wywalczonego na wyjeździe nie wolno robić tragedii. Punkt to zawsze punkt. Rozkręcaliście się powoli, od początku sezonu, niby grając skutecznie i efektywnie, ale dopiero od niedawna można wam dopisywać punkty również za styl. ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Zdajemy sobie sprawę z tego, że Dania gra u siebie bardzo dobrą piłkę

Być może da się odnieść takie wrażenie, nie zastanawiałem się nad tym, na pewno fajnie wychodzi nam gra w systemie 1-3-5-2. Drużyna dobrze zareagowała na tę zmianę, zawodnicy czują nową taktykę.

Spotkałeś się wcześniej z podobnym schematem gry?

Trójką środkowych obrońców i ze mną jako jednym z wahadłowych graliśmy już za Jerzego Brzęczka w GKS Katowice, więc nie była to dla mnie całkiem obca rzecz. Zresztą tak na dobrą sprawę boczny obrońca musi się podobnie zachowywać niezależnie od systemu. W takim kierunku poszedł futbol, musimy wspierać atakujących.

(…)

W wieku 24 lat można mieć wzory?

A dlaczego nie? Trzeba zawsze brać przykład z najlepszych, więc nie ukrywam, że lubię popatrzeć na grę Daniego Alvesa czy Carvajala, ponieważ nawet obserwacja takich graczy wzbogaca. Natomiast dla mnie wzorem do naśladowania był od zawsze Łukasz Piszczek, na swojej pozycji absolutnie top światowy. Imponuje mi, że przez tyle lat utrzymuje się w takiej dyspozycji, że jest już legendą Borussii Dortmund, że dzięki niesamowicie wytrenowanemu organizmowi wciąż potrafi nacierać skrzydłem, notować asysty.

Które zdają się powoli stawać także twoją domeną.

Cieszą mnie nieprawdopodobnie, może nawet bardziej niż gole. Taka powinna być rola bocznego obrońcy, musimy dawać konkret w meczu, wnosić coś do dorobku drużyny. Jeśli napastnicy strzelają gole z moich podań, jestem szczęśliwy. Jakub Świerczok obiecał mi ostatnio postawienie coca-coli za dobre podania. Nie przypadkiem, piwa nie piję.

Bo nie lubię, czy jestem profi?

Po prostu nie piję alkoholu. Dlaczego? Żeby z czasem móc stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, że niczego nie spieprzyłem, nie zaniedbałem, by do czegoś dojść.

A miałeś jakieś ostre zakręty w karierze?

Ostrych może nie, ale był moment w Katowicach, za kadencji trenera Artura Skowronka, kiedy usiadłem na ławce. Nie widziałem winy w sobie, tłumaczyłem ten fakt niechęcią trenera do mojej osoby. A to była zwykła wymówka. Mój błąd polegał na tym, że nie miałem nikogo, kto by mi mądrze doradził, a nawet jak się ktoś znalazł, to nie chciałem mądrego posłuchać. W końcu jednak wziąłem się za siebie, zacząłem ciężką pracę i do tej pory kult pracy pozostał we mnie.

(…)

Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×