Liga Mistrzów. Słowna gra, prawdziwy mecz. Robert Lewandowski strzelił gola, Bayern wygrał z Anderlechtem

Getty Images / Alex Grimm/Bongarts / Na zdjęciu: Robert Lewandowski cieszy się z gola strzelonego Anderlechtowi Bruksela
Getty Images / Alex Grimm/Bongarts / Na zdjęciu: Robert Lewandowski cieszy się z gola strzelonego Anderlechtowi Bruksela

Najpierw słowna gra, a potem prawdziwy mecz. Robert Lewandowski w obu był niezawodny. Polak wywołał burzę wywiadem, potem strzelił gola Anderlechtowi Bruksela, a Bayern Monachium wygrał na starcie Ligi Mistrzów 3:0. Łukasz Teodorczyk tylko patrzył.

Podawał z głębi pola Corentin Tolisso. Kupiony latem za 41,5 mln z Olympique Lyon. Piłkę przejął w polu karnym Robert Lewandowski, który kilka dni temu w rozmowie z "Der Spiegel" powiedział, że transfery za 40 mln euro to przeciętny poziom i takimi Bayern Europy nie podbije. Niemcy zastanawiali się potem, co taki Tolisso może sobie pomyśleć. Najważniejsze, że myślał na boisku. Podanie do Polaka było prostopadłe, kilkudziesięciometrowe, kapitalne, ale nasz piłkarz tez świetnie wybiegł zza dwóch obrońców. Przejął piłkę przed polem karnym, upadł na linii "szesnastki", bo pociągnął go Sven Kums.

Jak rzut karny, to wiadomo że Lewandowski strzeli. I strzelił po swojemu. Polak na jedenastym metrze jest jak niezawodny automat z orzeźwiającymi napojami. Wrzuć monetę, a puszka na pewno wypadnie. I rywalowi schłodzi głowę. Ktoś, kto wymyśli sposób na zatrzymanie kapitana reprezentacji Polski powinien dostać piłkarskiego Nobla. To 25. kolejny rzut karny (strzela je przez 3 lata) pewnie wykorzystany przez naszego piłkarza. Kums za faul na Polaku zobaczył dodatkowo czerwoną kartkę i wyleciał z boiska.

W 12. minucie meczu z Anderlechetem Bayern oficjalnie rozpoczął kolejną próbę wygrania Ligi Mistrzów.

Z tym Tolisso za "zaledwie" 41,5 mln euro. I maszyną do wykonywania rzutów karnych - Robertem Lewandowskim. Jego wywiad, wbijający szpilę za szpilą w polityką transferową Bayernu, wywołał prawdziwą burzę. Dawno takiego nie było - podkreślali Niemcy. Wygrana w Lidze Mistrzów jest wymarzonym, piłkarskim dzieckiem Roberta Lewandowskiego. Ponoć to chęć podniesienia pucharu motywuje Polaka do tworzenia takich dosadnych przekazów. Pokazuje, że tak mu zależy. Inni twierdzą, że nasz napastnik zdaje sobie sprawę, że w Bayernie niczego w Europie nie ugra. I mocnymi słowami gra na transfer.

ZOBACZ WIDEO Niespodzianka w Hoffenheim, niewykorzystane szanse Lewandowskiego - zobacz skrót meczu TSG 1899 Hoffenheim - Bayern Monachium [ZDJĘCIA ELEVEN]

Na Polaka wkurzył się prezydent Karl-Heinz Rummenigge, nieco łagodniejszy w osądach był prezes Uli Hoeness. Co myślał Carlo Ancelotti - nie wiadomo. Najważniejsze, że nie przyszło mu do głowy sadzać Lewandowskiego na ławce rezerwowych. A wokół włoskiego trenera, swoją drogą, też jest gorąco. Ponoć zimą odejdzie z Bayernu, ponoć pojedzie do Chin, ponoć...

Ten mecz zapowiadaliśmy jako polskie starcie Lewandowskiego z Łukaszem Teodorczykiem. O napastniku Anderlechtu, gdy ten w zeszłym sezonie strzelał gola za golem, na zachodzie pisano już "nowy Lewandowski". Dziś tak nie piszą, bo mistrz Belgii źle zaczął sezon, a i 26-latek taką celną strzelbą już nie jest.

I trudno wtorkowy mecz w ogóle nazwać ich pojedynkiem. Bo takiego nie było. Bayern dominował, prowadził grę, nękał Anderlecht. Teodorczyk był odcięty od piłek, z boiska zszedł w 84. minucie.

Wydawało się też, ze ten mecz skończył się 12. minucie po golu Lewandowskiego. Bo przez długie minuty był nudny. Bayern nie atakował z furią, nie miał jakichś klarownych szans. Ale pod koniec pierwszej połowy kibicom w Monachium mocniej zabiły serca, gdy na jedenastym metrze niepilnowany z piłka znalazł się Nicolae Stanciu. Fatalnie jednak przestrzelił.

A już w 50. minucie, gdy Alexandru Chipciu trafił w słupek, kibic Bayernu mógł doznać zawału.

Kwadrans później "oficjalnie" było po meczu. Obrońcy Anderlechtu zostawili w polu karnym samego Thiago Alcantarę, ten dołożył nogę do piłki zagranej przez Joshuę Kimmicha i było 2:0. Chwilę później bramkarz Anderlechtu znowu wyciągał piłkę z siatki, ale gwizdek wyciągnął też sędzia i nie uznał gola strzelonego przez Nicklasa Suele. Obrońca Bayernu w wyskoku faulował rywala.

Gości dobił w 90. minucie Joshua Kimmich, który zwodem minął bramkarza i wpakował piłkę do pustej bramki.

Bayern wygrał, bo musiał. Trudno więc mistrzów Niemiec krytykować. Jednak czarów nie było. Robert Lewandowski kilka dni temu zagrał w gierkę słowną, wywołał burzę i reflektory kamer na świecie znowu skierował na siebie. A potem wyszedł na boisko, strzelił gola po swojemu.

Gdzie się pojawi, tam jest niezawodny.

Bayern Monachium - Anderlecht Bruksela 3:0 (1:0)
1:0 - Robert Lewandowski 12
2:0 - Thiago Alcantara 65
3:0 - Joshua Kimmich 90

Bayern Monachium: Manuel Neuer - Joshua Kimmich, Javi Martinez (Jerome Boateng 77), Nicklas Suele, Rafinha - Corentin Tolisso, Thiago Alcantara - Arjen Robben, James Rodriguez (Kingsley Coman 85), Franck Ribery (Thomas Mueller 78) - Robert Lewandowski

Anderlecht Bruksela: Matz Sels - Alexandru Chipciu, Uros Spajić, Sven Kums, Olivier Deschacht, Andy Najar (Dennis Appiah 26) - Nicolae Stanciu (Henry Onyekuru 58, Leander Dendoncker, Adrien Trebel, Sofiane Hanni - Łukasz Teodorczyk (Hamdi Harbaoui 84)

Żółte kartki: Ribery - Trebel, Stanciu
Czerwona kartka: Kums

Źródło artykułu: