45 lat temu, 10 września 1972 roku, reprezentacja Polski została mistrzem olimpijskim w piłce nożnej. To jedyny turniej seniorów, jaki wygrali biało-czerwoni. Na drodze do złota musieli pokonać między innymi wicemistrzów Europy, piłkarzy Związku Radzieckiego, czwartych na Euro ’72 Węgrów, uczestnika mundialu Mexico '70 - reprezentację Maroka, a także zespół NRD, który dwa lata później był w najlepszej ósemce mistrzostw świata. O randze turnieju olimpijskiego niech świadczy to, że w plebiscycie o Złotą Piłkę "France Football" za rok 1972 jego król strzelców Kazimierz Deyna zajął szóste miejsce, a kapitan naszego zespołu Włodzimierz Lubański był siódmy wraz z trzema innymi zawodnikami. Imprezę wspomina Lesław Ćmikiewicz, który wszystkie siedem meczów na igrzyskach Monachium '72 rozpoczynał w podstawowym składzie.
Zbigniew Mroziński, "Piłka Nożna": Żeby w 1972 roku pojechać do Monachium na turniej olimpijski, potrzebowaliście pomocy amatorskiej reprezentacji Hiszpanii. Pod koniec maja w meczu kończącym eliminacje podejmowała bowiem Bułgarię, która jeśli wtedy w Burgos by wygrała, zajęłaby pierwszą pozycję, ale niespodziewanie padł remis 3:3 i to biało-czerwoni wygrali grupę. Gdzie dowiedział się pan o tym, że to Polska pojedzie na igrzyska?
Lesław Ćmikiewicz: Transmisji telewizyjnej nie było, dlatego na wiadomości z Hiszpanii czekałem przy włączonym radiu. Z tym że bez wielkich nadziei, bo grający w najsilniejszym składzie Bułgarzy byli lepszym zespołem niż amatorska reprezentacja Hiszpanii. Ta miała jednak jakieś rachunki do wyrównania za pierwszy mecz z Bułgarami przegrany wysoko w Sofii i wcale nie zamierzała darować im awansu. Zresztą my też nie mieliśmy dobrych wspomnień z wyjazdowego spotkania z Bułgarią. W Starej Zagorze po golu Lubańskiego do przerwy prowadziliśmy wprawdzie 1:0, ale potem sędzia Victor Padureanu podyktował kontrowersyjny rzut karny dla gospodarzy, a kapitana naszej drużyny, właśnie Włodka, wyrzucił z boiska za komentowanie jego decyzji…
…następnie Rumun nie uznał prawidłowej bramki dla naszego zespołu, a później u rywali nie dopatrzył się spalonego i bramkę zdobyli. W takich dziwnych okolicznościach Bułgarzy wygrali 3:1, ale zaledwie trzy tygodnie później, 7 maja 1972 roku, przy komplecie publiczności na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie zrewanżowaliście się, wygrywając 3:0, a jedną z taktycznych niespodzianek było wystawienie pana, nominalnego przecież pomocnika, jako środkowego obrońcy.
W życiu grałem na różnych pozycjach, więc nie stanowiło to dla mnie problemu. W tamtym okresie dosyć popularne było przekwalifikowanie pomocników na obrońców, a prekursorem gry na pozycji nazywanej libero był znakomity Niemiec Franz Beckenbauer. Można powiedzieć, że u nas pierwszy byłem ja, a roszada chyba się powiodła, przecież później w kilku meczach turnieju olimpijskiego również grałem na środku defensywy.
Zanim jednak pojechaliście na igrzyska, było zgrupowanie w Zakopanem. Dlaczego w kadrze olimpijskiej zabrakło miejsca dla Jana Banasia – strzelca dwóch goli w zwycięskim meczu z Bułgarią?
Trener Kazimierz Górski powołał 19 zawodników, którzy do turnieju olimpijskiego przygotowywali się w Zakopanem, a na sparingi jeździliśmy do Krakowa, Nowego Sącza i Bielska-Białej. Nikt nam nie tłumaczył, dlaczego Banaś nie został powołany. Dopiero potem mówiono, że nie pojechał na igrzyska, gdyż odbywały się w Republice Federalnej Niemiec, a on kilka lat wcześniej bez pozwolenia polskich władz sportowych trenował i miał grać w 1. FC Koeln. Potem jednak wrócił do Polski, ale może obawiano się, że zostanie nagłośniony tamten pobyt w Niemczech Zachodnich i wybuchnie skandal.
[b]Cała rozmowa do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".
[/b]
ZOBACZ WIDEO Kolejny gol Zielińskiego. Zobacz skrót meczu Bologna - Napoli [ZDJĘCIA ELEVEN]