Zespół - jak się dowiedzieliśmy w kuluarach po niedzielnym zwycięstwie Legii z Cracovią (1:0) - był bardzo zaskoczony decyzją właściciela Dariusza Mioduskiego. Już po tym, gdy zawodnicy dowiedzieli się, że Jacek Magiera musi odejść, piłkarze spotkali się ze szkoleniowcem. Byli rozżaleni, przepraszali trenera za porażkę 1:2 ze Śląskiem Wrocław w poprzedniej kolejce i generalnie za słabe wyniki od początku sezonu. Rozgoryczenie w drużynie było ogromne.
Zresztą, między innymi mówił o tym też następca Magiery - Romeo Jozak.
- Kiedy w czwartek wszedłem do szatni, drużyna była zdołowana. Poziom emocji był na poziomie -100 - przyznał Chorwat.
Jednym z jego pierwszych zadań było więc podniesienie piłkarzy na duchu. W niedzielę - jak stwierdził - widział w nich już trochę pasji i oddania w walce za klub.
Jacek Magiera przejął Legię jesienią ubiegłego roku. Uratował jej sezon, zdobył mistrzostwo Polski. Uratował ją też w Lidze Mistrzów: drużyna awansowała z grupy do fazy pucharowej Ligi Europy, a mierzyła się z potentatami: Realem Madryt, Borussią Dortmund i Sportingiem Lizbona. Wielu piłkarzy przy Magierze "urosło", jak choćby Michał Kopczyński.
ZOBACZ WIDEO Serie A: istna demolka, Napoli nie miało litości! Zobacz skrót meczu z Benevento [ZDJĘCIA ELEVEN]
Od początku tego sezonu mistrz Polski męczy się jednak niemiłosiernie. Z walki o Ligę Mistrzów wyrzucił go kazachski FK Astana, a z walki o Ligę Europy mołdawski Sheriff Tiraspol. W lidze Legia przegrała już trzy mecze. Było źle, ale Magiera zapewniał na każdym kroku, że będzie lepiej. Tym większym szokiem dla piłkarzy było jego zwolnienie.
Dla kibiców też. W niedzielnym meczu z Cracovią (1:0) dali temu wyraz skandując wielokrotnie nazwisko trenera i śpiewając: "To nie twoja wina, to ch...a jest drużyna".