Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czy dla piłkarza trudno jest przygotować się sezonu w jednym kraju, a po transferze do drugiego, zostać wypożyczonym do trzeciego? Za panem szalony okres transferowy.
Mato Milos, piłkarz Lechii Gdańsk: To prawda. W przeciągu jednego miesiąca byłem w trzech klubach - Istrze, Benfice, a teraz w Lechii. Cieszę się, że trafiłem do gdańskiego klubu. Było mi trudno, ale szybko zaadaptuje się do drużyny.
Pan do pierwszego składu Lechii przyszedł niemal z lotniska. Od razu wyszedł pan w pierwszym składzie. Czy przed przyjazdem do Gdańska takie były oczekiwania?
Przechodząc do Lechii nie wiedziałem jak to będzie wyglądać. Taka była decyzja trenera i ja jestem do jego dyspozycji. Teraz chcę mu się odwdzięczyć i pracuję jak najlepiej dla siebie i dla drużyny.
W składzie jest wielu piłkarzy z Bałkanów. Czy to pomaga w aklimatyzacji?
Na pewno jest łatwiej, chociaż w naszej szatni nie ma grupek, tylko wszyscy trzymamy się razem. To jest bardzo ważne.
Kibice czekają na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie w Gdańsku. Czy czujecie presję z tego tytułu?
Doskonale wiem gdzie jestem i śledziłem w ubiegłym sezonie polską ligę, gdyż gra w niej wielu moich przyjaciół. Mam świadomość, że Lechia w Gdańsku zawsze była mocna. Presja w piłce nożnej jest zawsze i gdy tego nie lubisz, musisz się zastanowić po co w ogóle grasz. Ja po kilku tygodniach w tej drużynie wierzę, że stać nas na coś dużego.
ZOBACZ WIDEO La Liga: Wielkie szczęście Realu i piękne gole w Kraju Basków [ZDJĘCIA ELEVEN]
Ostatni wynik - 3:3 z Jagiellonią z pewnością nie jest wymarzonym wynikiem dla Lechii Gdańsk. Liczyliście na więcej?
Jak najbardziej liczyliśmy na więcej, jednak pozytywem jest to, że pokazaliśmy charakter w meczu z Jagiellonią. Po straceniu gola na 1:3 cały nasz zespół oddychał jak jeden organizm. Wyciągnęliśmy wynik na 3:3.
Dla defensywy 3:3 jest jednak bardzo słabym rezultatem. Zawiniła komunikacja?
To jest piłka nożna i takie rzeczy niestety się zdarzają. Ja mogę mówić przede wszystkim za siebie i mam pretensje przy jednej bramce. Jako obrońcy musimy mocno trenować i przeanalizować wszystkie sytuacje, by nie popełniać już takich błędów. W tym wszystkim cieszy to, że pokazaliśmy charakter, a dużo pomogli nam kibice, którzy wspierali nas do końca.
Wcześniej podporą obrony był pana rodak, Mario Maloca.
Wiem i dobrze się znamy. To dla mnie dobry kolega, ale również bardzo dobry piłkarz.
Czyli żałuje pan, że nie gracie razem?
Na pewno tak, bo tak dobry piłkarz się zawsze przyda. Taka jest jednak piłka nożna. On był jednym z najlepszych obrońców w tej lidze.
Maloca nauczył się języka polskiego w pół roku. Da się go przebić?
Dlaczego nie? Chcę się szybko nauczyć polskiego i myślę, że kolejny wywiad udzielę już po polsku.
Przejdźmy do kwestii kadry narodowej. Pan ma w swoim CV jeden mecz w pierwszej reprezentacji Chorwacji - z Meksykiem w tym roku. Czy z polskiej ligi można będzie znów do kadry narodowej?
Dlaczego nie? Polska liga jest bardzo mocna i nie gra się łatwo, o czym już się sam przekonałem. Jak będę wykonywał dobrą robotę, to tylko ode mnie zależy, czy znów znajdę się w kadrze. Lotto Ekstraklasa stoi na wyższym poziomie niż liga chorwacka. Gra się tu szybciej i trzeba być przygotowanym na pełne 90 minut. W Chorwacji nie do pomyślenia jest to, by lider mógł przegrać z ostatnim zespołem tabeli. Dlatego ta liga jest ciekawa.
O miejsce w pierwszym składzie reprezentacji trudno będzie jednak rywalizować.
To prawda, głównym rywalem na moją pozycję jest przecież Sime Vrsaljko z Atletico Madryt. Na pewno nie będzie łatwo się dostać do kadry, bo chorwacka reprezentacja jest jedną z najmocniejszych. To jednak moje marzenie, podobnie jak dla wszystkich innych piłkarzy.