Konflikt piłkarzy z zarządem, zbieranie podpisów pod wotum nieufności dla prezesa Josepa Bartomeu czy strata Neymara - kibice Barcelony nie mieli latem łatwego życia. Porażka w Superpucharze Hiszpanii z Realem Madryt zwiastowała również chude lata dla Dumy Katalonii.
Czarny scenariusz się jednak nie sprawdził. Podopieczni Ernesto Valverde grają jak z nut, efektownie gromiąc kolejnych rywali. We wtorek Duma Katalonii zmiażdżyła Eibar, pewnie wygrywając 6:1. Na Camp Nou pojawiło się jednak zaskakująco mało widzów. Wysokie zwycięstwo i 4 bramki Lionela Messiego oklaskiwało "zaledwie" 51645 kibiców.
To najniższa frekwencja od 2011 roku. W grudniu na mecz Blaugrany z BATE Borysów w Lidze Mistrzów przyszło tylko 37 374 kibiców. Najgorszą frekwencję w historii stadionu zanotowano natomiast w sezonie 2008/2009. Na spotkaniu z Szachtarem pojawiło się zaledwie 22 763 fanów.
Oczywiście można znaleźć wiele usprawiedliwień dla fanów Barcelony. Środek tygodnia, późna pora rozgrywania meczu (22:00) i mało atrakcyjny rywal. Na dodatek ważną część stadionu zajmują również turyści z całego świata. Dla nich Eibar nie jest magnesem, który przyciągnie ich na stadion.
ZOBACZ WIDEO Grad goli na Camp Nou. Zobacz skrót meczu FC Barcelona - SD Eibar [ZDJĘCIA ELEVEN]
Duma Katalonii jest liderem Primera Division, mając już siedem punktów przewagi nad odwiecznym rywalem z Madrytu. W Lidze Mistrzów natomiast ekipa Valverde prawdopodobnie wygra swoją grupę.
Wszystko wskazuje na to, że taka niska frekwencja na Camp Nou w tym sezonie już się nie powtórzy.