- Lech wygrał walką i większym zaangażowaniem. Nam tego zabrakło. Nie było doskoku, sportowej złości. Gdzieś zatraciliśmy pazerność na zwycięstwa i bramki. Od początku sezonu nie prezentujemy się tak jak powinniśmy. Zmieniło się to diametralnie. Przecież jeszcze rok temu remisowaliśmy z Realem Madryt, a dziś jesteśmy zwykłą ekstraklasową drużyną. To boli i wszyscy się zastanawiamy co się dzieje. Nie potrafimy tego ogarnąć, a spotkanie z Lechem było naszym najgorszym w obecnych rozgrywkach - ocenił Arkadiusz Malarz.
Bramkarz mistrza Polski uważa, że rywal nie musiał nawet wspinać się na wyżyny, by odnieść efektowne zwycięstwo. - Lech nie rozegrał jakiegoś wielkiego meczu. Nie można powiedzieć, że rozklepał nas jak uczniów. My po prostu nie podjęliśmy rękawicy i to był największy problem. W Białymstoku jeszcze jako tako to wyglądało, a gola dostaliśmy w okolicach 90. minuty. Tym razem zawiedliśmy kompletnie i nie ma sensu po raz tysięczny mówić, że wyciągniemy wnioski. Aktualnie wyglądamy słabo, taka jest prawda.
Gdzie tkwi przyczyna? W tej kwestii Malarz ma radykalną opinię. - Nie wiem, czy zablokowały nam się głowy. Może zjada nas pycha i myślimy, że po kolejnej obronie mistrzostwa wciągniemy ligę nosem. Nie wciągniemy i życie to weryfikuje, ściąga nas na ziemię. Wstyd, że tak wygląda mistrz Polski.
Przerwa na kadrę wydaje się teraz wybawieniem dla Legii. - Wierzę, że ona nam pomoże. Marazm musi się kiedyś skończyć. Być może pomogłoby nam nawet wymęczone 1:0 i wrócilibyśmy do tego, co potrafimy. Każdy z nas ma przecież umiejętności. Nadal posiadamy na tyle mocny skład, że powinniśmy być w Polsce najlepsi, ale na pewno nie z taką grą - zakończył.
Primera Division: FC Barcelona wygrała przy pustych trybunach [ZDJĘCIA ELEVEN]