Sylwester Czereszewski o ataku na zawodników Legii: To barbarzyństwo! Ale klub nikogo nie ukara

PAP / Bartłomiej Zborowski / Kibice Legii Warszawa
PAP / Bartłomiej Zborowski / Kibice Legii Warszawa

Nie milkną echa pobicia zawodników Legii przez kibiców mistrza Polski. Do sprawy odniósł się były napastnik klubu Sylwester Czereszewski. - Tym ludziom nie chodzi o dobro Legii, tylko o to, by o nich mówiono. To wszystko jest pod publiczkę - uważa.

- Strasznie nagmatwane jest w tej Legii... Zespół gra jak gra, ale nie stać go na lepszą grę, absolutnie. Tam nie ma zawodników kreujących grę. Skoro dochodzi do rękoczynów, to gorzej już być nie może - stwierdza Czereszewski.

Były reprezentant Polski i zawodnik Legii w latach 1997-2001 krytycznie podchodzi do zdarzeń z parkingu pod stadionem przy Łazienkowskiej. Przypomnijmy - sfrustrowani grą zespołu i porażką z Lechem 0:3 chuligani pobili zawodników, gdy ci wrócili z Poznania.

- Zapominamy, że to sport - mówi Czereszewski. - Do takiego bezpośredniego rozliczania w ogóle nie powinno dochodzić. Konsekwencje muszą zostać wyciągnięte. Ale znając życie oficjalnie nikt nic nie będzie wiedział, choć wszyscy będą wiedzieli kto to zrobił. Nikt nie zostanie ukarany - uważa.

- Piłkarze i klub powinni zareagować. Zsolidaryzować, odsunąć na bok wyniki i zacząć działać. Nie można tego przemilczeć i przejść do porządku dziennego, bo nie oszukujmy się - to po prostu barbarzyństwo - stwierdza.

ZOBACZ WIDEO Rozmowa WP SportoweFakty: W Legii przerażenie. To co się stało jest skandalem

Zawodnikom nie pomogła też ochrona, która wpuściła grupę kilkunastu pseudokibiców na teren stadionu. - Była ochrona, ale wszyscy wiemy jak dziś wygląda ochrona - średnia wieku to 60 plus. Gdzie oni by sobie poradzili z taką wielką grupą? Tam trzeba by było wsadzić antyterrorystów - zauważa Czereszewski.

Jego zdaniem kontakt zawodników z kibicami powinien być ograniczony już podczas meczów. - Dziwne, że u nas w ogóle są jakieś przyzwolenia, że kibice wchodzą do szatni albo zawodnicy po meczu idą pod trybunę i wysłuchują kibiców. Jakie chodzenie pod trybunę?! Jakie słuchanie wyzwisk?! Ja bym tego zabronił. Podziękować na środku boiska i do szatni. A to jest prowokowanie - mówi.

- Ci piłkarze wysłuchują obelg, głowy spuszczone w dół i przyzwyczajają kibiców, że to coś normalnego. Skoro dają się tak wydymać, to później dochodzi do rękoczynów. Przecież po jednym z meczów z kibicem zaczął szarpać się trener Probierz. To patologia. Trener po meczu powinien iść do szatni i tam rozmawiać z piłkarzami. Nie ma wysłuchiwania kibiców. Rozumiem, że każdy chce żyć dobrze z kibicami, ale jak dochodzi do takich incydentów, to nie ma się co bratać - dodaje.

Czereszewski przyznaje, że do podobnych awantur z kibicami dochodziło również w czasach, gdy on grał w Legii. - Było tak za trenera Kubickiego, gdy nam nie szło. Pamiętam, że wtedy cios w twarz dostał Tomek Sokołowski, choć jemu najmniej się należało. Mieliśmy potem spotkanie z kibicami. Ale też widać było, że nie są to kibice, tylko bojówki. Był jednak dialog i to poskutkowało - wspomina.

Po południu Legia wydała oświadczenie w sprawie napaści. Klub będzie analizował zdarzenie, choć według Czereszewskiego, nic nie zdoła zrobić. - Teraz nikt nic nie wie, poczekamy 4-5 lat i znowu wydarzy się coś, co klub będzie musiał odkręcać. Wiem, że klub nie chce zadzierać z kibicami, ale nie oszukujmy się - to grupka ludzi, a nie 10 czy 20 tysięcy osób. Ich to jara. Nie chodzi im o dobro klubu, tylko o to, by ludzie gadali, że kibic Legii zbił piłkarza. Wygląda to tak, jakby mieli jakąś ligę kto bardziej narozrabia i zbierali w niej punkty. To wszystko jest pod publiczkę! - kończy.

Źródło artykułu: