- Taka decyzja klubowego szefostwa oznacza po prostu, że Julian Nagelsmann obejmie drużynę w 2018 roku. A teraz Jupp zgodził się ją poprowadzić do końca sezonu - tłumaczy nam w dużym uogólnieniu ruch Bayernu Monachium Manuel Bonke z monachijskiego "TZ". Tyle tylko że do końca sezonu 2017/18 jeszcze szmat czasu, wszystkie fronty są otwarte, wyzwania w tej kampanii wciąż przed Bawarczykami, a drużyna - w rozsypce.
- Jestem bardzo zdziwiony, że Bayern wybrał opcję na przeczekanie i poszedł sentymentalną drogą. Wszyscy pamiętają drużynę Heynckesa, wielu uważa - nie bez racji - że to był najlepszy zespół Bayernu w tym wieku. Ale nie mam przekonania, że to dobry ruch Hoenessa i że to, co działało cztery lata temu, zadziała i teraz - uważa Tomasz Urban, ekspert telewizji Eleven Sports. - Cztery lata w piłce to bardzo długi okres. Wykonawcy w dużej mierze są ci sami, dziewięciu piłkarzy z obecnej kadry Bayernu grało już wtedy u Juppa, ale okoliczności są zupełnie inne. Ruch ten ewidentnie obliczony jest na letnie podchody pod Nagelsmanna. Czas pokaże, czy klub obrał właściwą drogę. Dziś nikt tego nie wie - dodaje dziennikarz.
Heynckes w Niemczech to postać pomnikowa. Jako piłkarz - mistrz świata, mistrz Europy, zdobywca Pucharu UEFA, legenda Borussii M'gladbach, jeden z najlepszych strzelców niemieckiej elity w historii. Jako trener - dwukrotny zdobywca Ligi Mistrzów, kilkukrotny mistrz Niemiec - wymieniać by można długo. Bayern Monachium za jego ostatniej kadencji to była ekipa nie do zatrzymania, mieliła i wypluwała wszystko i wszystkich na swojej drodze. Na monachijczyków w sezonie 2012/13 nie było po prostu mocnych (JH był pierwszym trenerem w historii, który doprowadził zespół do potrójnej korony - mistrzostwa i pucharu Niemiec oraz zwycięstwa w Lidze Mistrzów), można się spotkać z opiniami, że ekipa z Monachium pod jego batutą to najsilniejszy Bayern od dziesięcioleci.
Pałeczkę po nim w Bayernie przejął Pep Guardiola (Heynckes ogłosił przejście na emeryturę) i - chociaż Hiszpan uznawany był za trenerskiego geniusza - do stylu oraz dominacji ekipy prowadzonej przez doświadczonego poprzednika nawet się nie zbliżył. Podobnie było zresztą z Carlo Ancelottim.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski: Taki mecz jak z Danią drugi raz nie może się powtórzyć
Informacja o ponownym zatrudnieniu Heynckesa przez Bayern wywołała wśród kibiców skrajnie różne odczucia. Jedni są wniebowzięci, inni - zszokowani. Zszokowani, bo przecież nikt kandydatury 72-latka nie brał nawet pod uwagę. Murowanym kandydatem był przecież Thomas Tuchel. Przerażeni, bo przecież w szatni zespołu dzieją się ostatnio rzeczy niesamowite. Wędrówki piłkarzy do prezesów w celu zwolnienia trenera, fochy największych gwiazd, niesubordynacja - trzeba będzie naprawdę żelaznej pięści, aby ten nieporządek uprzątnąć.
- Dopiero w momencie zatrudnienia Heynckesa w Bayernie zacząłem wierzyć w zmianę mistrza w Bundeslidze. Ta decyzja to pod wieloma względami szaleństwo. Zwłaszcza, że sympatycznego dziadka, który za bardzo się nie miesza w sprawy taktyczne, klub z Monachium właśnie zwolnił - mówi bez owijania w bawełnę Michał Trela, dziennikarz "Przeglądu Sportowego" od lat zajmujący się tematyką niemieckiej piłki. - Obawiam się, że Bayern zmarnuje blisko rok, Heynckes nadszarpnie swoją reputację, a przyjście Juliana Nagelsmanna w lecie wcale nie jest idealnym rozwiązaniem. Idealne Bayern miał pod ręką. Wystarczyło dogadać się z Thomasem Tuchelem - dodaje dziennikarz.
Bayern najbliższy mecz rozegra 14 października, przeciwnikiem aktualnych mistrzów Niemiec będzie SC Freiburg. Cztery dni później ekipa z Bawarii rozegra kolejne spotkanie w ramach Ligi Mistrzów. Jej rywalem będzie Celtic. W tabeli Bundesligi Bawarczycy zajmują po siedmiu kolejkach drugie miejsce, ale do lidera - znajdującej się w bardzo dobrej formie Borussii Dortmund - tracą już pięć punktów.