Wejściówki na niedzielny mecz Polski z Czarnogórą rozeszły się błyskawicznie. Gdyby PGE Narodowy miał 300 tys. miejsc to i tak nie byłoby problemu z zapełnieniem trybun.
Inaczej jest w Europie Zachodniej. Dla kibiców przyzwyczajonych do tego, że ich drużyna narodowa gra praktycznie w każdym wielkim turnieju, mecze eliminacyjne nie są czymś atrakcyjnym. Doszło do tego, że czwartkowym spotkaniu na Wembley, w którym Anglia pokonała Słowenię 1:0 i zapewniła sobie awans na mundial, na trybunach były tysiące wolnych miejsc. Temat był poruszany w angielskich mediach, mówiono o "szoku" i "zażenowaniu". The FA mają sporo do przemyślenia, tym bardziej że organizowane w podobnym czasie dwa mecze NFL przyciągnęły na Wembley ponad 80 tys. widzów, choć futbol amerykański jest na Wyspach Brytyjskich mniej atrakcyjny od piłki nożnej.
Dziennikarz Piotr Koźmiński donosi, że na wtorkowy mecz Francji z Białorusią, który ma zapewnić Trójkolorowym awans na mundial, wciąż jest około 5 tys. biletów na sprzedaż.
U nas wejściówka na Narodowy cenna jak trufla, a Wembley bez kompletu, na Francja - Białoruś jeszcze 5 tys. wolnych miejsc. Moda na Polskę:)
— Piotr Koźmiński (@UEFAComPiotrK) 8 października 2017
Wygląda na to, że jeśli chodzi o zainteresowanie meczami reprezentacji Polski, jesteśmy w ścisłej czołówce. Co najmniej na miarę rankingu FIFA, w którym obecnie zespół Adama Nawałki zajmuje szóste miejsce.
Polacy zapewnią sobie awans na mundial, jeśli w niedzielnym meczu na wypełnionym PGE Narodowym co najmniej zremisują z Czarnogórą albo punkty straci reprezentacja Danii w spotkaniu z Rumunią.
ZOBACZ WIDEO: Adam Nawałka wierzy, że najlepsze wciąż przed Lewandowskim. I nie tylko przed nim