Portal ukrainefootball.net pisze o ośmiu antyrekordach ustanowionych przez zespółbyłego gracza AC Milan i zdobywcy Złotej Piłki w 2004 roku. Ukraińska drużyna zajęła trzecią lokatę w swojej grupie - najgorszą w historii swoich startów. Jak dotąd nasi wschodni sąsiedzi niemal zawsze kwalifikowali się do spotkań barażowych (w których odpadali). Na swój jedyny czempionat w 2006 roku awansowali bezpośrednio z pierwszego miejsca. Wówczas wyprzedzili m.in. Turcję czyli ówczesną trzecią drużynę świata, a także Mistrzów Europy z 2004 roku - Grecję.
Dziennikarze portalu wytykają również najmniejszą w historii liczbę zwycięstw. Ukraińcy pięciokrotnie pokonali swoich rywali, lecz tylko raz ograli kogoś spoza grona outsiderów - Finlandii i Kosowa. Zespół Szewczenki przegrał najwięcej spotkań od gier eliminacyjnych do turnieju finałowego we Francji (1998 rok), zdobył również najmniej bramek (zaledwie 13 w 10 meczach - dla porównania Polska zdobyła ich aż 28).
Pomimo dodatniego bilansu goli, obrona również spisała się nieszczególnie dobrze. Dziewięć straconych goli nie brzmi źle, ale cztery lata wcześniej defensywa Ukrainy dała się pokonać tylko cztery razy. Przerwana została również korzystna passa meczów bez porażki na własnym stadionie. Ostatni raz żółto-niebiescy przegrali u siebie 16 października 2012 roku (0:1 z Czarnogórą). Po raz pierwszy w XXI wieku dali sobie strzelić dwie bramki grając w roli gospodarzy. Jednocześnie portal nawiązał do jednej z największej klęsk w historii ukraińskiego futbolu - porażki 1:3 z Polską na inaugurację kwalifikacji do mistrzostw świata w 2002 roku.
Redaktor Roman Sawrij na łamach portalu Football24.ua w swoim podsumowaniu meczu w Kijowie wskazuje na to, że Ukraińcy zupełnie niczym nie zaskoczyli Chorwatów, co przyznał sam selekcjoner gości Zlatko Dalić. Ustawiony na pozycji napastnika gwiazdor Andrij Jarmolenko cierpiał grając w środku ataku, zaś najgroźniejszą sytuację dla swojej drużyny stworzył atakując ze swojej prawej flanki. Zwraca również uwagę na to, że ukraiński zespół grał dobrze tylko w pierwszej połowie, a w drugiej oddał przyjezdnym inicjatywę.
Miejscowi fani zgromadzeni na monumentalnym Stadionie Olimpijskim w Kijowie przywitali swoich pupili ze sporym entuzjazmem, a żegnali feerią gwizdów, opuszczając trybuny areny przyszłorocznego finału Ligi Mistrzów już po drugiej bramce Andreja Kramaricia. Naszym sąsiadom, zupełnie w przeciwieństwie do nas, pozostało trzymanie mocno kciuków za Szachtar Donieck, Dynamo Kijów i Zorię Ługańsk w europejskich pucharach. Futbol klubowy, pomimo kryzysu finansowego, który objął ligę, wciąż trzyma się w tym kraju bardzo dobrze.
ZOBACZ WIDEO Nawałka o słabej grze obrony: Nie może tak być, że tracimy za dużo bramek