Bogusław Pietrzak (trener Ruchu Chorzów): Gratuluję Jagiellonii zdobycia bardzo ważnych punktów. Skuteczność gospodarzy w ostatnich meczach przed własną publicznością była bardzo dobra. Nasza wręcz odwrotnie, dlatego spodziewaliśmy się w Białymstoku trudnej przeprawy. Po części zneutralizowaliśmy mocne strony Jagiellonii. O naszej porażce zadecydował jeden indywidualny błąd konkretnego zawodnika. Swoim piłkarzom muszę podziękować za ogrom zdrowia, jaki włożyli w ten mecz. Szkoda tylko, że wyjeżdżamy bez punktów.
Krzysztof Nykiel (obrońca Ruchu Chorzów): W pierwszej połowie bardzo skrupulatnie realizowaliśmy założenia nakreślone przez trenera. Udawało się zneutralizować najmocniejsze ogniwa białostockiej drużyny. Rozegraliśmy dość dobry mecz, cóż jednak z tego, skoro po raz kolejny przegrywamy.
Michał Probierz (trener Jagiellonii Białystok): Sobotnie mecze potwierdziły, że nikt w naszej lidze punktów nie oddaje. Ruch zneutralizował nam kilka mocnych stron, dlatego nasza gra nie wyglądała tak jakby sobie tego wszyscy życzyli. Sztuką jest jednak wygrywać właśnie takie mecze, kiedy nie idzie. Jest jeszcze osiemnaście punktów do zdobycia i w każdym meczu będziemy grali o pełną pulę. Chwała zespołowi, ze nie wystraszył się po zejściu z boiska lidera, jakim niewątpliwie jest Tomasz Frankowski. Młody Michał Twardowski godnie go zastąpił. Nasi rywale zaprezentowali się korzystnie i są dobrą drużyną. Jestem przekonany, że Ruch utrzyma się w ekstraklasie.
Kamil Grosicki (napastnik Jagiellonii Białystok): Mecz z Ruchem był w naszym wykonaniu słaby. W przerwie ostre słowa trenera bardzo dużo nam pomogły. W drugiej połowie zagraliśmy już lepiej i trzy punkty zostały w Białymstoku. Po kontuzji Tomka Frankowskiego na boisku pojawił się Michał Twardowski. Żałuję, że debiutu w lidze nie zwieńczył golem, ale w następnych meczach takie sytuacje jak ta z 65. minuty będzie już z pewnością zamieniał na bramki.
Michał Twardowski (napastnik Jagiellonii Białystok): Zagrałem pierwszy mecz w ekstraklasie. Byłoby pięknie, gdybym zdobył gola. W drugiej połowie zaprzepaściłem wyborną okazję, ale tak już czasem jest. Chciałem uderzyć inaczej, a wyszło jak wyszło. Nawet najlepszym się zdarza. Wypada podziękować Kamilowi Grosickiemu, że uratował mi skórę, strzelając chwilę potem zwycięskiego gola. W innym przypadku zmarnowana setka śniłaby mi się po nocach.