- Kamil, no weź przyjmij. Wejdź w to pole karne, pokiwaj - takie i inne komentarze mogliśmy ostatnio słyszeć oglądając m.in. mecze reprezentacji Polski. Tomasz Hajto popełnia błędy językowe, ale jednego nie można mu odmówić: jest wyrazisty, a taki właśnie powinien być komentator.
Show u Wojewódzkiego
Tomasz Hajto stał się na tyle rozpoznawalny, że w ostatnich tygodniach dostał zaproszenie od Kuby Wojewódzkiego do jego show w stacji TVN. - Gdybym się nie mylił na antenie, to nie zaprosiłbyś mnie - ironizował już w czasie programu. To, że wystąpił w niezwykle popularnym programie świadczy tylko o jednym: Hajto jest teraz na topie. Trudno sobie przypomnieć, czy komentatorzy bądź eksperci telewizyjni byliby zapraszani do takich programów.
Były reprezentant Polski wypadł doskonale, a zaraz po programie internet zalała nowa fala memów. Na pytanie Wojewódzkiego odpowiadał niesztampowo, z minuty na minutę wyraźnie się rozkręcał i jak to mawia w czasie meczów - "złapał luz". Opowiadał m.in. o tym, jak dostał samochód po transferze do Niemiec. "Wyjeżdżałem z Polski miałem Volkswagena Golfa 1.8 GTI. 14-letni brał więcej oleju niż benzyny. W klubie w Niemiec dali nową Toyotę Camrę, to ja na rondo wyjechałem, żeby sobie autem pojeździć. Jeździłem w kółko na rondzie, bo nie znałem jeszcze miasta. Wiedziałem, że się nie zgubię, bo znałem tylko jeden zjazd" - powiedział.
134 żółtych, 8 czerwonych kartek
Hajto był bardzo solidnym obrońcą. Nie bazował na technice, wielkich umiejętnościach, ale na zaangażowaniu, pracowitości i agresywnej grze. Ta ostatnia często zbierała u niego niechlubne żniwa. W sezonie 1998/1999 został rekordzistą Bundesligi, gdy sędziowie wlepili mu aż 16 żółtych kartek. Ówczesny defensor Duisburga trzymał jednak nerwy na wodzy, ponieważ nie został wyrzucony z boiska i nie osłabił tym samym swojej drużyny.
ZOBACZ WIDEO Serie A: fantastyczny gol Karola Linettego [ZDJĘCIA ELEVEN EXTRA]
Agresywna gra na pograniczu faulu była jego wizytówką. Grał niezwykle zadziornie aż do końca kariery. Licząc wszystkie klubowe rozgrywki, to Hajto był napominany przez sędziów aż 134 razy żółtymi kartkami i ośmioma czerwonymi. Takie bilans uzbierał w 381 meczach.
Perypetie pozaboiskowe
Tych nie brakowało. W 2004 roku, gdy był zawodnikiem Schalke 04, sąd w Essen skazał go na grzywnę w wysokości 43,5 tysięcy euro. Za co? Za posiadanie nieopodatkowanych papierosów, chociaż prokuratura chciała uznać go za przemytnika. Hajto dopiero po latach ujawnił co tak naprawdę się stało i jak przypadkowo został wplątany w tę akcję.
- Wstyd mi za to. Zarabiałem półtora miliona euro rocznie, a kupiłem dziesięć kartonów papierosów bez akcyzy. W Niemczech zostałem uniewinniony, ale płacę za swoją głupotę do dzisiaj. Stać mnie na te fajki było, a teraz ciągle słyszę głupie żarty - przyznał w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Trzy lata później, gdy był już piłkarzem Górnika Zabrze, śmiertelnie potrącił kobietę na pasach. Nie ustąpił jej pierwszeństwa, jechał o 17 km/h za szybko, ale przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Sąd uznał, że to pierwsza jego sytuacja i postanowił nie wsadzać go za kratki. Groziło mu osiem lat pozbawienia wolności, a stanęło na dwóch latach więzienia w zawieszeniu na cztery lata, 7 tysiącach złotych grzywny i odebraniu prawa jazdy na rok.
Przygoda trenerska
Hajto po zakończeniu piłkarskiej kariery został trenerem. Od stycznia 2012 roku do czerwca 2013 prowadził Jagiellonię Białystok. To on bardzo mocno postawił na Michała Pazdana. Jeszcze gdy wspólnie występowali w Górniku Zabrze Hajto zauważył jego talent i później ściągnął do Jagiellonii. Ostatnio próbował pomóc mu w transferze do Bundesligi.
Z Jagiellonią dwukrotnie zajął 10. miejsce, a po rozgrywkach 2012/2013 klub postanowił nie przedłużać wygasającego kontraktu. W grudniu 2014 roku przejął I-ligowy GKS Tychy, jednak z 15 meczów wygrał tylko 3. Drużyna spadła do II ligi i Hajto został zwolniony.