Przez Lewandowskiego mają w Kuźni same kłopoty

- Dzieci nami rządzą. Syn burmistrza wymyślił sobie Lewandowskiego i poszło. A przecież mamy Schenawę. Komuś to „ch” w nazwisku nie pasowało – narzekają mieszkańcy ulicy Roberta Lewandowskiego w Kuźni Raciborskiej.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Na ulicy Lewandowskiego w Kuźni Raciborskiej WP SportoweFakty / Dariusz Ostafinski / Na ulicy Lewandowskiego w Kuźni Raciborskiej.

- Przez tego Lewandowskiego mamy same kłopoty - skarżą się, choć może nie całkiem na poważnie, mieszkańcy 5-tysięcznej Kuźni Raciborskiej. To miejscowość, która jako pierwsza w Polsce, z pompą, nadała jednej ze swoich ulic imię Roberta Lewandowskiego. Pojechaliśmy zobaczyć, kto mieszka przy Lewandowskiego i co na to mieszkańcy.

Wcześniej była to ulica Świerczewskiego, no ale tego patrona, jak chce "dobra zmiana", trzeba zmienić. - Czy jestem zadowolona? Baaaardzo - ironizuje lokatorka spod numeru 11, robiąc przy tym ruch ręką, jakby wieszała sobie szubienicę na szyi. Przystanek obok szkoły. - Tu miała być ulica Szkolna - mówi jedna z trzech starszych pań żywo dyskutujących o zmianie. Czekają na autobus. Tłumaczą, że zaczynają bieganie po urzędach. - Bo to teraz trzeba zmienić dane w ZUS-ie, Urzędzie Skarbowym i u operatora telefonu komórkowego - opowiada jedna z nich, a druga dodaje: - Moja córka mieszka w Niemczech. Tam się ludzie z nas śmieją, że my tutaj mamy ulicę Lewandowskiego.

Na przystanek przychodzi mężczyzna w średnim wieku. Łysawy i strasznie zły. Nie tyle na najlepszego strzelca naszej reprezentacji, co na radnych. - Syn burmistrza Pawła Machy zrobił akcję z Lewandowskim, a radni zgłupieli i posłuchali - wyjaśnia, nerwowo przy tym kręcąc głową. - Pajdokracja panie. Dzieci nami rządzą. To wszystko źle świadczy o poziomie naszych radnych.

ZOBACZ WIDEO: Polka zachwyciła miliony internautów. Dziś jest bohaterką filmu "Out of Frame"

Młodzież stojąca na przystanku tylko się przysłuchuje narzekaniom starszych, ale nic nie mówi. - Tylu mamy zasłużonych. Rudzki, Wąs, albo ten co w pożarze zginął - mówi pani, która wcześniej wspomniała o ulicy Szkolnej. - Schenawę mogli wziąć (przemysłowiec z Kuźni Raciborskiej, założyciel Hoffnungshutte, obecnie jest to Rafamet - dop.red.). Komuś to "ch" w nazwisku nie pasowało – wtrąca łysy jegomość, machając ręką.

Przy Lewandowskiego 9 spotykamy mężczyznę, który akurat sprzątał chodnik i wyrzucał śmieci z kubłów. - Dekomunizację nam zrobili - ironizuje. - Janka Krasickiego zamienili na Ignacego Krasickiego, a generała Karola Świerczewskiego na Lewandowskiego. Tak się zastanawiam, czym sobie ten nasz snajper zasłużył - zastanawiał się.

Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Marian spod 9 nie miał wątpliwości, że z Lewandowskim to zły pomysł. - Komu Świerczewski przeszkadzał - pyta, pokazując na tablicę nad klatką schodową, która wciąż nosi imię generała, bo jej nie wymienili. - Że z sowietami miał związki? Był dobry generał, kulom się nie kłaniał - recytował, jakby czytał życiorys Świerczewskiego z jakiejś propagandowej broszury.

- Lewandowski tylko się przewraca - kontynuował Marian. - I z trzech metrów bramki strzela. Kiedyś grałem we Włókniarzu Kietrz. I trzydzieści sześć bramek strzeliłem - chwali się rześki 80-latek.
- Ale to była okręgówka - zwraca mu uwagę ten, co wyrzucał śmieci z kubłów.
- Lekko jednak nie było. To było zaraz po wojnie. Graliśmy piłkami z gałganów. Jak był deszcz i odbiłeś piłkę głowę, to rana na czole była. I krew leciała - wspomina Marian.

- Tutaj panie tylko młodzi się cieszą ze zmiany - mówią chórem Marian i facet z miotłą. Ten drugi nie chce podać imienia. - Jeszcze mnie młodzież będzie ścigać. A po co mi kłopoty - zauważa i dodaje: - Pod dziewiątką to sami emeryci mieszkają. Tylko jedna młoda pani i jakieś małżeństwo. Spokojni ludzie.

- Mieszkają też kalecy. O tam idzie Anka o kulach - stwierdza Marian, pokazując palcem starszą kobietę, która z trudem robi kolejne kroki. Uśmiech z jej twarzy jednak nie znika. - Fajny synek z tego Roberta i bardzo mnie cieszy, że mamy jego ulicę - śmieje się, a Marian jak to słyszy, rzuca tylko: - Idę się piwa napić.

Ulica Lewandowskiego przypomina cyfrę 4. - To jest taki zygzak - zwraca nam uwagę pan, który nie chciał podać imienia, a Marian, który jeszcze nie poszedł na piwo, opowiada nam o tym, co działo się w piątek 13-go. - Przyjechały wszystkie stacje telewizyjne. Władze miasta chciały wszystkich ludzi zgonić przed kamery, ale nikt nie chciał iść. A ja siedziałem sobie tutaj, na ławce przed klatką. Zdjęcie mi zrobili i nagrali.

Nie na żarty za to denerwuje się całą sytuacją inny mieszkaniec Kuźni Raciborskiej. Najpierw przeklina, potem dorzuca: - Mam własnościowe mieszkanie i teraz chyba będę musiał biegać po sądach, żeby dokonać zmian w księgach wieczystych. Jestem tym wszystkim załamany - oświadcza.

Młoda dziewczyna z ciemnymi, kręconymi włosami, też nie jest szczęśliwa z powodu zmiany, ale i też nie budzi ona w niej żadnych negatywnych emocji. - Zadowolona nie jestem, ale skoro zmienili, to co mi tam - zauważa.

Także mężczyzna, który wychodzi z klatki numer 7 i jest obładowany sprzętem wędkarskim, nie ma nic przeciwko. - A co komu to przeszkadza - stwierdza. - Żadnych kłopotów z tego nie będzie. Był Świerczewski, nic się nie działo. Teraz jest Lewandowski, później może będzie ktoś inny.
- Moje serce mocniej bije, kiedy oglądam Roberta w reprezentacji, więc odpowiada mi, że mieszkam na jego ulicy - dodaje sąsiadka.
- A co panu mówili ci, którzy go nie chcą - dopytywał wędkarz. - Że żyje? Tym lepiej dla niego!



Czy to dobrze, że Lewandowski ma w Kuźni swoją ulicę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×