By dostać się z Hondurasu do Australii trzeba najpierw lecieć do Los Angeles, a stamtąd do Sydney, gdzie rozegrany zostanie rewanżowy barażowy mecz. Podróż (bez czasu oczekiwania na lot) zajmie około 22 godzin. Selekcjoner reprezentacji Hondurasu nie ukrywa oburzenia takim ułożeniem terminarza.
Zdaniem Jorge Luis Pinto pięć dni przerwy między meczami to zdecydowanie zbyt mało. - Decyzja FIFA o takich terminach baraży, gdy musimy przemieścić się z Hondurasu do Australii jest nieludzka - powiedział selekcjoner zespołu ze strefy CONCACAF.
10 listopada obie ekipy zmierzą się w Hondurasie, 15 listopada odbędzie się starcie w Australii. Problemem dla Hondurasu jest fakt, że z tego kraju nie ma bezpośredniego lotu przez Ocean Spokojny. Pinto zauważa, że jego zespół będzie miał niewielką przewagę nad rywalami, którzy w podróży spędzą nieco więcej czasu.
- Nie będziemy musieli dwukrotnie podróżować, co mogłoby nam zaszkodzić. Rywale najpierw muszą przylecieć do Hondurasu, a później udać się do Australii. To będzie dla nich znacznie bardziej wyczerpujące - dodał Pinto.
Zespół, który wygra baraż wywalczy awans na przyszłoroczne mistrzostwa świata. Pewne gry w Rosji są już gospodarze oraz Japonia, Korea Południowa, Iran, Arabia Saudyjska, Brazylia, Argentyna, Urugwaj, Kolumbia, Nigeria, Egipt, Meksyk, Panama, Kostaryka, Polska, Francja, Niemcy, Hiszpania, Belgia, Islandia, Anglia, Serbia i Portugalia.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Jakub Błaszczykowski z golem i asystą! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]