Czy trzeba uważać na Litwina? Jeden wspólny cel ŁKS

Przyjście litewskiego inwestora do Łódzkiego KS sprawiło, że w obchodzącym stulecie istnienia klubie szczerze uwierzono w utrzymanie w Orange Ekstraklasie. Na Algimantasa Breikstasa, właściciela drużyny FC Wilno i szkółek piłkarskich w Brazylii, który kupił prawie połowę udziałów, niektórzy zaczęli patrzeć jak na cudotwórcę.

Opinie kibiców i ekspertów na temat Litwina są podzielone - jedni upatrują w nim zbawiciela, drudzy uważnie przyglądają się jego poczynaniom, poszukując wpadek. Chyba nic w tym dziwnego, bo Breikstas swoją polityką i sposobem myślenia zdążył sobie narobić wrogów. Już na dzień dobry próbował pozbyć się Ensara Arifovicia, gdy tylko pojawiła się możliwość sprzedania go za jakiekolwiek pieniądze do Jagiellonii Białystok. Do transferu nie doszło, bo Bośniak miał być tylko zabezpieczeniem, gdyby do Widzewa odszedł Vuk Sotirović. Oprócz tego, Litwin - choć jest właścicielem kart zawodniczych wielu solidnych piłkarzy - na testy do ŁKS podsyła prawdopodobnie najsłabszych przedstawicieli swojej stajni. Dopiero pod sporym naciskiem mediów i dyrektora sportowego Marka Chojnackiego sprowadził Evertona, który z dobrej strony pokazał się, grając w Jagiellonii. O tym, że Breikstasowi zależeć może na szybkim zarobku na futbolu świadczyć mogą kolejne przykłady.

Uwaga na Breikstasa!

Po pierwsze, choć bardzo chwalony przez niego Brazylijczyk Kleyr zawodził w sparingach, pojechał z drużyną na zgrupowanie i prawdopodobnie podpisze kontrakt pod naciskiem Litwina. Po drugie, w przeciągu pół roku dwukrotnie na testy do ŁKS Breikstas podsyłał tego samego piłkarza, choć... pod innym nazwiskiem bądź pseudonimem. - Rozmawiałem z jednym z testowanych Litwinów i powiedział mi: "Uważajcie na Breikstasa! To człowiek, który inwestuje w klub tylko po to, aby zarobić. Dużo obiecuje, a mało robi" - anonimowo zdradziła Sportowym Faktom osoba, będąca blisko klubu.

ŁKS na rynku transferowym póki co wypada blado, choć pozyskanie Marcina Adamskiego (byłego gracza Rapidu Wiedeń) należy zapisać po stronie plusów. Z klubem lada dzień zwiążą się kontraktami także Brazylijczycy Kleyr i Everton, a także Węgier Gabor Vayer. Z kolei pod znakiem zapytania stoją transfery Sebastiana Mili i Piotra Świerczewskiego. Co ciekawe, Vayer wywołał... łódzko-łódzką wojnę. Piłkarz testowany był w zespole Widzewa i spisywał się bardzo solidnie i gdy miał podpisać umowę - zaczęły się problemy. Najpierw okłamał klub i powiedział, że jest wolnym zawodnikiem (choć miał kontrakt z inną drużyną), a potem był sprawdzany w ŁKS. Wypadł na tyle dobrze, iż zostanie graczem klubu z alei Unii.

Bezcenny Łukasz

Ale to wcale nie nowymi nabytkami żyją kibice przedostatniej drużyny Orange Ekstraklasy, a przedłużeniem umowy z Łukaszem Madejem. - Łukasz obecnie jest dla nas bezcenny - przyznał w rozmowie ze Sportowymi Faktami dyrektor sportowy Marek Chojnacki. - Znamy go na tyle dobrze, że wiemy, na co go stać i chcemy podpisać z nim nowy kontrakt. Żeby natomiast ta sprawa znalazła pomyślne zakończenie, porozumieć się muszą obie strony. Wszystkich mogę jednak zapewnić, że Madej na sto procent pozostanie z nami do końca sezonu - dodał. Czy ta sprawa znajdzie pomyślne dla klubu zakończenie - trudno dziś przewidzieć. Pomocnik ŁKS zapewne długo będzie się wstrzymywał z podjęciem ostatecznej decyzji, czekając na coraz to ciekawsze propozycje klubu i oferty potencjalnych pracodawców. Zawodnik, któremu latem wygasa umowa, nie ukrywa, że chętnie spróbowałby swoich sił zagranicą.

Niewiele brakowało, a Madej już od pół roku występowałby wraz z klubowym kolegą - Robertem Łakomym w Boaviście Porto. Latem ŁKS odrzucił jednak propozycję Portugalczyków. Czy ten temat zimą również był aktualny? - Raczej nie, a przynajmniej ja o niczym nie słyszałem. No chyba, żeby liczyć te wszystkie prasowe spekulacje - przyznał w rozmowie ze Sportowymi Faktami Łakomy.

Podwaliny pod dobry klub

Wydaje się jednak, że pod względem kadrowym Łódzki KS będzie przyzwoicie przygotowany do rozgrywek. Przy alei Unii postarano się także o podwyższenie poziomu organizacyjnego. Na początek zatrudniono rzecznika prasowego, który odpowiadałby za kontakt z mediami. Ale to nie koniec. - Musimy też dopiąć wszystkie szczegóły w sprawie licencji, pospłacać długi i odpowiednio ułożyć zespół. Mówiąc w skrócie: chcemy stworzyć podwaliny pod dobry pierwszoligowy klub - powiedział Sportowym Faktom kierownik Jacek Żałoba.

- Co tu dużo ukrywać, wszystkim nam zależy na jak najlepszych wynikach ŁKS. Mamy jeden wspólny cel: utrzymanie w lidze - nie krył Żałoba. Już za kilka dni rusza runda wiosenna i wówczas boisko zweryfikuje niecny plan ekipy z alei Unii. W 18. kolejce podopieczni Mirosława Jabłońskiego zmierzą się na własnym boisku z Jagiellonią Białystok i to może być jedno z najważniejszych spotkań w sezonie. - Nie sądzę, żeby ten mecz mógł o wszystkim przesądzić, ale na pewno nie możemy go przegrać. Musimy postarać się o zwycięstwo! - zapowiedział Sportowym Faktom Robert Szczot, który jesienią należał do czołowych postaci ŁKS.

Komentarze (0)