Kamil Glik zdradził, co się działo po fecie z Czarnogórą. "Pobawiliśmy się w granicach rozsądku"

PAP / Bartłomiej Zborowski / Polscy piłkarze cieszą się z bramki strzelonej przez Kamila Glika (z lewej) dla reprezentacji Polski
PAP / Bartłomiej Zborowski / Polscy piłkarze cieszą się z bramki strzelonej przez Kamila Glika (z lewej) dla reprezentacji Polski

Nie było wielkiej imprezy po meczu Polski z Czarnogórą, kiedy reprezentacja zapewniła sobie awans do przyszłorocznego mundialu w Rosji. Kamil Glik przyznał, że wszystko odbyło się w granicach rozsądku.

W swoim stylu tajemnicę imprezy podsycił Kamil Grosicki, który dzień po meczu zamieścił na Twitterze wpis "łeb pęka". - Cały "Grosik". Nic wielkiego się nie wydarzyło, nikt fajerwerków nie odpalał. Zostaliśmy w hotelu, z chłopakami z drużyny, rodzinami, sztabem szkoleniowym, przedstawicielami Polskiego Związku Piłki Nożnej. Pobawiliśmy się w granicach rozsądku. Bo prawdę mówiąc - czy była to wyjątkowa okazja do świętowania? W ostatnich latach reprezentacja przyzwyczaiła do dobrych wyników. Awans do finałów mistrzostw Europy smakował wyjątkowo, gdyż nie przydarzył się kadrze od kilku lat, pamiętajmy, iż jako współgospodarz Euro 2012 nie musieliśmy brać udziału w kwalifikacjach. Wtedy była rzeczywiście mocna impreza. Ale potem przyszedł turniej we Francji, na którym dotarliśmy do ćwierćfinału, więc kwalifikacja do rosyjskiego mundialu była obowiązkiem - mówi w rozmowie z Przemysławem Pawlakiem z "Piłki Nożnej" Kamil Glik.

Reprezentacja Polski w eliminacjach straciła aż 14 bramek, a na Euro 2016 mieliśmy żelazną defensywę. Tylko Portugalia i Szwajcaria były w stanie pokonać Łukasza Fabiańskiego. Dlatego po kwalifikacjach na mundial w Rosji na Glika oraz Michała Pazdana spadła krytyka. Glik twierdzi, że "nie jest to fair", ponieważ broni cały zespół, a nie tylko on i stoper Legii Warszawa.

- Zdecydowanie jest nad czym pracować, nie zamierzam nas wybielać. Straciliśmy dużo za dużo bramek. Poniekąd rozumiem, że w takiej sytuacji mówi się najwięcej o Gliku i Michale Pazdanie, bo najczęściej tworzymy parę środkowych obrońców, tyle że bramki, które tracimy, nie zawsze zależą wyłącznie od tego, czy Glik lub Pazdan akurat dobrze się na boisku zachowali. Na Euro 2016 broniliśmy bardzo dobrze jako cała drużyna, odpowiednio się ustawialiśmy, przesuwaliśmy, organizacja przy stałych fragmentach dla rywali nie szwankowała. Natomiast w kwalifikacjach mundialu dostaliśmy sporo goli na przykład po rzutach rożnych, a chyba każdy wie, że przy stałych fragmentach nie broni tylko Glik z Pazdanem, bo w polu karnym pojawia się niemal cała drużyna. Powiedzenie, że linia obrony reprezentacji Polski gra słabo, jest dużym uproszczeniem. Zrzucanie winy tylko na Glika i Pazdana nie jest fair. Musimy po prostu dobrze bronić jako zespół - tak samo, jak wygrywaliśmy mecze całym zespołem - wyznał.

Glik nie chce pompować balonika związanego z grą na mundialu. Jego zdaniem Biało-Czerwoni pojadą do Rosji z "pokorą", a reprezentacja będzie "niewiadomą" nie tylko dla przeciwników, ale i dla samych siebie. Dodaje, że "ćwierćfinał będzie dużym sukcesem".

ZOBACZ WIDEO Idealne podanie Martineza, "Lewy" dopełnił dzieła. Skrót meczu Bayernu z RB Lipsk [ZDJĘCIA ELEVEN]
[color=#000000]

[/color]

Komentarze (1)
avatar
Mossad
29.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Alez Panie Kamilu, tu nie trzeba sie nikomu tlumaczyc.
Powinna byc imprezka po wykonaniu zadania.
Raczej to jest wskazane.
Lepsze to, niz zawiniecie tyłka i kazdy w swoja strone.