Nietypowa rola Manuela Arboledy

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Nie od dziś wiadomo, że Lech Poznań dysponuje wąską kadrą. W jej składzie znajduje się tylko trzech napastników, a w chwili obecnej do gry gotowy jest jedynie Robert Lewandowski. Trener Franciszek Smuda często ma więc spory ból głowy, jeśli chce wzmocnić ofensywę zespołu. W drugiej połowie meczu z ŁKS Łódź do ataku przesunięty został... Manuel Arboleda, nominalny środkowy obrońca.

W tym artykule dowiesz się o:

Franciszek Smuda ma do dyspozycji tylko trzech zawodników w ataku. Oprócz Roberta Lewandowskiego, jest również Hernan Rengifo i Haris Handzić. Peruwiańczyk jest jednak kontuzjowany, a 19-letni Bośniak nie otrzymał jeszcze szansy gry w pierwszym zespole. - Gdyby był gotowy, to bym go wystawił, bo inaczej byłbym idiotą - mówił niedawno szkoleniowiec Kolejorza.

Lech gra obecnie taktyką z jednym wysuniętym napastnikiem, a wspierają go ofensywnie usposobieni zawodnicy z drugiej linii. Problem pojawia się wtedy, gdy trzeba jeszcze bardziej wzmocnić siłę ataku. Tak było w drugiej połowie sobotniego spotkania z ŁKS Łódź. W 77. minucie do ataku przesunięty został...Manuel Arboleda, a jego miejsce na środku obrony zajął Zlatko Tanevski. Kolumbijczyk znany jest ze swoich odważnych ofensywnych wejść. Ponadto bardzo dobrze gra głowa i Smuda liczył, że będzie strącał piłki do partnerów.

Arboleda w rundzie jesiennej zaliczył kilka asyst, po swoich wypadach pod bramkę rywala. W sobotę mógł zdobyć gola po rzucie rożnym, choć wtedy grał jeszcze jako obrońca. Po przejściu do ataku raz dobrze rozegrał piłkę do Lewandowskiego, po którego podaniu Sławomir Peszko był bliski zdobycia bramki. - Muszę sobie poradzić tymi zawodnikami, których mam. Jeśli Rengifo jest kontuzjowany, to muszę go zastąpić obrońcami, przynajmniej w końcówce - mówi szkoleniowiec Lecha, który latem chce mieć nowego gracza go tej formacji. - Bez dwóch zdań musimy latem pozyskać napastnika.

W tym sezonie podobna rola przypadła Bartoszowi Bosackiemu w jesiennym meczu ze Śląskiem Wrocław. Tym razem trener zdecydował się tam wysłać jednak Arboledę, ale to "Bosy" w końcówce meczu doprowadził do wyrównania. - To, że się tam znalazłem, to już tylko moja wola. Przesunięcie Manuela, a nie mnie, było decyzją trenera - mówi Bosacki, który raczej nie sądzi, że podobne sytuacje będą się powtarzać.

Wąska kadra to największy problem lechitów, który może im przeszkodzić w zdobyciu mistrzostwa Polski. Poznaniacy starają się jednak nie załamywać i walczyć zawodnikami zdolnymi do występów. - Taka jest sytuacja kadrowa i nie ma co gdybać. Hernan jest kontuzjowany i trzeba sobie radzić zawodnikami, którzy są zdrowi. Na pewno nie zamierzamy się tym usprawiedliwiać - zakończył Bosacki.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)