Chwile grozy rozegrały się w 1/8 finału Pucharu Chorwacji. Cibalia podejmowała Istrę 1961. W pierwszej połowie przy stanie 0:0 doszło do z pozoru niegroźnego zderzenia Zvonimira Filipovicia z Joalem Escovalem. Pierwszy z nich upadł na murawę i po chwili zaczął dziwnie się zachowywać.
Na szczęście sędzia Bruno Marić dostrzegł, co się dzieje. Zawodnik Cibalii zaczął walczyć o życie, bo stracił przytomność i dławił się językiem.
- Byłem metr od niego, gdy to zauważyłem. Od razu położyłem go w pozycji bocznej i złapałem język. Prawie odgryzł mi palec, ale na szczęście udało się go uratować przed zadławieniem - opowiada arbiter główny spotkania.
- Nie pamiętam, co się stało. Chyba przez minutę byłem nieprzytomny. Koledzy powiedzieli mi, że pan Marić uratował mi życie. Żartował potem, że prawie odgryzłem mu palec. Chciałbym mu bardzo podziękować. Jest wspaniałym człowiekiem - dodaje Filipović.
Gracz Cibalii bardzo szybko doszedł do siebie i nawet kontynuował grę. Na szczęście potem już nic złego się nie wydarzyło, a jego zespół przegrał z Istrą 2:3 i pożegnał się z rozgrywkami pucharowymi.
Zachowanie Bruno Maricia nie było przypadkowe. W Chorwacji dochodziło już do podobnych zdarzeń. Dlatego sędziowie od kilku lat są uczeni pierwszej pomocy i wiedzą, jak się zachowywać w takich sytuacjach.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Zawsze staramy się pomóc każdemu nowemu zawodnikowi
PS. Nie wsadzamy ręki w Czytaj całość