Najpierw wykończył akcję strzałem z około jedenastu metrów, potem trafił po uderzeniu głową. Zrobił to w kwadrans, w pierwszej połowie. W drugiej dograł do Eroza Grezdy, a ten pokonał tureckiego bramkarza po raz trzeci. I to akurat niedługo po tym, jak gospodarze strzelili kontaktowego gola. W 66. minucie Armando Sadiku zszedł z boiska. Jako bohater.
I pokazał, że jednak umie strzelać gole silnym rywalom, bo w Legii Warszawa trochę jakby o tym zapomniał.
A przecież to człowiek, który przeszedł do historii albańskiego futbolu. I w swoim kraju jest uwielbiany, bo podczas Euro 2016 strzelił pierwszego gola dla swojego kraju w wielkim turnieju. Ba, na dodatek zwycięskiego, bo Albania w trzecim meczu grupowym wygrała 1:0. Był wtedy piłkarzem FC Vaduz, wypożyczonym z FC Zurich.
Do Legii trafił przed tym sezonem. Strzelił na razie 7 goli w 19 meczach, ale 4 z nich słabszym rywalom w Pucharze Polski. Nie ma co ukrywać, oczekiwano od niego znacznie więcej.
ZOBACZ WIDEO: Sprawdzian z Urugwajem na plus. "Z latynoskimi drużynami nie gra się łatwo"
On sam pewnie też. Śmiechem żartem, ale imię też zobowiązuje. Wymyślił je ojciec, na cześć Diego Armando Maradony. Uwielbiał go z czasów gry w Napoli. Sam piłkarz wzoruje się jednak na Zlatanie Ibrahimoviciu.
Łączenie z trafieniami poniedziałkowymi, 26-letni snajper strzelił 11 goli w 29 meczach w narodowych barwach.
Albania od 41. minuty grała z Turcją osłabiona, bo czerwoną kartkę zobaczył Ledian Memushaj.
Turcja - Albania 2:3 (0:2)
0:1 - Sadiku 24
0:2 - Sadiku 39
1:2 - Under 47
1:3 - Grezda 55
2:3 - Akbaba 60
.....a to byl sparing.
No ale bohater jest
Dla mnie jeszcze wiekszy ten co to wyskrobal
Litosci.