Czego dowiedzieliśmy się po meczu z Meksykiem? Z jednej strony niczego nowego, bo jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wiadomo było, że nasz drugi, reprezentacyjny garnitur ma nogawki do kostek i przykrótkie rękawy. Że Polskę A od Polski B dzieli gigantyczna przepaść. Że na tle meksykańskiej jedenastki zaprezentujemy się blado, co zresztą na Twitterze starał się w poniedziałkowy poranek przewidywać (i przygotowywać nas na możliwą porażkę) prezes PZPN, Zbigniew Boniek. Nie dość przecież, że zagraliśmy w eksperymentalnym zestawieniu, z etatowych członków wyjściowego składu z eliminacji w drużynie byli tylko Karol Linetty, Piotr Zieliński i Krzysztof Mączyński, to na dodatek kombinowaliśmy z ustawieniem.
Dużo się podczas tego listopadowego zgrupowania nałożyło na polską kadrę nieoczekiwanych okoliczności, z którymi musiał sobie poradzić szkoleniowy sztab. Trzeba było znaleźć kompromis między koniecznością ćwiczenia nowych wariantów, poszukiwania nowych, taktycznych opcji i ogrywania się w najsilniejszym składzie w meczach z rywalami z innego kontynentu, a przemęczeniem podstawowych graczy czy eliminacyjnymi bitwami młodzieżówki (gdyby nie to, na zgrupowaniu pojawiłby się zapewne Dawid Kownacki). Zbyt wiele czynników złożyło się na to, że gra - szczególnie w poniedziałkowym meczu - zgrzytała przeokrutnie. Nie tak miało i mogło wyglądać pożegnanie z 2017 rokiem, niezwykle udanym, ale w sumie - kto będzie o tym za kilka miesięcy pamiętał?
Cel jest jasny, a Adam Nawałka wciąż szuka najlepszych opcji do jego zrealizowania. Po meczu z Meksykiem w strefie dla dziennikarzy ktoś rzucił w eter pytanie: to po jaką cholerę był ten mecz, skoro wyglądał tak dramatycznie, skoro pod nieobecność gwiazd niektórzy zagrali fatalnie? Właśnie po to! Po to, żeby Nawałka obudził się we wtorek i znał odpowiedzi na kilka nurtujących pytań.
Jeszcze kilka tygodni temu wszyscy zastanawialiśmy się, czy Jakub Świerczok, chłop robiący furorę w ekstraklasie, nadaje się do gry w reprezentacji. Jeszcze chwilę temu pytaliśmy o to samo w kontekście Jarosława Jacha czy Tomasza Kędziory (mimo jego wcześniejszej obecności w tym zespole). Dziś - choć selekcjoner kategorycznie odrzuca takie stwierdzenie - możemy już sobie na te pytania odpowiedzieć. Świerczoka kadra przygniotła, on mundial raczej zobaczy w kapciach i przed telewizorem. Kędziora? W kontekście tego, co pokazał Bartosz Bereszyński oraz pamiętając o Łukaszu Piszczku, również może mieć problem.
ZOBACZ WIDEO Maciej Makuszewski: Zabrakło wszystkiego po trochu
Są jeszcze inne, ważne odpowiedzi. Po pierwsze Jarosław Jach i jego szokująco solidne występy: znakomita gra głową, dobry w destrukcji oraz udane próby wprowadzania piłki. To największy wygrany zgrupowania. Jeśli po Urugwaju i Meksyku nie przeskoczył w prywatnym rankingu selekcjonera Thiago Cionka, to już naprawdę trudno ocenić, jakie kryteria są brane pod uwagę przez trenera.
Po drugie: Maciej Makuszewski. Potwierdził (po październikowych, dobrych grach), że w kadrze czuje się dobrze i dobrze go mieć w odwodzie. Po trzecie: system z trzema obrońcami, odpowiednio przećwiczony w marcu i podczas przedmundialowego zgrupowania da nam dobrą alternatywę taktyczną na mecze z silnymi rywalami.
Listopad był dla naszej kadry eksperymentem, który nie porwał tłumów, ale mimo wszystko się powiódł. Pacjent przeżył i wygląda kolejnych meczów. Wówczas będziemy się już znajdować na ostatniej prostej przed rosyjskim turniejem i będzie to ostatni moment na kombinacje.
Oglądaj mecze reprezentacji Polski w Pilocie WP (link sponsorowany)
Absurdem jest próba gry w zupełnie innym ustawieniu ,zupełnie innym składem.
Na tym etapie trzeba grać podstawowym składem ewentualnie próbować zmieniać w Czytaj całość