Nadal jesteśmy w grze - komentarze po meczu KGHM Zagłębie Lubin - GKS Katowice

GKS Katowice z niedosytem opuścił Dialog Arena. - Nie ukrywam, że przyjechaliśmy tutaj po zdobycz punktową - mówił na konferencji pomeczowej Adam Nawałka, trener gości. Jednak to KGHM Zagłębie Lubin sięgnęło po komplet punktów. - Nadal jesteśmy w grze - podsumował Orest Lenczyk.

Adam Nawałka (GKS Katowice). - Przede wszystkim gratulację dla trenera Lenczyka, dla drużyny za zdobycie trzech punktów. Nie ukrywam, że przyjechaliśmy tutaj po zdobycz punktową - być może zabrzmi to trochę dziwnie. Obie drużyny walczą o dwa zupełnie różne cele - taki pojedynek Dawida z Goliatem. Natomiast my mieliśmy swój plan, swoją strategię i chcieliśmy ją realizować. Udało się realizować to przez 43 minuty pierwszej połowy. Niestety zabrakło konsekwencji. Bramka ta spowodowała, że do końca meczu musieliśmy gonić ten wynik. W drugiej połowie ta nasza strategia gry wyglądała podobnie i czekaliśmy na moment zaatakowania. Wiemy, że siła rażenia Zagłębia Lubin jest zdecydowania większa. Czekaliśmy na ostatnie 20 minut i wtedy chcieliśmy zaatakować. Wiadomo, iż swoich szans musimy szukać poprzez taktykę, strategię gry. Dlatego jestem rozczarowany tym wynikiem. Nie udało się zdobyć punktu, chociaż końcówka należała do nas, jeżeli chodzi o sytuacje czy mobilność zawodników. Z pewnością ta bramka wisiała w powietrzu i wynik do końca był sprawą otwartą.

Orest Lenczyk (KGHM Zagłębie Lubin). - Zagłębie to drużyna, która znajduje się w określonej sytuacji. W zasadzie punkty, które zdobywa, to jest odrabianie strat. Po ostatnim meczu udało się poskładać skład, tracąc takich piłkarzy jak Goliński czy Jasiński. Wydawało się, że ci zawodnicy, którzy wyszli na boisko, dadzą na tyle radę, że w dzisiejszym meczu drużyna nie będzie osłabiona. Nie puszczałem, że ci co wejdą - mam na myśli Hanzela i Kapiasa - będą dzisiaj zawodnikami dobrze grającymi. To jest bardzo optymistyczne. Oni grają na pozycjach istotnych dla zespołu. Znowu bramkę strzelił Micanski. A szkoda, bo siła zespołu nie może opierać się na jednym zawodniku. Graliśmy - szczególnie w pierwszej połowie - niemrawie, niedokładnie, bojaźliwie, a błędy taktyczne mogły świadczyć o tym, że jakbyśmy grali na wyjeździe, tacy przestraszeni. Druga połowa to w zasadzie czekanie na to czy dotrwają do końca nasi dwa środkowi pomocnicy. Oni są po określonych perypetiach zdrowotnych i wiemy o tym, że nie są w najwyższej formie. Obydwu - Jackiewicza i Bartczaka - pamiętam jako znakomitych piłkarzy, a dzisiaj bardzo mi na tym zależało, by opanowali środek boiska. Jednak muszę przyznać, iż stwarzało to tylko zagrożenie pod naszą bramką, ponieważ strata piłki natychmiast powodowała zagrożenie i zostawało tylko czterech obrońców, a w środku to się rozlazło. Miałem do nich pretensje w przerwie. Dość głośno do nich mówiłem, ale po meczu ich przeprosiłem. Liczyło się dzisiaj tylko zwycięstwo. Cieszę się, że nadal jesteśmy w grze i niech się teraz inni martwią. Na razie jesteśmy na miejscu barażowym, ale może wkrótce będziemy jeszcze wyżej.

Komentarze (0)