Veljko Nikitović: To, co my prezentujemy do niczego się nie nadaje

Bieżąca runda nie układa się po myśli Górnika. Łęcznianie tylko raz zdołali wywalczyć komplet punktów, co zupełnie nie spełnia nadziei kibiców. W ostatniej kolejce bezbramkowo zremisowali ze Stalą Stalowa Wola.

- To, co my prezentujemy do niczego się nie nadaje. Nawet nie wiem, jak to określić. Nie mieliśmy polotu. Stal przyjechała po punkt i to jej się udało. A my wyglądaliśmy jak zbieranina jedenastu chłopaków, którzy przyszli sobie pograć w piłkę, jakbyśmy się pierwszy raz spotkali. Nie da się tak grać, bo z tyłu może zdarzyć się jakiś błąd i stracimy bramkę. W dwóch meczach - z GKP i Stalówką Górnik stworzył półtorej sytuacji. Jakimś małym pozytywem może być fakt, że po raz pierwszy w tej rundzie, poza meczem w Świnoujściu, zagraliśmy na zero z tyłu - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl mówi Veljko Nikitović.

Przeciwko Stali dało się zauważyć, że rywal zdominował środek pola. Piłkarze, których trener Wojciech Stawowy desygnował do gry nie potrafili sobie poradzić. W stratach i niecelnych podaniach brylował Piotr Bazler, podczas gdy Rafał Niżnik został odesłany do rezerw. - Nie mnie to oceniać. Decyzją trenera Rafał nie był potrzebny na ten mecz i przez dwa dni trenował z rezerwami. Nie wiem, może będzie potrzebny na mecz z Podbeskidziem. Ta decyzja należy do trenera - przyznaje kapitan Górnika.

W sobotę łęcznianie zmierzą się z wyżej notowanym przeciwnikiem. Brak jakiejkolwiek presji może im pomóc w starciu z Podbeskidziem, które pokonali jesienią po bardzo emocjonującym pojedynku. - Jedziemy na mecz z Podbeskidziem zupełnie na luzie. Co mieliśmy do stracenia, to straciliśmy już w Ząbkach i meczu z GKP. Każdy z nas musi grać, jak najlepiej potrafi, żeby chociaż zadbać o swoją przyszłość w czerwcu. Na pewno zarząd i sztab trenerski nie są zadowoleni z tego, co my prezentujemy i nie ma co się im dziwić - przekonuje Nikitović.

Komentarze (0)