Brak Jacka Kiełba w wyjściowym składzie na tak ważne spotkanie był dla wielu sympatyków złocisto-krwistych dużym zaskoczeniem. "Ryba" otrzymał jednak swoje minuty i jak się okazało, zdołał przesądzić o wyniku całej rywalizacji. - Najważniejsze jest to zwycięstwo. Serducho rośnie niesamowicie. Wierzę, że w kolejnych meczach nie będziemy schodzić z tego poziomu, na którym jesteśmy - komentował.
Gospodarze wyszli zmobilizowani, ale już od 2. minuty musieli gonić wynik. Gol Jarosława Niezgody nie podciął im jednak skrzydeł. Kielczanie dalej realizowali swój plan. - Legia nie gra już dodatkowych spotkań, wiedzieliśmy, że złapali świeżość, ale gratulacje dla wszystkich, także dla kibiców, bo przy całym stadionie gra się zdecydowanie inaczej.
Drużyna Gino Lettieriego po raz ostatni w Lotto Ekstraklasie przegrała w połowie września. Licząc do tego rozgrywki Pucharu Polski, koroniarze są niepokonani od 10 meczów. - Wiedzieliśmy, że Legia przyjeżdża jak zwykle po zwycięstwo. Może źle zaczęliśmy, ale wytrzymaliśmy to ciśnienie i mamy bardzo ważne punkty. Wygraliśmy z liderem, mistrzem Polski i dodatkowe morale nam urosną - stwierdził Kiełb.
Jego bramka z 78. minuty nie tylko pozwoliła ekipie z woj. świętokrzyskiego wskoczyć na trzecie miejsce w tabeli, ale również przyniosła przełamanie serii czterech porażek w domowych konfrontacjach z Legią. Co warte podkreślenia, było to kolejne trzymające w napięciu spotkanie obu zespołów na Kolporter Arenie. - Mecze z Legią w Kielcach zawsze były widowiskowe i może dlatego ludzie przychodzą, bo pada dużo bramek i jest dużo nerwówki. Przy stanie 2:2 chyba nawet sami nie wierzyliśmy, myśleliśmy, że tak to się zakończy. Udało się wcisnąć bramkę na 3:2 i moim zdaniem zasłużenie wygraliśmy - zakończył.
W następnej kolejce Korona zmierzy się na wyjeździe z Cracovią.
ZOBACZ WIDEO: Bartosz Sarnowski o meczu na Legii: Tak nie powinno być