Bartosz Zimkowski: Pokonaliście GKS Katowice 1:0. Z wyniku jesteś pewnie zadowolony, a z gry?
Ilijan Micanski: Myślę, że powoli idziemy we właściwym kierunku, o czym świadczy to, że wygraliśmy ostatnie dwa mecze. Jestem przekonany, że w każdym spotkaniu będziemy grali coraz lepiej. Dziś, moim zdaniem, prezentowaliśmy się lepiej niż w Turku, gdzie wygraliśmy 2:0. Mieliśmy więcej sytuacji bramkowych. I oby coraz lepiej to wyglądało w każdym kolejnym spotkaniu.
Ponownie przyjechał autokar z drużyną, który wysiadł w całości na przystanku o nazwie własne pole karne.
- (śmiech). Szczerze mówiąc, tak to będzie wyglądało do samego końca. Czy nie mieliśmy pomysłu na grę? Wydaje mi się, że ciężko tutaj o jakiś świetny pomysł w momencie, gdy dziesięciu ludzi stoi w polu karnym. Naprawdę ciężko jest wówczas cokolwiek zrobić. Jednak w rozmowach z kolegami cały czas sobie powtarzamy, że po strzeleniu przez nas pierwszej bramki gra nam się dwa razy łatwiej.
Strzeliłeś bramkę dobijając strzał kolegi. Zawsze nabiegasz na takie sytuacje czy intuicyjnie?
- Wydaje mi się, że taki instynkt strzelecki (śmiech).
W podobnej sytuacji w drugiej połowie chybiłeś. Dlaczego?
- Tak, to prawda. Zamiast stopą to uderzyłem kostką. Cóż, czasami tak jest, że masz dwie okazje i wpadają z tego dwie bramki. A niekiedy nawet po czterech okazjach nie masz jeszcze gola. Najważniejsze jest jednak to, że dziś możemy się cieszyć z trzech punktów. Trzeba było zostawić coś na niedzielę.
Miałeś jeszcze jedną świetną okazję bramkową, tyle że w pierwszej połowie. Po długim podaniu przyjąłeś piłkę w polu karnym i...
- Iii?
Dogonili cię obrońcy…
- A, tak. Właśnie, właśnie. Myślę, że muszę jeszcze trenować, by takie sytuacje wykorzystywać z zamkniętymi oczami.
Pamiętasz, która to twoja bramka w tym sezonie?
- Pamiętam, pamiętam (śmiech).
Która?
- Jak mógłbym nie pamiętać? Na razie mam dwadzieścia goli. Jak zdrowie dopisze, to będzie ich więcej.
Trzydzieści?
- Na początku mojego pobytu w Zagłębiu każdy mówił, że jak strzelę dziesięć goli w sezonie, to będzie fajnie. Później liczba urosła nawet do trzydziestu...
...balonik był pompowany.
- No, tak, ale niech będzie. Jeśli zdrowie dopisze, jeśli będziemy stwarzali sytuacje, to i tyle jestem w stanie zdobyć goli. Pamiętajmy jednak, że najważniejszy jest awans do Ekstraklasy.
Dwa ostatnie zwycięstwa z pewnością pomogły wam przed niedzielnym meczem w Pruszkowie?
- Myślę, że jak najbardziej. Na pewno kolejna wygrana dodała nam trochę spokoju, dzięki czemu będzie nam się grało łatwiej. Moim zdaniem, podkreślam, moim zdaniem nie jedziemy do lidera. Zagłębie Lubin jedzie do Znicza Pruszków. To oni powinni się nas bać, nie my ich. Nawet jeśli to oni przewodzą w tabeli. Nawet nie znam za bardzo ich drużyny.
Kto będzie faworytem w tym meczu?
- Wydaje mi się, że jednak my, tym bardziej, że udało nam się wywalczyć dwa zwycięstwa po wcześniejszych niepowodzeniach w lidze. Lecz jak już powiedziałem wcześniej w niedzielę do Pruszkowa jedzie Zagłębie Lubin, zespół, który ma dobrych piłkarzy. Znicz jest na dziś liderem, ale uważam, że jeżeli wygramy w Pruszkowie, to będziemy mieli duży komfort w dalszych kolejkach.
Czyli można śmiało iść do bukmachera i obstawiać, że Zagłębie wygra ze Zniczem?
- Nie (śmiech). Bo jak zawsze mówię, że wygramy, to koledzy się później śmieją, że nam się to nie udaje. To jest piłka nożna. Ja jednak mogę zapewnić, że damy z siebie wszystko.
Znicz będzie groźniejszy od Widzewa?
- Wydaje mi się, że nie.