Poprzedni opiekun WBA, Tony Pulis nie wyobrażał sobie skomponowania wyjściowego składu swojego zespołu bez wypożyczonego z Paris Saint-Germain Polaka. Zresztą Walijczyk nie ukrywał, że od lat był wielkim fanem Grzegorza Krychowiaka i marzył o pracy z reprezentantem Polski.
- To wielki sukces klubu i jestem bardzo zadowolony z tego, że będę miał okazję pracować z Krychowiakiem. Po raz pierwszy starałem się go ściągnąć dwa lata temu i wtedy się nie udało. Od tego czasu chciałem go sprowadzić w każdym oknie transferowym! Mówiono mi, że to się nie uda i jestem naprawdę bardzo, bardzo zadowolony, że udało nam się go przekonać do transferu - mówił Pulis po finalizacji transferu Polaka.
59-latek od razu postawił na Krychowiaka i dopóki był menedżerem The Baggies, Polak zawsze grał od pierwszego gwizdka. Choć po pierwszych udanych występach 27-letni pomocnik obniżył loty, to Pulis wciąż na niego stawiał, ale zdarzało mu się ściągnąć Polaka z boiska przed końcowym gwizdkiem. Jednak gdy Pulisa zwolniono, tymczasowo prowadzący WBA Gary Megson posadził Krychowiaka na ławce rezerwowych. W meczu z Tottenhamem Hotspur (1:1) Polak w ogóle nie zagrał, a w spotkaniu z Newcastle United (2:2) pojawił się na boisku raptem na sześć ostatnich minut. Jego miejsce w wyjściowym składzie WBA zajął 19-letni wychowanek klubu, Sam Field, który w tym drugim pojedynku strzelił nawet swojego premierowego gola dla The Baggies.
Przed spotkaniem ze Srokami Megson dał nawet do zrozumienia, że dla niego liczy się "tu i teraz", a przeszłość Krychowiaka, który jeszcze dwa lata temu był uznawany za jednego z najlepszych defensywnych pomocników w Europie, nie ma znaczenia: - Nie sądzę, by fakt, że grałeś w niektórych klubach lub to, co zrobiłeś w przeszłości, ma wpływ na to, co dzieje się tu i teraz.
ZOBACZ WIDEO: Grupa H - grupa zagadka. Sztab Nawałki czeka dużo pracy
Gdyby Megson został menedżerem The Baggies na stałe, Krychowiak mógłby przeżyć deja vu z poprzedniego, zmarnowanego w PSG sezonu. Na szczęście dla Polaka zespół przejął Alan Pardew, który otwarcie przyznał, że w jego drużynach zawodnicy z bogatym CV na starcie są w hierarchii wyżej od nastolatków stawiających pierwsze kroki w zawodowym futbolu. Field znów będzie musiał się uzbroić w cierpliwość, a Krychowiak zostanie obdarzony kredytem zaufania.
- Field i Krychowiak to przede wszystkim bardzo różni piłkarze. Jeden jest reprezentantem kraju i poznał smak gry w Lidze Mistrzów. Drugi to nasz wychowanek, który dopiero co strzelił pierwszego gola dla swojego klubu. Będę im się przyglądał, biorąc pod uwagę to, jak pracują na treningach. Ale trzeba szanować piłkarzy, którzy osiągnęli pewne rzeczy i weszli na pewien poziom i dać im trochę więcej zaufania - stwierdził Pardew.
- Zawsze mówię swoim piłkarzom, że nie będę wszystkich traktował tak samo i że preferuję doświadczonych zawodników. Oni zapracowali na to, by traktować ich inaczej, a młodzi gracze muszą naciskać starszych i zapracować sobie na tego typu szacunek. Nie będę traktował Garetha Barry'ego - piłkarza z największą liczbą występów w Premier League - tak samo jak młodego Sama. Z drugiej strony nie oznacza, że nie postawię na Sama - dodał nowy menedżer WBA.
O tym, czy Pardew postawi na Krychowiaka, przekonamy się już w sobotę, kiedy The Baggies podejmą na The Hawthorns Crystal Palace. Zespół Polaka nie wygrał żadnego z ostatnich jedenastu ligowych spotkań - pięć z nich zremisował, a sześć przegrał. Przez tę czarną serię WBA wylądowało tuż nad strefą spadkową, nad którą ma tylko dwa punkty przewagi.