Los Angeles, amerykański sen. Lewandowscy nie będą Beckhamami

- Marzy nam się Los Angeles. Chcielibyśmy tam rozwijać swoje marki - mówi Anna Lewandowska. - Będzie im niezwykle trudno - nie ma wątpliwości Jeff Carlisle, dziennikarz ESPN. Lewandowscy planują podbić USA, ale nigdy nie będą Beckhamami.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Anna Lewandowska Newspix / Michał Nowak / Na zdjęciu: Anna Lewandowska

- W Los Angeles mieszka przecież aż 16 tysięcy celebrytów - zwraca uwagę Adam Pawlukiewicz z firmy Pentagon Research, zajmującej się marketingiem sportowym. - W ogóle USA to największy na świecie rynek personal brandingu - dodaje.

Hanna Vayrynen jest piękną Finką, tamtejszą celebrytką, prowadzi bloga o modzie. Też chciała błyszczeć w Los Angeles, jest żoną piłkarza Miki Vayrynena, który 2 lata temu grał Los Angeles Galaxy. Mało kto ją tam jednak kojarzył. Anna Lewandowska  dziś w USA jest też anonimem.

W niedawnym wywiadzie dla "Business Insider" żona najlepszego polskiego piłkarza powiedziała: - Myślę, że trochę czasu spędzimy też w Stanach Zjednoczonych. Marzy nam się Los Angeles. Chcielibyśmy tam rozwijać swoje marki. Mamy taką nadzieję, że Robert zakończy swoją karierę właśnie w klubie z LA. Możemy już mówić swobodnie, że mamy takie marzenie.

Americam Dream. Nie będą Beckhamami

Jeff Carlisle jest dziennikarzem ESPN, mieszka w Kalifornii. Na plan Lewandowskich patrzy z dystansem. - Ciekawe, jakiego oni życia oczekują w Los Angeles. Tacy Beckhamowie doceniali anonimowość. W LA jest mnóstwo gwiazd, więc nawet David i Victoria byli rzadko zauważani. Mogli odwozić dzieci do szkoły bez problemów i spokojnie budować swoje biznesy. Nie wygląda mi to na plan, o jakim mówi Anna. Ona i Robert pewnie chcieliby być w Los Angeles gwiazdami. A szczerze mówiąc, nie będą - w rozumieniu specyfiki LA.

ZOBACZ WIDEO: "Lewy" z kolejnym golem. Powinien mieć dwa? Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]


Gdy David Beckham przyjeżdżał grać do Los Angeles Galaxy, można było tylko porównywać, czy większą światową gwiazdą i marką jest on, czy jego żona, gwiazda popkultury Victoria Beckham. A i tak, jak się okazuje, w Hollywood wrażenia na nikim raczej nie robili. Nazwisko jednak mają, reklamować się zbytnio nie muszą.

- Nic w tym złego, o czym mówi Anna. Jednak będzie im naprawdę trudno - uważa Carlisle. - Robert tak naprawdę nie jest znany poza środowiskiem piłkarskim tak jak Beckham, Ronaldo czy Messi. Poza tym, jeśli staraliby się dotrzeć do polskiej społeczności, to najlepszym miastem byłoby Chicago, gdzie waszych rodaków jest bardzo dużo. Wiem, jak jest, bo mieszkałem tam przez 9 lat.

Kawał drogi do Małysza

Anna chce też budować wspólną dla siebie i męża markę - Lewandowscy. Dziś bowiem jest piłkarz Robert Lewandowski światowa gwiazda, ale ciągle tylko futbolu. I jest ona, żona podbijająca polski rynek żywności, treningów, motywacji personalnej. Dziś Robert, jak niedawno opublikował tygodnik "Wprost", znajduje się na 12. miejscu wśród polskich milionerów, którzy jeszcze nie mają 40 lat na karku. Jego majątek szacuje się na 271 mln złotych, a jego menadżer Cezary Kucharski przewiduje, że w trakcie kariery zarobi nawet miliard złotych. I nie jest już tylko piłkarzem, ale już biznesmenem: zainwestował w start -upy, nieruchomości, wybuduje restaurację.

Jednak w Polsce - i tu może być zaskoczenie - Lewandowski wcale nie jest najbardziej rozpoznawalnym człowiekiem sportu. Firma Pentagon Research zbadała niedawno, że wciąż popularniejsi od Lewandowskiego są Zbigniew Boniek i Adam Małysz.

- Do Małysza brakuje Lewandowskiemu jeszcze kawał drogi - analizuje Pawlukiewicz. - Jest w Polsce sporo osób, które go po prostu nie kojarzą, nie wiedzą, kim jest. Jednak tak, Lewandowski na pewno jest też najlepszą marką sportowca, który wciąż prowadzi karierę. I to w ciągu kilku lat raczej się nie zmieni. Musimy jednak wiedzieć, że konkurencja na tym rynku jest potężna, a w czasach pokryzysowych budżety w firmach są pilnowane. I czasem lepiej wydać przysłowiowy milion złotych na 3-5 innych sportowców niż na jednego Lewandowskiego - wyjaśnia.

Wspólna marka Lewandowscy. Anna dodatkiem do Roberta

Plan Anny Lewandowskiej, żeby budować jedną wspólną markę, też go nie dziwi. - Z jej punktu widzenia to bardzo dobry ruch, bo marka jej męża jest światowa. I chce przy nim zaistnieć, realizować swoje pomysły. Jako żonie po prostu jej wolno. Tylko że 80-85 procent wartości tej marki to będzie Robert. A największe zastosowanie ich wspólne nazwisko będzie miało, gdy odezwie się do nich firma, która będzie chciała przeprowadzić kampanię na przykład dotyczącą rodziców, pokazującą młodą polską rodzinę. Pewnie pójdą w tym kierunku.

Anna tylko dodatkiem do Roberta? - Generalnie tak pewnie będzie - przewiduje Jędrzej Hugo-Bader, ekspert firmy Havas Sports & Entertainment. - Ale czy to w czymś przeszkadza? Nie. Zależy, do kogo ich wspólna marka będzie kierowana. Ale zakładam, że grupą docelową nie będą stricte kibice piłkarscy. Oni już są związani z samym Robertem. Tak to rozumiem, mogę podejrzewać, że to poszerzenie tej grupy docelowej, być może o kobiety, które raczej mogą kojarzyć Anię albo ich razem.

I dodaje: - A na rynku międzynarodowym marką jest Robert. Więc USA to pewnie szansa dla Anny, żeby też ze swoimi produktami wyszła poza rynek polski. Ameryka, nawet jeśli piłka nożna nie jest tam aż tak popularna, nadal jest wielkim rynkiem do zagospodarowania. To jest bardzo popularny sport wśród kobiet. Jestem ciekaw pomysłów.

Amerykanie zajadający się batonami Anny Lewandowskiej i czytający jej książki? Hugo - Bader: Chciałbym to zobaczyć. Z góry krzyżyka nie stawiam.

Czy Robert i Anna Lewandowscy trafią na "czerwone dywany" w Hollywood?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×