Jeśli wierzyć plotkom, to stawką spotkania były nie tylko trzy punkty. Stołek chwiał się zarówno pod trenerem Janem Urbanem, jak i Maciejem Bartoszkiem. Ten drugi na razie może odetchnąć. A Urban? Nie wiadomo, czy po powrocie do Wrocławia nie będzie musiał zabierać manatki. Jego Śląsk na mecz dojechał po przerwie, wcześniej nie istniał.
Termalica wyszła na murawę zdeterminowana jak chyba jeszcze nigdy w tym sezonie. Zamiast leniwych słoni, zobaczyliśmy wygłodniałe lwy. Imponował Gabriel Iancu. Rumun, do tej pory uznawany raczej za zagraniczny szrot, dorzucał piłki na nos, a to, co zrobił przy rzucie wolnym w 13. minucie... Wirtuozeria. Z 30 metrów, nad murem, w samo okienko. Bodaj najładniejszy gol sezonu bezpośrednio z wolnego.
I wtedy się zaczęło. Obrońcy Śląska mogą dziękować Jakubowi Słowikowi, że do przerwy nie zeszli z bagażem pięciu goli. Odbił strzał z bliska Bartosza Śpiączki, dwa razy nie dał się pokonać Szymonowi Pawłowskiemu, radził sobie z naprawdę znakomitymi wrzutkami Iancu. Skapitulował jeszcze raz, ale trzeba przyznać, postawa jego kolegów przy akcji Termaliki (zresztą, nie tylko wtedy) była poniżej krytyki. Tylko patrzyli jak Śpiączka uciekał lewą stroną i zewnętrzną częścią stopy dorzucił piłkę. Samuel Stefanik wykorzystał pusty przelot Igorsa Tarasovsa i podwyższył wynik.
Śląsk, z Arkadiuszen Piechem, Marcinem Robakiem czy Piotrem Celebanem, zbierał cięgi od Bruk-Betu, balansującego na granicy strefy spadkowej. Wobec ataku szarańczy w wykonaniu miejscowych, wspominanie o dwóch niezłych akcjach Śląska brzmi śmiesznie.
ZOBACZ WIDEO: Asysta Kamila Glika - zobacz skrót meczu AS Monaco - ESTAC Troyes [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Nie zanosiło się na poprawę w wykonaniu piłkarzy Jana Urbana. W Ekstraklasie zazwyczaj oznacza to... bramkę kontaktową. Sito Riera zagrał w tempo do Roberta Picha, podanie Słowaka wykończył Piech. Dominująca Termalika, mająca jeszcze chwilę wcześniej dwie dogodne okazje, spanikowała. Cofnęła się na własną połowę i próbowała uniknąć kolejnego ciosu. Śląsk nie atakował może jakoś wściekle, ale stworzył kilka okazji. Najlepszą zmarnował niewidoczny wcześniej Robak. Pojedynek ze snajperem wygrał Jan Mucha. Jak się potem okazało, była to piłka meczowa, lepszej sytuacji wrocławianie już nie wypracowali.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Śląsk Wrocław 2:1 (2:0)
1:0 - Gabriel Iancu 13'
2:0 - Samuel Stefanik 20'
2:1 - Arkadiusz Piech 58'
Bruk-Bet Termalica Nieciecza: Jan Mucha - Przemysław Szarek, Mateusz Kupczak, Artem Putiwcew, Vitalijs Maksimenko, Vlastimir Jovanović, Łukassz Piątek, Szymon Pawłowski, Samuel Stefanik (83' Dejan Janjatović), Bartosz Śpiączka (80' Roman Gergel), Gabriel Iancu (86' David Guba).
Śląsk: Jakub Słowik - Robert Pich, Piotr Celeban, Igors Tarasovs, Mariusz Pawelec, Dragojlub Srnić (46' Michał Chrapek), Kamil Vacek (84' Adrian Łyszczarz), Arkadiusz Piech (88' Sebastian Bergier), Łukasz Madej, Sito Riera, Marcin Robak.
Żółte kartki: Piątek, Iancu , Mucha, Jovanović (Bruk-Bet) oraz Pich, Vacek, Chrapek, Bergier (Śląsk)
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)
Gorzej już chyba nie będzie .