Piotr Zarzycki: Spotkałeś się kiedyś z sytuacją, że w przeciągu nieco ponad miesiąca trenujesz pod okiem trzech trenerów?
Radosław Majewski: Nie, pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją, żeby w czasie, w którym zagraliśmy chyba osiem meczów, było trzech trenerów.
Kto ostatecznie jest trenerem Polonii?
- Wydaje mi się, że wszyscy już wiedzą, że jest to Jacek Grembocki.
Wróćmy do waszego ostatniego spotkania. Remis na własnym boisku z broniącą się przed spadkiem Lechią Gdańsk nie można uznać za dobry rezultat. Jakbyś ocenił to spotkanie?
- Nawet jeżeli nie wyszedł nam ten mecz, to mieliśmy trochę szczęścia przy bramce samobójczej. Później z kolei mieliśmy pecha, bo nie udało się powstrzymać sytuacji, którą wykorzystała Lechia. Mieliśmy jeszcze 2-3 dogodne sytuacje, ale też w jednej dobrym zachowaniem uratował nas bramkarz Sebastian Przyrowski. Mecz nie był najlepszy w naszym wykonaniu, ale myślę, że Lechia - podobnie jak wiele innych zespołów - zagrała na remis i był to sprawiedliwy wynik. Chociaż, przy odrobinie szczęścia mogliśmy nawet wygrać.
Sam początek rundy wiosennej nie był najlepszy w waszym wykonaniu. Myślisz, że mogły być popełnione jakieś błędy w przygotowaniach?
- Nie wiem. Nie znam się na tych sprawach. Ja nie jestem trenerem, jestem zawodnikiem i wykonuje polecenia trenerów. Pierwszy mecz z Legią nam nie wyszedł. Może nawet nie tyle co nie wyszedł, a po prostu nie mieliśmy szczęścia. Bardziej nie wyszedł nam mecz z Wisłą. A takim naprawdę słabym meczem był ten z ŁKS-em. Przegraliśmy 1:3 i było to takie spotkanie, jakie przytrafiło nam się jeszcze wówczas, gdy graliśmy w Grodzisku Wielkopolskim. Wtedy graliśmy z Ruchem Chorzów i przegraliśmy 1:4, a rywale wykorzystali wszystkie sytuacje, które stworzyli. Właśnie podobnie było teraz z ŁKS-em. Najważniejsze jednak, że po tym początku się podnieśliśmy i potrafiliśmy wygrać ciężki mecz we Wrocławiu. Następnie szczęśliwie pokonaliśmy Polonię Bytom, a potem Ruch Chorzów. Teraz był remis z Lechią. Szkoda, ale dalej liczymy się w walce o mistrzostwo i jesteśmy w półfinale pucharu. To jest najważniejsze, więc na pewno nie jest źle.
Zwyciężać zaczęliście właśnie pod wodzą trenera Kaczmarka. Gra zaczęła się układać i nagle całe to zamieszanie ze zmianą trenera. Brak stabilizacji raczej nie pomaga w budowie zespołu...
- Myślę, że teraz nie możemy się za bardzo nad tym zastanawiać, bo wciąż trwa liga. Jest do końca kilka spotkań i nie możemy tego zaprzepaścić. Mamy szanse w lidze i w pucharach, więc nie ma nad czym się zastanawiać. Pomyślimy o tym po zakończeniu rozgrywek.
Tak jak wspomniałeś, ciągle liczycie się w walce o mistrzostwo. Jednak praktycznie nikt z Polonii nie mówi głośno o możliwości wygrania ligi. Byłbyś gotów dzisiaj zadeklarować: "Tak, walczymy o mistrzostwo"?
- Nie (śmiech). Powiem szczerze, że nie ma co składać buńczucznych zapowiedzi i deklaracji. Mi się wydaje, że tak jak gramy od początku sezonu, nikt na nas nie stawia, tak jest dalej. Mam nadzieję, że dalej będziemy tym "czarnym koniem" i wciąż będziemy robili swoje - po cichu, bez fajerwerków i entuzjazmu. Nie przejmować się, robić swoje i tyle.
W sobotę kolejne spotkanie - z Odrą Wodzisław. Rywal teoretycznie słabszy, jednak ewentualny brak wygranej może skomplikować sytuację w lidze...
- Nie możemy się nad tym zastanawiać. Przyjechaliśmy tu w jednym celu i tylko na tym się koncentrujemy.
Oprócz ligi jest jeszcze Remes Puchar Polski, w którym jesteście już w półfinale. Może się tak zdarzyć, że trzeba będzie postawić na jedne rozgrywki kosztem drugich.
- Damy radę! Już wcześniej graliśmy mecze co trzy dni, więc myślę, że nie będziemy jakoś bardzo zmęczeni w końcówce sezonu. Nie trzeba będzie nas też specjalnie mobilizować. Myślę, że wszyscy wiemy o co gramy i bardziej na tym trzeba się skupić. W obydwu rozgrywkach będziemy skoncentrowani na sto procent.
Wracając jeszcze do tematu mistrzostwa. Jedynym, który głośno mówi o chęci wygrania ligi, jest prezes Wojciechowski. Swego czasu głośno było o sprawie przedłużenia przez ciebie kontraktu. Jakie są obecnie twoje stosunki z prezesem?
- Z prezesem nie widujemy się na co dzień. Raz mieliśmy spotkanie, to rozmawialiśmy normalnie. Piłka nożna, w pewnym sensie, jest też biznesem. Prezes ma swoje racje i trzeba to zrozumieć. A sprawa kontraktu zakończyła się pozytywnie, bo podpisałem nowy do 2011 roku. Teraz już się nad tą sprawą nie skupiam i dziś jest ona nieistotna.
Chciałbyś zostać w Polonii na kolejny sezon, czy w przypadku ciekawej oferty, chciałbyś z niej skorzystać?
- Dziś za wcześnie na takie dywagacje. Trzeba będzie usiąść po zakończeniu sezonu i na spokojnie z prezesem i menedżerem porozmawiać na temat mojej przyszłości. Nie chcę teraz o tym myśleć.
Przejdźmy do twojej obecnej gry. Widać że nie jest to ta gra, na którą cię stać i do której nas przyzwyczaiłeś w poprzednim sezonie. W ostatnich dwóch meczach byłeś zmieniany przed końcem spotkania. Było to jakieś założenie taktyczne, czy może bardziej nie czujesz się na siłach wspierać zespół przez 90 minut?
- W ostatnim meczu faktycznie słabo zagrałem, to na pewno nie był mój mecz. W spotkaniu z Polonią Bytom naciągnąłem znowu więzadła poboczne, a z Ruchem Chorzów była to po prostu zmiana trenera. Chociaż powiedział mi, że nie zagrałem źle i konsekwencją tego było to, że w następnym spotkaniu zagrałem w pierwszym składzie, więc mi się wydaje, że jakiś postęp trener widział.
Nie sposób również nie poruszyć tematu kadry. Pamiętasz słowa Leo Beenhakkera: "Majewski jest jak piesek, który nie gryzie"? Co mógł mieć na myśli Holender?
- (śmiech) Zapewne chodziło o to, że nie gram teraz dobrze. Znaczy bardziej, że nie gram tak, jak bym chciał ja i trener. Głównie właśnie o to, że nie gram tak, jak potrafię i jestem bez formy. Mam nadzieję, że doczekam się meczu w tej rundzie, w którym pokażę się z dobrej strony. Jestem konsekwentny w tym, co robię i mam nadzieję, że wszystko ułoży się w odpowiednim momencie.
Ktoś ze sztabu kadry utrzymuje z tobą kontakt?
- Nie, aktualnie z nikim nie rozmawiam. Jakiś czas temu rozmawiałem z trenerem Beenhakkerem. Jednak wydaje mi się, że nie ma takiej potrzeby. Jeśli tylko trener chce, to ma informacje na mój temat.
Co byś powiedział ludziom, którzy po kilku słabszych miesiącach w twoim wykonaniu mówią już o kolejnym zmarnowanym talencie?
- Co bym im powiedział? Na pewno to, że nie można nikogo przekreślać. Miałem lepsze mecze - wszyscy mnie chwalili. Przyszły słabsze - wszyscy krytykują. Ale pamięta się tylko te złe mecze. Tym ludziom, którzy na piłce się znają, radzę aby spokojnie zaczekali, a na pewno ja i inni piłkarze grający obecnie słabiej, jeszcze pokażemy lepszą grę. Ja mam taki charakter, że chcę pokazać, że potrafię grać. Teraz jest słabszy okres, ale myślę, że przyjdzie też ten lepszy, bo jest to konsekwencja pracy na treningach i poza nimi. Mam nadzieję, że to przyniesie efekty i będzie dobrze.