Marek Wawrzynowski: Jesień Legii Warszawa, czyli niesmak pozostał (felieton)

Ostatni mecz z Wisłą Płock pokazał jak na dłoni problemy warszawskiej Legii. Coraz częściej w klubie grają zawodnicy, którzy nie różnią się od piłkarzy z przeciętnych ligowych klubów grających o to, by w ogóle znaleźć się w górnej połówce tabeli.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
piłkarze Legii Warszawa Newspix / Adam Starszynski / PressFocus / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Sześciolatek zapytał mnie, jaki jest mój ulubiony piłkarz Legii Warszawa. Nie potrafiłem odpowiedzieć. Nie miałbym podobnego problemu, gdyby zapytał o zawodnika w Lechu Poznań albo Górniku Zabrze.

Legia kończy rok 2017 w sytuacji bardzo dobrej. Bez względu na wynik
Górnika Zabrze zostaje faworytem walki o tytuł mistrzowski. A jednak, niesmak pozostał.

Nie chodzi tylko o mecz z Wisłą Płock, raczej o całokształt. Po świetnym meczu z Górnikiem, gdzie mistrzowie Polski zdominowali sensację rozgrywek, wydawało się, że teraz pójdzie już z górki. Ale Legia jest zespołem chimerycznym, nieregularnym. A ostatnie mecze z Piastem i Wisłą Płock dodatkowo pokazały, że zespołem pozbawionym osobowości, nazwisk, dla których kupuje się koszulki, zawodników, dla których przychodzi się na mecze.

Stąd pewnie płacz kibiców po Guilherme, zawodniku co najwyżej przeciętnym, rozczarowującym statystycznie - w tym sezonie 15 meczów 3 gole. W tym dwa z rzutów karnych. Asyst brak.

ZOBACZ WIDEO Zaskakująca decyzja Jacka Magiery. Paweł Kapusta: Jest poważnym człowiekiem

W całej swojej historii meczów w Ekstraklasie: 99 meczów, 14 goli, 17 asyst. To nie są statystyki dobrego ofensywnego zawodnika. Dlaczego o nim piszę? Żeby pokazać, jak bardzo zdesperowani są fani stołecznego zespołu. Na bezrybiu i Guilherme ryba. Drużyna potrzebuje poważnej zmiany.

I tak sytuacja drużyny, patrząc na tabelę, jest zdecydowanie lepsza, niż być mogła. Dziś Legia Warszawa strzela w sezonie średnio 1,33 bramki na mecz. To wynik, jak na lidera, bardzo słaby. Rok temu o tej samej porze było to 2,15 bramki na mecz, choć, żeby było jasne, Legia była wtedy 3. Ale goniła po fatalnym początku i było oczywiste, że dogoni.

Jak wyglądała końcówka rundy wtedy i teraz na trybunach? Ostatnie cztery mecze jesieni na stadionie przy Łazienkowskiej. Wtedy - średnio 24 226 ludzi na meczu. Teraz 16 130.

Spójrzmy, jak wyglądają liderzy czołowych europejskich lig: Manchester City - 3,1 bramki na mecz, Paris Saint-Germain - 3,05, FC Barcelona - 2,53, SSC Napoli - 2,23, Bayern Monachium - 2,17. Jeden z użytkowników twittera poprosił o porównanie do lig zbliżonych poziomem do naszej. Proszę: szwajcarski Young Boys Berno - 2,16, czeska Victoria Pilzno - 2,1, austriacki Sturm Graz - 2,05, słowacki Spartak Trnava 1,52.

Mówiąc wprost - w Legii nie ma kto strzelać, kto kreować akcji. Fajnie wygląda młody Jarosław Niezgoda, ale bez odpowiedniego wsparcia wiele nie stworzy, wciąż ma duże wahania formy.

Coraz częściej grają w Legii zawodnicy, którzy z powodzeniem mogliby występować w Piaście Gliwice albo Śląsku Wrocław. Ale niekoniecznie w zespole mającym ambicje odegrać jakąś rolę w europejskich pucharach. Dodam, że średnia wieku wynosi prawie 29 lat.

To też o tyle ważne, że kibice mają prawo być trochę poirytowani, widząc na ławce 18-letniego Sebastiana Szymańskiego, a w pierwszym składzie Górnika Zabrze (również walczącego o tytuł!) 20-letniego Mateusza Wieteskę czy na skrzydle w Wiśle Płock utalentowanego Konrada Michalaka. Naprawdę to zawodnicy, którzy odstają od obecnych?

Jeśli Dariusz Mioduski chce faktycznie dokonać zmiany i odmładzać zespół (stawiać na młodych i sprzedawać ich z zyskiem) dużo lepszego momentu już nie będzie.

Zobacz inne teksty autora

Czy Legia Warszawa zostanie mistrzem Polski w 2018 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×