Łukasz Konstanty
Dlaczego klub z miasta o nazwie Borlaenge wzbudził tak wielkie zainteresowanie? Przyczyną jest jego historia, a dokładniej fakt, iż został założony we wrześniu 2004 roku przez kurdyjskich imigrantów. Zresztą sama nazwa drużyny nie pozostawia wątpliwości, komu zawdzięcza swe istnienie. Dalkurd zasłynął błyskawicznym pokonywaniem kolejnych szczebli rozgrywkowych. W 2005 roku zadebiutował w ósmej lidze, pięć lat z rzędu plasował się na pierwszym miejscu w rozgrywkach i w efekcie już w 2010 roku grał w trzeciej lidze, w której zatrzymał się najdłużej. Do Superettan (odpowiednik naszej pierwszej ligi) awansował dopiero po sześciu sezonach. Za to do elity dostał się po zaledwie dwóch latach spędzonych na jej zapleczu.
Jednym z założycieli klubu był Elvan Cicen, który do Szwecji przyjechał jako 10-latek na początku lat 90. Jak przyznawał w jednej z rozmów kilka lat temu, wiele osób liczyło na to, że nowy twór przyjmie nazwę Kurdistan FF, ostatecznie jednak, by nie wzbudzać niepotrzebnych kontrowersji i niezdrowych emocji, nazwano go Dalkurd - drugi człon odnosi się właśnie do tak bliskich założycielom regionu i narodowości, pierwszy natomiast to nawiązanie do szwedzkiej prowincji Dalarna, w której klub funkcjonuje. Dla wielu Kurdów ekipa biorąca udział w rozgrywkach ligowych w Szwecji stała się niczym drużyna narodowa, której przecież mieć nie mogą.
Identyfikacji sprzyja fakt, iż logo jest oczywistym nawiązaniem do flagi Kurdystanu - te same barwy, w tym samym miejscu umieszczone słońce... Obecna ekipa złożona jest już jednak z graczy różnych narodowości, a korzenie kurdyjskie ma może raptem kilku zawodników. Mimo to drużyna wciąż uważana jest za ich klub, o czym świadczy jedna z historii opowiedziana swego czasu przez gracza Dalkurd.
Peshraw Azizi, bo o nim mowa, z drużyną związany jest od siedmiu lat. Piłkarz wielokrotnie odwiedzał rodaków przebywających w obozach dla uchodźców. Zdarzyło się też, iż zjawił się wśród żołnierzy walczących z Państwem Islamskim. Wówczas to jeden z nich rozpoznał go i powiedział, iż nie powinien przebywać na polu bitwy, ale jak najszybciej wrócić do Szwecji i nadal dawać rodakom swoją grą w piłkę wiele radości.
ZOBACZ WIDEO Zaskakująca decyzja Jacka Magiery. Paweł Kapusta: Jest poważnym człowiekiem
Innym dowodem, jak wielkie znaczenie dla Kurdów rozproszonych po świecie ma drużyna z Borlaenge, jest choćby fakt, że niespełna dwa lata temu dwaj kurdyjscy biznesmeni, bracia Sarkad i Kawat Junad, zakupili 49 procent akcji klubu. W samą porę, zaczęły bowiem pojawiać się informacje, iż Dalkurd boryka się z problemami finansowymi. Ekipę, która właśnie awansowała do Superettan, czekałaby ciężka walka o utrzymanie, ale dzięki nowym inwestorom i uzupełnieniom składu z miejsca doskoczyła do ścisłej czołówki i już w ubiegłym roku zakończyła sezon na czwartym miejscu w tabeli z zaledwie punktem straty do miejsca oznaczającego możliwość gry w barażach o promocję do elity.
- Śledziliśmy losy drużyny przez kilka lat. Mamy nadzieję, że stanie się ona pomostem między Szwecją i Kurdystanem - powiedział Sarkat po przejęciu udziałów w klubie, dodając, że chciałby w przyszłości zobaczyć drużynę... w Lidze Mistrzów. Aby snuć takie marzenia, potrzebne są piłkarskie obiekty z prawdziwego zdarzenia, tymczasem wraz z sukcesami drużyny w parze nie szły inwestycje infrastrukturalne. Doszło nawet do tego, iż przedstawiciele klubu grozili przeniesieniem siedziby drużyny do innego miasta i kto wie, czy niedługo tak się nie stanie.
Na razie zainwestowano w piłkarskie akademie. Jedna z nich została utworzona w Iraku, co akurat - biorąc pod uwagę, iż Kurdystan jest obecnie częścią tego kraju - nikogo nie powinno dziwić. W drużynie w zakończonym sezonie można znaleźć kilka znanych nie tylko w Szwecji postaci, co jest pokłosiem pojawienia się wspomnianych wcześniejszych inwestorów. Jednym z nich jest pochodzący z Sierra Leone Mohamed Bangura, mający za sobą pobyt m.in. w Celticu Glasgow i Istanbul Basaksehir.
Regularnie grywał też Kebba Ceesay, znany z występów w polskiej ekstraklasie w barwach Lecha Poznań. Inną ciekawą postacią jest Razwan Lawan, który ma na koncie mistrzostwo Danii z FC Nordsjaelland i mistrzostwo Szwecji z IFK Norrkoeping. W kadrze są też m.in. Macedończyk, Japończyk, dwóch Amerykanów czy Palestyńczyk.
Dalkurd nie jest pierwszą drużyną założoną przez imigrantów, która zagra w Allsvenskan. W latach 2011-13 w elicie rywalizował klub o nazwie Syrianska FC, którego celem za każdym razem było pozostanie w elicie. Jak sama nazwa wskazuje, został on założony przez Syryjczyków, którzy w 2017 roku musieli pogodzić się z goryczą degradacji do trzeciej ligi. Z kolei Asyryjczycy założyli drużynę o nazwie Assyriska FF, która w najwyższej klasie rozgrywkowej grała w 2005 roku. Ekipa, z którą identyfikują się Kurdowie, ma ambicje stać się stałym uczestnikiem zmagań o mistrzostwo Szwecji. Wzór dał do niedawna mało znany Oestersund, który dzielnie poczyna sobie w Lidze Europy, a w krajowych rozgrywkach uplasował się na piątej pozycji. Skoro jednym się udało, czemu podobną drogą nie miałby podążyć Dalkurd? Wiara przedstawicieli klubu w to, iż zadomowi się on na dłużej w elicie, jest spora, trudno jednak przypuszczać, by w debiutanckim sezonie postawiono przed piłkarzami inny cel niż utrzymanie.
Do tegorocznego mistrzostwa kraju Malmoe FF doprowadził zaledwie 41-letni Magnus Pehrsson, były selekcjoner reprezentacji Estonii, który przejął drużynę w listopadzie ubiegłego roku. Szkoleniowcowi nie zaszkodziła wpadka w europejskich pucharach i odpadnięcie z kwalifikacji Ligi Mistrzów po dwumeczu z macedońskim Vardarem Skopje. Doprowadził drużynę do szczęśliwego finału w postaci tytułu mistrzowskiego, piątego w ciągu ostatnich ośmiu lat, i miana najskuteczniejszego klubu rywalizującego w Allsvenskan.