Czy demencja doprowadzi do rewolucji w futbolu?

Na pierwszy rzut oka piłka nożna nie znajduje się w piątce najbardziej niebezpiecznych dla zdrowia dyscyplin sportowych. Okazuje się jednak, że futbol może występować w roli cichego, ale niezwykle skutecznego zabójcy.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Alan Shearer, Euro 1996 r Getty Images / Stu Forster / Alan Shearer, Euro 1996 r.
GRZEGORZ GARBACIK

Aby lepiej zrozumieć, jak to możliwe, że ten sport może zbierać śmiertelne żniwo, należy cofnąć się do stycznia 2002 roku, kiedy w wieku 59 lat zmarł Jeff Astle, legendarny napastnik West Bromwich Albion. Zajmujący się jego przypadkiem koroner stwierdził, że śmierć była następstwem demencji, którą spowodowały poważne zmiany w mózgu. Jako że znakiem firmowym Króla, jak nazywali Astle'a kibice The Baggies, była doskonała gra głową, właśnie wtedy po raz pierwszy zaczęto łączyć piłkę nożną z późniejszymi zachorowaniami i zgonami byłych zawodników.

Odbicie bliżej śmierci

Z powagi sytuacji zdał sobie sprawę Alan Shearer, jeden z najwybitniejszych napastników w historii angielskiego futbolu, dziś ekspert telewizyjny. Wielokrotnie podczas kariery uderzał piłkę głową i z ciekawości, ale głównie ze strachu postanowił wziąć problem pod lupę. Pokłosiem jego dochodzenia był głośny dokument "Dementia, Football and Me".

To, co kiedyś było używane przez agencje kosmiczne, obecnie odważnie wkracza do niemal wszystkich dziedzin życia, nie omijając sportu. Piłki, którymi grają współcześni zawodnicy, to efekt pracy dziesiątek inżynierów i owoc analiz najbardziej wydajnych komputerów. Kiedyś jednak - choćby w latach 60. i 70. - grało się zupełnie innymi futbolówkami, znacznie cięższymi, w dodatku zyskującymi na wadze w momencie nabrania wody. Uderzenie takiej piłki głową tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy razy, jeśli weźmiemy pod uwagę nie tylko mecze, ale również treningi, okazało się zabójcze dla tak wrażliwego organu, jakim jest mózg.

Skoro już jesteśmy przy technologii i postępie, to ten dokonał się również w medycynie i dzięki temu można dziś skorelować zależność pomiędzy główkowaniem a zmianami, jakie zachodzą w mózgu, i wszystkimi skutkami takich uszkodzeń. Żadnych wątpliwości w tej kwestii nie ma doktor Willy Stewart, neuropatolog z Uniwersyteckiego Szpitala imienia Królowej Elżbiety II w Glasgow, który bardzo dokładnie przestudiował przypadek Astle’a. Właśnie on zainteresował się ogromnymi uszkodzeniami, jakie wykryto w mózgu zmarłego, i potrafił powiązać to z przebiegiem jego kariery zawodniczej.

Żeby nie wdawać się w zagmatwane medyczne dyskusje, kwestia demencji, czyli tak zwanego otępienia, nie jest jednoznaczna. Choroba ma wiele różnych odmian, a ta, która dotyczy byłych piłkarzy, to demencja CTE (Chronic Traumatic Encephalopathy), odmiana tauopatii, która polega na nieprawidłowościach związanych z mikrotubulami białka tau, które występuje wyłącznie w komórkach nerwowych. Z badań, które są przeprowadzane na coraz większą skalę - choć nadal niewystarczających - wynika, że ten konkretny przypadek właśnie u zawodowych piłkarzy ma bezpośredni związek z tym, że w trakcie karier odbijali piłkę głową. W innych sportach takie zdarzenia również się odnotowuje, jak choćby w boksie czy futbolu amerykańskim, ale to piłkarze są szczególnie narażeni, ponieważ w ich profesji głowa jest jednym z instrumentów wykonywania obowiązków.

- Mózgi piłkarzy są szczególnie narażone na uderzenia, a co za tym idzie - uszkodzenia. W przeszłości kojarzyliśmy demencję typu CTE głównie z bokserami, ale coraz częściej mamy do czynienia z przypadkami, kiedy atakuje byłych piłkarzy - powiedział doktor Stewart dla BBC. - Oczywiście, nie można powiedzieć, że dany przypadek jest w stu procentach spowodowany tym, że ktoś przez całą karierę grał głową, bo jest to niemożliwe, ale bez wątpienia można to powiązać ze strukturalnymi zniszczeniami, do jakich dochodzi w mózgu.

Świadomość i strach

Umiejętność walki w powietrzu i dobry strzał głową to u piłkarzy cechy bardzo cenione. Niewielu zdaje sobie jednak sprawę z tego, co dzieje się wewnątrz czaszki, kiedy dochodzi do uderzenia, i tylko nieliczni się tym przejmują, głównie wtedy, gdy dojdzie do poważniejszej kontuzji, silnego zdarzenia z rywalem, wstrząsu czy krwawienia. To błąd, ponieważ każde kolejne odbicie zostawia ślad w mózgu.

Skoro świadomość zagrożeń u piłkarzy i innych narażonych sportowców jest wciąż niska, do akcji powinni wkroczyć ludzie i organizacje zdolne do antycypowania i dysponujące odpowiednią wiedzą. Pierwsi zaczęli działać Amerykanie. Nie chodzi co prawda o zawodowców, ale piłkarska federacja Stanów Zjednoczonych zakazała niedawno główkowania wszystkim dzieciom poniżej 11 roku życia, które zaczynają trenować. Zgodnie z zaleceniami, jeśli dzieci poniżej określonego wieku mimo zakazu zaczną odbijać piłkę głowę, będą usuwane z zajęć. Przepis jest bardzo restrykcyjny, a jego głównym założeniem jest ograniczenie liczby wstrząsów mózgu, które prowadzą do uszkodzeń w ich strukturze. I ma to doprowadzić do zmniejszenia liczby omdleń i utrat świadomości wśród młodzieży grającej w piłkę bez względu na płeć.

Bardzo zdecydowany głos w tym temacie zabrał John Stiles, syn legendarnego Nobby'ego Stilesa, mistrza świata z 1966 roku, który aktualnie boryka się z demencją i ma problem z normalnym funkcjonowaniem, a także rozpoznawaniem członków rodziny. - To wstyd, że od czasu śmierci Jeffa Astle'a nie zrobiono nic w kierunku, by lepiej poznać przyczyny problemu i jemu zapobiegać. Powinniśmy wziąć przykład z Amerykanów i także zakazać główkowania dzieciom podczas zajęć. To właśnie w treningach tkwi największe zagrożenie. W trakcie meczu odbijesz piłkę głową dwa lub trzy razy, ale to na zajęciach musisz ciągle powtarzać ten element, by dojść do perfekcji - stwierdził, cytowany przez dziennik "The Independent".

Angielski futbol przez długie lata kojarzył się kibicom jednoznacznie. Długa piłka, kopnij i biegnij, potężnie zbudowani obrońcy, dużo dośrodkowań i walka w powietrzu. Tak było przez długie lata i nie wiadomo dokładnie, ile taki styl uprawiania futbolu pociągnął za sobą ofiar, byłych zawodników, którzy zamiast na stare lata wspominać dni chwały przy kominku, zapominają adresów zamieszkania i nie poznają własnych wnuków. Do grona poszkodowanych można zaliczyć między innymi Danny’ego Blanchflowera, byłego kapitana Tottenhamu, u którego przed śmiercią stwierdzono chorobę Alzheimera - jedną z odmian demencji, Matta Teesa występującego w Charltonie i Luton czy Chrisa Nicholla, który w przeszłości grał w Burnley oraz Aston Villi, a następnie prowadził Southampton.

Ten ostatni ma już 71 lat, z jego pamięcią jest coraz gorzej. - Mój mózg jest już bardzo poważnie uszkodzony. Za dużo podczas kariery grałem głową - stwierdził podczas spotkania z Shearerem na antenie BBC. - Dziś zdaję sobie z tego sprawę. Pamięć szwankuje. Kiedy zapominasz, gdzie położyłeś klucze, nic się jeszcze nie dzieje, ale kiedy nie pamiętasz, gdzie mieszkasz, sprawa jest poważna.

Edukacja

Nicholl podchodzi jednak do tematu tak jak wielu wciąż grających i byłych zawodników, a więc nie chce pomocy i uważa, że niewiele można zmienić. - Nie byłem u lekarza, wiem, że to nic już nie da. Będzie tylko gorzej, ale nawet gdybym miał taką wiedzę podczas kariery, gdybym wiedział, że gra głową może być tak szkodliwa, niczego bym nie zmienił. Miałem pracę do wykonania, były nią także strzały głową - zakończył.

Bohaterów dawnych lat uzdrowić już się nie da, ale można sprawić, by ich doświadczenia nie poszły na marne. Zmiany, które coraz mocniej wkradają się do angielskiego futbolu, mogą zapobiec, a przynajmniej ograniczyć przypadki zachorowań w przyszłości. Choćby dzięki zmianom w szkoleniu i otwarciu się Wysp Brytyjskich na trenerów z kontynentu, wyznających zupełnie inną filozofię futbolu. Coraz więcej klubów - nie tylko z Premier League, ale również z niższych lig - zatrudnia zagranicznych fachowców, którzy preferują grę kombinacyjną, operowanie piłki po ziemi i wymianę wielu podań.

Kolejne zmiany są nieuniknione. Potrzeba badań, następnych doświadczeń i pieniędzy, dzięki którym będzie można jeszcze dokładniej poznać powiązania gry głową z demencją u byłych zawodników. Zmiana przepisów w postaci całkowitego zakazu uderzania futbolówki głową nie wydaje się na ten moment możliwa i nie wiadomo, czy byłoby to najlepsze wyjście. Niezbędna jest jednak wiedza i świadomość niebezpieczeństwa, a także refleksja nad tym, co zrobić, by ograniczyć przypadki zachorowań w przyszłości.

W głowach zawiadujących futbolem znajduje się dziś klucz do rozwiązania problemu. To oni muszą dołożyć wszelkich starań by, cytując Shearera: -Ta twarda, genialna i piękna gra nie okazała się grą śmiertelną.

Demencja nie zabija w świetle stadionowych jupiterów, ona rzuca na kolana wtedy, gdy na pucharach i medalach z lat kariery dawno osiadł kurz.

ZOBACZ WIDEO: Kolejna wpadka Realu Madryt - zobacz skrót meczu z Athletic Bilbao [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×