Czytaj w "PN": Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge. Szorstka miłość

Getty Images / Na zdjęciu: Karl-Heinz Rummenigge (z lewej) i Uli Hoeness (z prawej)
Getty Images / Na zdjęciu: Karl-Heinz Rummenigge (z lewej) i Uli Hoeness (z prawej)

Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge są jak bracia, którzy ścierają się często, z reguły jak nikt nie widzi, ale którzy zgodnie i czule opiekują się rodzicami, od których wcześniej otrzymali wszystko. Opiekują się Bayernem Monachium.

Zbigniew Mucha

- Kto krytykuje klub, trenera czy zawodników, będzie miał ze mną do czynienia - oznajmił Karl-Heinz Rummenigge tuż po głośnym wywiadzie Roberta Lewandowskiego. Uli Hoeness nic nie musiał oznajmiać, bo on z reguły działa, chociaż wcześniej bywało inaczej - był pierwszą tubą bawarskiego koncernu. On akurat wywiad Lewego odebrał jako wyraz troski o klub, a przynajmniej tak powiedział.

Często ostatnio różnił się w opiniach z Kalle. Pytanie, czy to celowe zagrywki, czy faktycznie mają na wiele spraw różne spojrzenie i zachodzi pewien konflikt kompetencji. Rummenigge woli na przykład zatrudniać gwiazdy, z kolei odkąd znów w klubie jest Uli, pojawiło się w nim więcej Niemców, rozbudowano akademię, a zielone światło dostali wychowankowie. No i trenerem jest Jupp Heynckes, kompan Hoenessa, którego Rummenigge wymienił cztery lata temu na Pepa Guardiolę. Takich rozdźwięków między najsłynniejszymi generałami Bundesligi jest sporo, ale też wciąż znacznie więcej ich łączy, niż dzieli.

Atak albo prawda

To naturalne, że związek wielkich indywidualności nie może być idylliczny. Świadomie czynią z Bayernu przedsiębiorstwo doskonale prosperujące i na siebie zarabiające – bez centa długu i cienia wątpliwości, że brakuje im w Niemczech godnej konkurencji. Rummenigge chciałby jednak uczynić z klubu markę globalną, Hoeness ponoć pielęgnuje bawarski rodowód. Zgadzają się co do pryncypiów, różnią drogami dojścia do celu – począwszy od stanu kadry zawodniczej po organizację choćby letnich tournee. Poza tym Uli lubi rządzić autorytarnie. To dlatego najprawdopodobniej rezygnowali z pracy w Monachium Matthias Sammer czy Michael Reschke, a zatrudniony Hasan Salihamidzić raczej na pierwszy plan wysuwać się nie zamierza.

- Jesteśmy z Hoenessem niczym małżeństwo, które wróciło do siebie po separacji i jeszcze nie całkiem się do siebie przyzwyczaiło - barwnie zilustrował relacje obu panów Rummenigge, gdy starszy o trzy lata kolega opuścił więzienne mury. Jak wyglądała życiowa droga obu symboli jednego z największych klubów piłkarskich globu?

Uli musiał zakończyć karierę przedwcześnie. Miał 27 lat, kiedy się poddał, nie dając już rady dłużej walczyć z nawracającą kontuzją. Dzięki temu został najmłodszym dyrektorem w historii Bundesligi, i to w dodatku w Bayernie, który za jego rządów miał wkrótce stać się światowym imperium. To była nowość dla niego i zaskoczenie dla publiki. Nagle musiał zarządzać ludźmi, którzy byli jego kumplami z boiska. Robił to jednak doskonale. Dziś, z bagażem niemal 40-letniego doświadczenia w zarządzaniu klubem, jest niczym rekin, do którego należy cały akwen, mimo że de facto dzielić go musi z równie znakomitym w roli działacza Rummenigge.

Przez lata menedżerskiej kariery człowiek zwany Wielką Gębą skutecznie zapracował na miano gbura. Impertynencją, bezczelnością, spoglądaniem na wszystkich z góry doprowadzał ludzi do furii. Sam również stawał się furiatem, ale tylko wtedy, kiedy ktoś próbował skrzywdzić jego Bayern. Zaczepiał, nacierał, wdeptywał w ziemię w zgodzie z nadanym mu przydomkiem: Abteilung Attacke (Odział Atak), choć sam akurat wolał używać sformułowania: Oddział Prawda.

(...)

Cały artykuł do przeczytania w najnowszym, świątecznym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #7. Marek Jóźwiak: Niech prezes Mioduski zajmie się Legią

Źródło artykułu: