Jak to się stało, że Vuk Sotirović trafił do Wrocławia? Co prawda urodzony w Belgradzie piłkarz, w Białymstoku często otrzymywał szanse na grę, ale nie miał najlepszego kontaktu najpierw z trenerem Arturem Płatkiem, a potem ze Stefanem Białasem. Włodarze klubu widzieli Serba w składzie na przyszły sezon, lecz sam zainteresowany nie chciał dłużej grać przy ul. Legionowej. Wobec tego skorzystał z oferty beniaminka piłkarskiej ekstraklasy i przeniósł się na Dolny Śląsk. Trzeba przyznać, że jesień dla Sotirovicia była udana. Śląsk był rewelacją rundy jesiennej, a on sam często był eksploatowany przez trenera Ryszarda Tarasiewicza. Największym problemem napastnika okazały się kontuzje. Już we wrześniu ubiegłego roku naciągnął mięsień łydki i musiał pauzować przez kilka tygodni. W przerwie zimowej wydawało się, że doszedł do wysokiej formy i w rundzie rewanżowej znów będzie strzelał. Nic bardziej mylnego. Kolejny uraz spowodował, że Vuk praktycznie przez cztery miesiące nie pokazywał się na boisku. Tym bardziej z utęsknieniem czekał na ligowy mecz z Jagiellonią.
Sobotnia konfrontacja była dla niego szczególna z dwóch powodów. Po pierwsze, Serb w sezonie 2007/2008 reprezentował barwy drużyny z Białegostoku i to właśnie z tego klubu trafił do zespołu popularnego "Tarasia". Po drugie, napastnik beniaminka po dobrej rundzie jesiennej musiał zmagać się z kontuzją i w spotkaniu z Jagą po raz pierwszy w tym roku zagrał w podstawowym składzie. Sotirović już w 28. minucie sobotniego meczu otrzymał piłkę z głębi pola od Krzysztofa Ulatowskiego i precyzyjnym strzałem z lewej nogi umieścił piłkę w bramce swojego byłego zespołu. - Bardzo się cieszę z tego trafienia, bo ostatnio mi nie szło. Nie jestem zadowolony ogólnie z tego występu, ale z gola niezmiernie się cieszę - stwierdził skromnie Serb.
Najbardziej z powrotu 27-letniego gracza cieszy się chyba Tarasiewicz, który na wiosnę narzekał na brak snajperów. Szkoleniowiec może się cieszyć, ale jednocześnie żałować, że nie miał urodzonego w Belgradzie zawodnika wcześniej do dyspozycji.